Miłość w czasach posthumanizmu. Związki LUDZI i MASZYN w filmach SCIENCE FICTION
O wątkach miłosnych w kinie można by napisać naprawdę sporo, nawet jeśli zawęzi się ten temat do związków między ludźmi a „maszynami”. Maszyny ubieram w cudzysłów, bo trudno jest mi znaleźć inne zbiorcze określenie na nie-ludzkie istoty, które romansują z tymi ludzkimi w zestawionych przeze mnie filmach science fiction. A „maszyny” wydają się o tyle poręczne, że kierują naszą uwagę w stronę początków filmowej wyobraźni w kwestii posthumanistycznych miłości…
Metropolis, reż. Fritz Lang (1927)
Intryga miłosna w tym niemym filmie, choć wprawdzie zasadza się na ludzkiej relacji pomiędzy Marią a Frederem, to jednak powstały w wyniku eksperymentu szalonego naukowca mechaniczny klon Marii, do złudzenia przypominający dziewczynę, porządnie namiesza w życiu zakochanych. Począwszy od przyprawienia Fredera o zawrót głowy, poprzez niszczenie nieskazitelnej reputacji Marii, a na wywołaniu rewolucji robotników skończywszy. Fembot został wyposażony przez twórców filmowych w niesamowity ładunek lubieżnej energii, którą w słynnej scenie tańca Fałszywa Maria z powodzeniem uwodzi tłum mężczyzn niczym Nierządnica Babilońska. I chociaż ta siła zdecydowanie kontrastuje z sielską naturą dobrotliwej Marii, to niewątpliwie wyzwala również emancypacyjny potencjał w związkach damsko-męskich. Fembot fatale uosabia destrukcyjną siłę zarówno kobiety, jak i maszyny, której obawiano się na przełomie XIX i XX stulecia. Środki artystycznego wyrazu cechujące ekspresjonizm niemiecki tylko wzmagają wrażenie niepokoju i grozy.
Metropolis jest zatem przykładem filmu science fiction, w którym miłość między maszyną a człowiekiem została kategorycznie zanegowana i zaklasyfikowana jako przerażające połączenie.
Barbarella – królowa galaktyki, reż. Roger Vadim (1968)
Podobne wpisy
Kolejnym filmem science fiction, w którym w centrum uwagi stawia się bohaterkę kobiecą, jest Barbarella – królowa galaktyki. Heroina miała swój pierwowzór w komiksowej wersji – zarówno oryginał Jean-Claude’a Foresta, jak i adaptacja wręcz ociekają kiczem i tanią pulpą. Tytułowa Ziemianka zostaje wysłana na misję, by stać na straży pokoju galaktyki. To tam Barbarella zostanie poddana erotycznym torturom, sterowanym przez nikczemnego Duranda Duranda – orgazmogenna machina tortur swoją konstrukcją przypomina… pianino. To ciekawe, że intymne zbliżenie kobiety z maszyną dokonuje się przy akompaniamencie specjalnie skomponowanej w tym celu sonaty – jak gdyby muzyka miała łagodzić obyczaje. Ostatecznie fizyczny związek maszyny rozkoszy z Ziemianką uwydatnia żeńską siłę oraz gloryfikuje kobiety wyzwolone, co zdecydowanie wpisuje się w rewolucję seksualną lat 60. XX wieku oraz drugą falę feminizmu.
Śpioch, reż. Woody Allen (1973)
O przemianach kulturowych w tej sferze opowiada także Śpioch Woody’ego Allena, w którym „love” w wydaniu hippie i doznawanie grupowych orgazmów spotka się raczej z entuzjazmem, w przeciwieństwie do automatyzacji, która odziera sztukę miłości z tzw. „duszy”. Konwencja romantycznej komedii nerwowej nie opuszcza Allena nawet w futurystycznej wizji świata XXII wieku. Bohater grany przez Allena przywdziewa kostium służącego-robota, żeby uniknąć demaskacji w nowo zastanej rzeczywistości. W tym świecie impotencja i oziębłość są na porządku dziennym, a dyktaturę sprawuje… Wielki Nos. Nawiązań w Śpiochu do innych wizji przyszłości nie brakuje – stąd też twórcy oddają hołd chociażby wyżej wymienionej przeze mnie Barbarelli, pod postacią innego rodzaju maszyny rozkoszy – Orgazmotronu. W świecie przyszłości trudności w zbliżeniu seksualnym osiągają apogeum – stąd konieczność używania w tym celu specjalnych narzędzi. Nie przeszkadza to jednak tytułowemu śpiochowi wdać się w romans nie z kim innym, a z postacią, której rolę odtwarza Diane Keaton. Neurotyczne zachowanie bohatera wzbogacone jest dodatkowo nieco irytującą konwencją slapstickową, która podkreśla rozdźwięk pomiędzy światem współczesnym a wizją przyszłości.
Tetsuo – człowiek z żelaza, reż. Shin’ya Tsukamoto (1989)
Groźne infekcje nawiedzają również nierzeczywiste światy fantastyki naukowej, o czym przekonać się mogli zwłaszcza męscy bohaterowie klasyki japońskiego cyberpunku – Tetsuo – człowieka z żelaza. Do skażenia złomem pierwszego z nich doszło na jego własne życzenie, kiedy mężczyzna imputował sobie metalowy pręt w nogę, a następnie w wyniku wypadku samochodowego zainfekował kolejnego bohatera, pozostającego w związku z partnerką. Jak można się domyślić, niełatwo jest prowadzić życie erotyczne, kiedy nieubłaganie przyrastająca masa złomu zaczyna zajmować coraz to kolejne części naszego ciała. Pod tym względem Tetsuo klasyfikowany jest jako body horror – cyborg wydaje się więźniem własnego ciała. Ta metaforyczna wizja stosunków damsko-męskich, które podszyte są technologicznym rozwojem, stanowi wyraz niepokojów japońskiego społeczeństwa końca lat 80. XX wieku, podkreślonych kakofonią metalicznych dźwięków. Nie bez powodu twórcy obawiają się, że prawdziwa miłość jest zagrożona wirusem techniki.