MAGDALENA CIELECKA. Czy naprawdę jest królową chłodu?
Był taki czas, gdy Magdalenę Cielecką uznawało się za zbawczynię polskiej sztuki aktorskiej. Zapowiadano, że stanie się nową Jandą, że kolejne lata w rodzimym kinie będą należeć tylko do niej. I choć pochodząca ze śląskich Żarek-Letniska aktorka odniosła niejeden sukces, to trudno byłoby uznać tamtą przepowiednię za spełnioną. Cielecka wciąż pozostaje jedną z najbardziej cenionych polskich aktorek (dowodem 16. miejsce w naszym rankingu wszech czasów), ale jej pozycja nie jest tak silna, jak spodziewano się jeszcze dekadę temu.
Dlaczego? Niniejszy tekst nie powstał po to, by dociekać powodów takiego stanu rzeczy, lecz by przybliżyć sylwetkę tej niezwykłej aktorki. Jeśli jednak konieczne byłoby wskazanie przyczyn tego, że Magdalena Cielecka nie stała się najważniejszą aktorką swojego pokolenia w Polsce, należałoby zapewne upatrywać ich w osobowości pochodzącej ze Śląska aktorki oraz niewłaściwym jej zaszufladkowaniu przez media. Jakiś czas temu przyczepiono Cieleckiej łatkę “królowej chłodu”, kobiety zimnej, zdystansowanej, może nawet wyrachowanej. Mylnie odebrano jej introwertyzm i skromność jako wykalkulowany chłód i kto wie, czy taka reputacja – z którą Magdalena zdecydowała się nie walczyć – nie wyhamowała nieco jej kariery. Ale Cielecka nie wygląda na osobę, która musiałaby narzekać na swój status zawodowy – zwłaszcza dziś, gdy stacja TVN rozpoczęła emisję serialu Chyłka. Zaginięcie na podstawie prozy Remigiusza Mroza, a w kinach właśnie debiutuje Ciemno, prawie noc, ekranizacja powieści innej poczytnej autorki, Joanny Bator. W obu tych projektach główną rolę gra Magdalena Cielecka – a przecież plan filmowy i telewizyjny to nie jej największa miłość! Tą od zawsze jest teatr i to właśnie tam, nieprzerwanie od blisko ćwierćwiecza, realizuje się najpełniej.
I choć podczas scenicznego debiutu – jeszcze podczas studiów na krakowskiej PWST – zaliczyła spektakularny upadek, który rozbawił widownię do łez, w jej późniejszej karierze trudno już było szukać zauważalnych potknięć. Jej pierwsza kreacja filmowa – siostry Anny w Pokuszeniu Barbary Sass z 1995 roku – została nagrodzona na festiwalu w Gdyni za najlepszą rolę kobiecą. To się nazywa “wejście smoka”! Natychmiast po ukończeniu studiów otrzymała etat w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie – co w świecie polskiego teatru jest równoznaczne ze złapaniem Pana Boga za nogi – i od tamtej pory pracuje na miano jednej z najlepszych aktorek dramaturgicznych swojego pokolenia. W kinie jej kariera rozwijała się mniej dynamicznie, ale konsekwentnie – po debiucie u Sass Cielecka wystąpiła w Amoku Natalii Korynckiej-Gruz, Zakochanych Piotra Wereśniaka (a były to czasy, gdy polskie rom-komy nie zalewały jeszcze kin…) i Egoistach Mariusza Trelińskiego. Ze względu na to, że częściej grywała w mniejszych, bardziej niszowych produkcjach, stała się twarzą ambitniejszej strony polskiego kina. Ten wizerunek został odmieniony dopiero w połowie pierwszej dekady XXI wieku, gdy Cielecka wystąpiła w S@motności w sieci (2006) Witolda Adamka, długo oczekiwanej ekranizacji popularnej powieści Janusza L. Wiśniewskiego. Później przyszedł thriller Palimpsest Konrada Niewolskiego i epicki Katyń Andrzeja Wajdy i… coś się zacięło.
W jednym z wywiadów sprzed kilku lat Cielecka wspominała, że filmowa część jej kariery pozostawia niedosyt, że wciąż czeka na ciekawe propozycje, które pozwoliłyby jej spełnić się na ekranie. Ma jednak świadomość, że aktorkom po czterdziestce jest o to znacznie trudniej. I rzeczywiście – od pewnego czasu grywa matki (Wenecja Jana Jakuba Kolskiego, Najlepszy Łukasza Palkowskiego, 7 uczuć Marka Koterskiego) i role epizodyczne, a w pierwszej połowie bieżącej dekady niemal nie istniała na wielkim ekranie. Znakomitą kreację stworzyła jednak u Tomasza Wasilewskiego w nagrodzonych w Berlinie Zjednoczonych stanach miłości (2016), a główna rola w Ciemno, prawie noc Borysa Lankosza może stanowić dla Cieleckiej nowe, dojrzałe otwarcie – o ile jej rola w tym mrocznym thrillerze zostanie doceniona. Pochodząca ze Śląska aktorka zdaje się jednak doskonale orientować w swoich opcjach – wie, że aby utrzymać się na powierzchni w niezwykle kapryśnej branży filmowo-telewizyjnej, nie można obrażać się na propozycje występów na małym ekranie. Właśnie dlatego od kilku lat regularnie możemy oglądać ją w dużych serialowych produkcjach – od mniej ambitnego Hotelu 52, przez wojenny Czas honoru, aż do cenionego Belfra czy Paktu, gdzie spotkała się na planie ze swoim ekranowym partnerem z Ciemno, prawie noc, Marcinem Dorocińskim. A właśnie on, Agata Kulesza czy Maciej Stuhr są najlepszymi przykładami tego, że występy w produkcjach telewizyjnych nie wykluczają udanej kariery w kinie.
Dziś Magdalena Cielecka uchodzi za prawdziwy symbol dystyngowanego stylu i chłodnego piękna, ale czy to rzeczywisty wizerunek, czy też raczej efekt pewnych jej zawodowych wyborów? Sama aktorka przyznaje, że nie rozumie tej łatki “królowej chłodu”, ale też nie zamierza z nią walczyć – nie narzeka na brak pracy i woli, by to jej talent, a nie działania wizerunkowe, budował jej reputację. Nie ulega wątpliwości, że twórcza działalność Magdaleny Cieleckiej broni się z łatwością – miejmy nadzieję, że znacznie częściej będzie miała okazję do kreowania tak wspaniałych ról, jakie regularnie grywa w teatrze.