Dialogi i reżyseria to jedno. Film Roba Reinera swą wielkość zawdzięcza przede wszystkim aktorskiemu koncertowi gwiazd. Tom Cruise doskonale wypośrodkował humorystyczne kwestie swego bohatera, ślizgającego się lekko przez wypełnione baseballem życie, z budzącym się w nim dramatycznym zaangażowaniem o los drugiego człowieka. Roba Reinera zafascynowała w sztuce Sorkina specyficzna więź, łączącą postać Kaffeey’a z pułkownikiem Jessepem. Bohater Cruise’a nosi co prawda w sobie piętno nieżyjącego prawdziwego ojca, niegdyś mistrza sali sądowej, tłamszącego nawet zza grobu talenty adwokackie syna. Lecz dopiero Jessep, zacięty przeciwnik Kaffeey’a, jest w stanie ukarać pychę i zniszczyć dobre samopoczucie prawniczego młokosa, pokazując mu na czym polega prawdziwa walka z paragrafami w tle. Paradoksalnie, dzięki diabelskim zagrywkom Jessepa, Kaffee nieoczekiwanie dla samego siebie zyskuje nad nim przewagę. Jessep to nosiciel wartości, które Kaffeey’owi były obce przez większość życia. Dopiero swego rodzaju oficerska odmiana Czerwonego Kodeksu, stawiająca młodego, bezczelnego prawnika na baczność, będzie mieć dla Kaffeey’a rangę Wielkiej Tajemnicy, przekazywanej z ojca na syna, choć ojciec pochodzi z ciemnej strony Mocy. Jeden drobny epizod bardzo wyraźnie ukazuje stosunki służbowe, panujące w piechocie morskiej. Płk Jessep ironicznie wpada na pomysł wycofania bazy z Kuby. W tym celu woła swego podwładnego, by ten niezwłocznie połączył go telefonicznie z prezydentem USA. Młody żołnierz bez mrugnięcia okiem mówi „yes, sir”, choć w normalnym świecie, świecie Kaffeey’a, tak absurdalny rozkaz zostałby wyśmiany. Zderzenie dwóch umundurowanych rzeczywistości jest dla młodego prawnika szokiem. Walcząc ze spiskiem, mającym źródło w brutalnej obyczajowości marines, Kaffey dzięki niej dojrzewa jako człowiek i jako prawnik.
Jeśli Jessepa można uznać za pewnego rodzaju surowego ojca Daniela, to jego „matką” jest bez wątpienia postać JoAnne Galloway. To ona jest katalizatorem wszystkich działań Kaffeey’a. Jako wyższa stopniem i determinacją, zmusza go do zrewidowania własnej filozofii życiowej, inicjuje i prowokuje kolejne dramatyczne konfrontacje. Nawet w obliczu procesowej klęski (samobójstwo ppłk. Markinsona) i pijackiego ataku furii Kaffeeya, potrafi postawić na swoim. Sekunduje jej w tym asystent Kaffeeya, por. Weinberg, w wyciszonej, choć emanującej wewnętrzną siłą kreacji Kevina Pollaka. Rob Reiner dokonał wyjątkowo skutecznego mariażu tylu aktorskich indywidualności, bez gwiazdorzenia i zawłaszczania dla siebie poszczególnych scen, nawet wobec zaludnionego sławnymi nazwiskami drugiego planu (Kevin Bacon, J.T. Walsh, znakomity Kiefer Sutherland). Gwiazdorski, wzorcowy „a’la mission impossible” uśmiech Toma Cruise’a, nie gra tu na szczęście głównej roli. Tak jak w nadzianym gwiazdami arcydziele To właśnie miłość Richarda Curtisa, tutaj mamy po prostu fantastycznych aktorów w równorzędnych, popisowych rolach. Jedyny i chciałoby się powiedzieć oczywisty wyjątek, Reiner uczynił wobec Jacka Nicholsona, który jako pułkownik Nathan Jessep, przebywał łącznie na ekranie zaledwie nieco ponad 20 minut, lecz to wystarczyło, by dać popis wirtuozerii, jakiej tylko można od tego aktora oczekiwać. Jeszcze raz przytoczę pierwszą scenę z jego udziałem, którą rozegrano wspaniale – najpierw słychać głos pułkownika Jessepa, czytającego list szer. Santiago, a po chwili kartka opada, pojawia się uroczo demoniczna twarz Jacka, żądającego proste pytanie „Kim kurwa jest st. szer. William T. Santiago?”. Wg Roba Reinera, nie ma aktora amerykańskiego (może za wyjątkiem Roberta DeNiro), który potrafiłby tak jak Jack Nicholson, wygłosić z ekranu skromne słówko „fuck”. Jack w swoim gwiazdorskim stylu wygrał wszystko to, za co kochamy tego aktora w wybitnych rolach psychopatów. Ten szatański uśmieszek, malowniczo wygięte brwi, brawurowe operowanie głosem, zachowanie tej niezwykłej równowagi pomiędzy zwykłym odgrywaniem postaci i tłumionym pod skórą szaleństwem. Nicholson posiadł rzadką sztukę uskuteczniania swego legendarnego wizerunku, który jednoczy się z graną postacią. Za jednym zamachem mamy Jacka grającego Jessepa i Jessepa zachowującego się jak Jack. Wspaniała kreacja, nagrodzona nominacją do Oscara za rolę drugoplanową.