LEKCJA POKORY. Ranking filmów serii PARK JURAJSKI
Miejsce 3. Jurassic World
Podobne wpisy
Dla mnie, fana tej serii, Jurassic World pozostanie niebywale zgrabnym i zaskakująco dobrym odświeżeniem franczyzy wytwórni Universal. Podziwiam odwagę twórców do obrania nowego kierunku rozwoju tej, jakby nie patrzeć, wyświechtanej już historii. Malkontentom z kolei bardzo dziękuję za uwagi pokroju tej, jakoby Jurassic World był koncepcyjną i fabularną powtórką pierwszego Parku Jurajskiego. Owszem, coś w tym jest, niemal na każdym kroku, w co drugiej scenie da się odczuć nieustanne mruganie okiem do widza różnymi odniesieniami. Będę jednak gołą klatą bronił tego rodzaju powtórek z rozrywki, gdy tworzone są z takim polotem, takim wyczuciem ducha czasów, takim stylistycznym urokiem i inscenizacyjnym rozmachem, że po prostu zapomina się o bożym świecie. Będę bronił takich powtórek, gdy będą one fabularnie dostarczały nowych dróg interpretacji oryginału, będą stwarzały widzowi możliwość do przewartościowania pewnych kwestii i ponownego zastanowienia się nad sensem tej opowieści. A tak się składa, że do momentu pojawienia się Jurassic World Spielbergowski świat dinozaurów był światem dziczy, która została tylko chwilowo ujarzmiona. Bo ostatecznie zwycięża ona nad człowiekiem, rezerwując sobie podbity teren dla siebie. W Jurassic World mamy już do czynienia z poszerzeniem kontekstu obecności dinozaurów na Ziemi, gdyż przestają one być tylko turystyczną atrakcją, frapującą ciekawostką, zwierzęcą wersją potwora Frankensteina. Żądna krwi widownia przejadła się już typowymi gadzimi osobnikami, dlatego dochodzi do pojawienia się mieszanek gatunkowych – co okazuje się procesem niebywale niebezpiecznym. To raz, a dwa – wątek tresury osobników nadzwyczaj inteligentnych stwarza chrapkę do wykorzystania velocilaptorów do celów militarnych. Ja z kolei poszedłbym jeszcze dalej – dlaczego nikt nie spojrzał na to o wiele bardziej prozaicznie i nie zaproponował po prostu, że dzięki tworzeniu dinozaurów możliwe będzie zlikwidowanie… głodu na świecie. Ale zostawmy to. Dodam jeszcze na koniec, że to, czego zabrakło mi w Upadłym królestwie, czyli napięcia między parą aktorów, tu z kolei zagrało bardzo dobrze – Howard i Pratt to piękne starcie charakterów, postaw życiowych i… seksapilu.
⑦
Miejsce 2. Park Jurajski III
Zanim obrzucicie mnie pomidorami za umieszczenie na drugim miejscu tytułu dość powszechnie uznawanego za najgorszy, pozwólcie, że uzasadnię swój wybór najprościej, jak potrafię. Zróbcie z tym, co chcecie. Park Jurajski III podobał mi się tak bardzo dlatego, że w odróżnieniu od reszty kontynuacji jest filmem o lżejszej i przystępniejszej wymowie oraz poprowadzonym w bardzo prostolinijny, transparentny sposób. I paradoksalnie nie działa to tu jako wada. Innymi słowy, Park Jurajski III to ten rodzaj filmowej prostoty, która mi bardzo odpowiada, ponieważ nie usiłuje przekonać widza do swoich racji, nie próbuje niczego udowadniać, nie nadmuchuje balona kontekstu do skali światowej. W filmie Joego Johnsona liczy się jedno słowo – przygoda. Kupuję bez dwóch zdań punkt wyjściowy, jakoby za sprawą wypadku w okolicach wyspy Isla Sorna ktoś zaginął i dlatego trzeba podjąć działania. To jest konkret. O wiele bardziej trafia to do mnie niż kombinacje zaprezentowane w Zaginionym świecie. Ma też Park Jurajski III jeden, nadrzędny element, którego nie ma żadna kontynuacja. Jest nim Sam Neill. Nie wiem, ile producenci musieli zapłacić aktorowi za to, że wrócił do roli słynnego paleontologa, ale według mnie był to strzał w dziesiątkę. Goldblum nie pociągnął na swoich barkach Zaginionego świata, w Parku Jurajskim był świetnym dodatkiem, ale pamiętajmy – grał matematyka mającego wspierać jedynie wnioski reszty bohaterów. Na tym przykładzie, będąc tradycjonalistą, stwierdzam, że historia Parku Jurajskiego wypada najlepiej, jest najbardziej wiarygodna, gdy jest prowadzona losem paleontologa – i w tej kwestii basta.
⑦
Miejsce 1. Park Jurajski
Wiem, że muszę w tym miejscu coś napisać, ale jednocześnie wiem też, że każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, dlaczego pierwszy Park Jurajski pozostaje jak na razie wzorem niedoścignionym nie tylko w kontekście serii, którą zapoczątkował, ale także w kontekście wszystkich filmów o dinozaurach. Pamiętam, że lata temu chciałem stworzyć zestawienie filmów opowiadających o pradawnych gadach, ale uznałem to za zbyteczne, gdyż według mnie istnieje tylko Park Jurajski i poniżej niego cała masa różnych filmów, klasy B i innego rodzaju, które nie zdołały dobić do magii kina, uskutecznionej w 1993. Spielberg dał światu najlepszy film o rekinach, mitologizując niejaką tę rybę i wprowadzając ją do annałów popkultury. I to samo po latach uczynił z dinozaurami. One są twardo stąpającymi po świecie symbolami. Tego właśnie, że człowiek jest we wszechświecie mrówką, która w swej ignorancji i pysze zapomniała, że istnieją siły, które z łatwością mogą ją rozdeptać. Kłaniam się nisko w pas w obliczu wielkości tego filmu, to jeden z najważniejszych tytułów mojego życia. Nauczałem się dzięki niemu między innymi tego, że dobre kino rozrywkowe to takie kino, które wciąga, trzyma w napięciu, zachwyca rozmachem, ale przy tym wszystkim zachęca też do refleksji. Pobudza myślenie – o nas, o świecie, w którym żyjemy, i o etyce, którą sobie narzuciliśmy. Stach przed czymś większym od nas może dać nam lekcję pokory, której nigdy nie jest za wiele.