Latający RoboCop, czyli 20 ŻENUJĄCYCH SCEN vol. 2
NIE BYĆ JAK JOHN MALKOVICH (Transformers 3, 2011)
O ile występy takich gwiazd kina, jak John Turturro czy Jon Voight w pierwszej części Transformers, da się jakoś zrozumieć (wszak nie wiedzieli jeszcze, w jak miałką merytorycznie, infantylną baję się ładują), tak udział w kolejnych częściach, takich tuzów jak John Malkovich, Frances McDormand czy Sir Anthony Hopkins, może już niepokoić. TAKIE nazwiska znalazły się bowiem w filmach, w których między walkami robotów Shia Labeouf piszczał jak dziewczynka, a Mark Wahlberg grał tak, jakby zastanawiał się, co on tu w ogóle robi. Spośród wszystkich żenujących scen z serii (sikanie olejem, moszna Dewastatora, bąki sadzone przez JetFire’a itd.), na szczególne wyróżnienie zasługuje Bumblebee łaskoczący – technicznie rzecz biorąc – kawałkiem samochodu, Johna Malkovicha, najpierw idiotycznie imitującego atak karate, a następnie radośnie turlającego się po podłodze, jakby za chwilę miał przerwać zabawę, wstać i powiedzieć z kamienną twarzą wprost do kamery: Nie świruj, idź na wybory.
TYŁEM DO PRZODU (Wybuchowa para, 2010)
Tom Cruise ma na swoim koncie kilka świetnych sekwencji motocyklowych, że wspomnę tylko kultową scenę z Top Gun (Cruise ścigający się ze startującym F-14), ale i kilka motocyklowych wtop. Pierwszą z nich była jazda na butach obok ścigacza w M:I 2 Johna Woo, a drugą właśnie czytacie. W filmie Jamesa Mangolda Tom Cruise kierujący motorem, wraz z Cameron Diaz za plecami, uciekając przed złymi ludźmi dokonują numeru wręcz cyrkowego! Uważajcie, bo sam się pogubiłem opisując tę scenę: Najpierw Diaz, nie wiadomo technicznie jak, przenosi się zza Toma przed Toma, aby móc strzelać do ścigających ich bandytów, będących wcześniej za Diaz i za Tomem, a teraz za Tomem, a przed Diaz, po czym Tom stawia motocykl na tylnym kole, żeby uniknąć ostrzału bandytów znajdujących się przed Tomem, a w obecnym układzie za Diaz. Po całej akcji, Diaz, za pomocą szybkiego ujęcia kamery, na którym znów nie widać jak to robi, sprzed Toma wraca z powrotem za Toma i teraz jest już normalnie; jak coś jest za nimi, to za obojgiem, a jak przed nimi, to tak samo… Przejdźmy może lepiej do następnego opisu.
KROKODYL vs KLAUN (007: Ośmiorniczka, 1983)
Bond zjeżdżał już po stoku na futerale od wiolonczeli, i jeździł(!) gondolą po Wenecji, ale chyba w żadnym innym filmie cyklu, nie zakpiono sobie z Agenta Jej Królewskiej Mości tak mocno, jak właśnie w Ośmiorniczce. I to nie raz. Scena pierwsza, to płynący na powierzchni wody krokodyl, ok, nic żenującego na pierwszy rzut oka. Tymczasem paszcza krokodyla otwiera się, a tam coś, czego nikt się nie spodziewał, i bynajmniej nie jest to Hiszpańska Inkwizycja, lecz James Bond (Roger Moore) we własnej osobie, to znaczy w krokodylu. A ten okazuje się – uwaga – pojazdem/przebraniem, wyposażonym w dodatku w szybkę jak w motocyklu, zamontowaną w paszczy, chyba w razie gdyby Bond miał tym krokodylem rozwijać jakieś zawrotne prędkości, i żeby mu owady do oczu nie wpadały. Cały ten infantylny zestaw z Rogerem Moore’em w krokodylu, wygląda po prostu komicznie.
Scena druga, to Bond udający Jokera zanim to było modne. Jest jeszcze trzecia żenująca scena w Ośmiorniczce – Bond bujający się na lianach w dżungli, i wydający z siebie okrzyki Tarzana… Trzy tak dużego kalibru ciosy w kultową postać w jednym filmie, sprawiają wrażenie, jakby twórcy chcieli – wyręczając czarne charaktery – własnoręcznie zamordować Agenta Jej Królewskiej Mości! Chyba tylko 007 mógł z tego wyjść obronną ręką.
DRĄŻKI ZNIKĄD (Zaginiony Świat: Jurassic Park, 1997)
Powiedzcie szczerze, w ilu szopach / graciarniach / garażach, widzieliście podwieszone u sufitu (sznurki / linki / druty do wieszania prania się nie liczą) drążki gimnastyczne? No, ja też nigdy nie spotkałem drążków gimnastycznych w graciarni. Tymczasem takowa (jedna na milion przyznacie) znalazła się w drugiej części Parku Jurajskiego. I niesamowitym zbiegiem okoliczności, do tejże graciarni trafia dziewczyna ćwicząca akurat na takich drążkach, która robi na nich pokaz życia godny występu na olimpiadzie, w finale kopiąc Raptora w łeb. Noty jury: 9/10 – 9/10 – 8/10
HAMOWANIE NA ŚCIANIE (Mroczny rycerz, 2008)
Stare chińskie porzekadło mówi, że “to nie prędkość zabija, tylko jej gwałtowna utrata”. Nie wyobrażam sobie gwałtowniejszej utraty prędkości od najechania na betonową ścianę – co też czyni Batman, najeżdżając na takąż przeszkodę. Oglądam tę scenę pod mikroskopem i nie mogę dociec, jakie siły i/lub mechanizmy tam zadziałały na przednie koło Batpoda, jego konstrukcję, i konstrukcję samego Batmana, żeby tak momentalnie wytracić pęd, a mimo to Batpod nie trafił na złom, a Batman w gips. Ale żeby nie było, że tylko ja nie kupuję tego żenującego motywu, oto cytat ze strony whatculture.com, z rankingu 10 Stunning Movies With One Awful CGI Moment. Cytat przedstawiam w postaci niezamierzenie zabawnego, bo pełnego błędów tłumaczenia (przez Translator Google), które zupełnym przypadkiem trafnie opisuje abstrakcyjność tej nieszczęsnej sceny: Niemniej jednak Nolan pozwolił sobie na jeden okropny rytm CGI, który wystaje jak obolały, odpychający kciuk. Natychmiast po tym, jak Batman przerzucił ciężarówkę Jokera, wjeżdża Batpoda w ścianę i wykonuje 180-stopniowe odwrócenie od ściany, odwracając się w stronę publiczności i Jokera. Problem polega na tym, że fizyka CGI wygląda zupełnie nie tak, co sprawia, że scena wyraźnie zaprojektowana jako fajny wygląda absolutnie śmiesznie – koniec cytata, tzn. cytatu.