search
REKLAMA
Zestawienie

KTO ZAWOJUJE BOX OFFICE? Przewodnik po letnim sezonie filmowym 2018

Jakub Piwoński

22 kwietnia 2018

REKLAMA

LIPIEC

Lipiec to czas powrotu. Dodajmy, bardzo wyczekiwanego. Wytwórnia Pixara sprawi bowiem swoim fanom niemałą przyjemność, dostarczając Iniemamocnych 2 (13 lipca). Na drugą część przygód wesołej rodzinki superbohaterów widzowie musieli czekać aż czternaście lat. Czy się opłaciło? Pixar przyzwyczaił, że nie notuje ewidentnych wtop, choć da się zauważyć, że często kontynuacje ich największych hitów nie dają już tyle radości, co części pierwsze. Było tak z Gdzie jest Dory?, było tak też z kolejnymi Autami. Nie mniej jednak, patrząc na nazwisko Brada Birda (twórcy oryginału) na liście płac oraz zapowiedź nieskrępowanej frajdy bijącej ze zwiastuna, o sukces nowych Iniemamocnych można być raczej spokojnym. To też chyba najważniejsza premiera filmu animowanego tego sezonu – nie da się jej zlekceważyć, zwłaszcza planując seans z pociechą.

Najcieplejszy miesiąc lata da nam także rasowe kino akcji z elementami katastrofy. Mowa o filmie Drapacz chmur (13 lipca) z Dwaynem Johnsonem. Warto zauważyć, że to drugi potencjalny hit frekwencyjny tego sezonu, w którym gra The Rock. Wszyscy wiedzą, że aktor jest obecnie istnym Midasem kina rozrywkowego. Gdziekolwiek wystąpi, zamienia swój występ w boxoffice’owe złoto. Drapacz chmur zapowiada się jako familijna Szklana pułapka. Widzowie pewnie nie poskąpią budżetu na bilet chociażby dla tych kilku widowiskowych scen widzianych już w zwiastunie. Będzie to pewnie zarazem ten rodzaj kina, po którym bardzo szybko można się po seansie otrzepać i w rezultacie zapomnieć. Ale dla producentów i tak najważniejsze jest, że kasa będzie się zgadzać.

Jako potencjalny hit wskazałbym jeszcze drugą część Mamma Mia (20 lipca), ale jakoś w ten projekt nie wierzę. Mam wrażenie, że drugi raz to samo radosne śpiewanie po prostu nie zadziała. Ale mnie nie słuchajcie. Z zasady nie przepadam za musicalami, a w śpiewaniu też najlepszy nie byłem. W tym samym dniu premierę mieć będzie inny sequel – Sicario 2: Soldado. Do kategorii blockbusterów zapewne zaliczyć go nie będzie można, bo raczej nie dla frekwencyjnego rekordu go stworzono, ale sympatycy mocnej sensacji najpewniej zwrócą na niego swoją uwagę. Najwyraźniej klimat jedynki zachowano (mimo zmiany reżysera), a Del Toro znowu pokaże klasę. Nic, tylko zacierać ręce.

SIERPIEŃ

W sierpniu wraca Marvel, ale w swym bardzo ciekawym wydaniu. Tak bowiem postrzegam Ant-Mana, czyli człowieka zdolnego do zmniejszenia się do rozmiaru mrówki. Jego perypetie w pierwszej części oglądało mi się bardzo dobrze, gdyż odznaczały się odpowiednią dozą humoru i przyjemnego w odbiorze absurdu. Duża w tym zasługa Paula Rudda, który wyrasta na największego jajcarza wśród gromkopierdnych mścicieli. Podejrzewam, że część druga może mieć podobny klimat – wszak na pokładzie ten sam reżyser – i pewnie nie tylko ja na nią czekam. Miejmy nadzieje, że widzów nie odstraszy polski tytuł, Ant-Man i Osa (8 sierpnia), który brzmi dokładnie tak samo zabawnie jak niejeden żart głównego bohatera.

Sierpniowe słońce sprzyjać będzie także wypadom nad wodę. Twórcy The Meg (10 sierpnia) taki też sposób na wypoczynek nam proponują. Ale strzeżcie się: wody i tym razem pozostaną niespokojne. Swego czasu przed zabawą w wodzie ostrzegał Steven Spielberg w swoich Szczękach, a twórcy The Meg najwyraźniej chcą zrobić wszystko, by dać kinu największego rekina w historii. Porównań się ten film nie ustrzeże, ale z tego co widać po zwiastunie mamy tu raczej do czynienia z B-klasową zgrywą, która, tak jak Pirania sprzed kilku lat, ma na celu wywołać w widzu nie tyle strach, co uśmiech politowania na skutek mierzenia się z niegroźnym w odbiorze kiczem. Dołóżmy do tego wnerwionego Jasona Stathama i mamy gotowy hit. Nie wiem jak wam, ale mi bijąca z daleka niedorzeczność The Meg w niczym nie przeszkadza i już teraz zacieram ręce na seans.

Inne propozycje sierpnia:

Bez litości 2, czyli Denzel Washington po raz kolejny chwyci za gnata i wymierzy sprawiedliwość.

Krzysiu, gdzie jesteś?, czyli Kubuś Puchatek pomiędzy żywymi aktorami.

WRZESIEŃ

W finale sezonu letniego największą szansę na zdobycie box office’u mają dwa filmy operujące grozą. The Nun (7 września) to horror traktujący o demonicznej zakonnicy, która straszyła już drugiej Obecności. W przypadku The Nun mamy zatem do czynienia z kolejnym spin-offem głośnego horroru Jamesa Wana – jak bowiem pamiętamy, w tym samym uniwersum jest też Annabelle. Patrząc na wyniki finansowe wszystkich filmów tej serii, trudno nie traktować horroru Corina Hardy’ego jako potencjalnego hitu. Bo nawet jeśli coś pójdzie nie tak i film okaże się gniotem, z uwagi na swój (jak mniemam) niski budżet pewnie i tak zdoła zwrócić się dziesięciokrotnie. Właśnie dlatego horrory to najbardziej opłacalny biznes dla filmowców.

Większym pewniakiem jest jednak Predator (21 września) Shane’a Blacka. Po ponad trzydziestu latach od pamiętnego filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem i ośmiu od ostatniego filmu z serii, w końcu wracamy do polowania organizowanego przez najsłynniejszego łowcę kina science fiction. Shane Black, który jako aktor wystąpił w pierwszym Predatorze, wraca teraz, by w roli reżysera i scenarzysty przywrócić świetność swej ulubionej postaci. Słusznie zaprosił do zabawy Boyda Holbrooka, którego gwiazda świeci coraz jaśniejszym blaskiem. Losy Predatora były różne, ale popkultura o nim nie zapomniała – a już na pewno nie zapomnieli o nim fani. Jedyną rzeczą, o którą można się obawiać, to pułapka powtarzania oklepanych schematów serii. Wpadł w nią Nimrod Antal swoim Predators, który aż za bardzo chciał wkupić się w łaski fanów. Oby film Blacka wypracował własną osobowość i zdołał solidnie nami wstrząsnąć. Tego reżyserowi i nam życzę.

Inne propozycje września:

Mała stopa, czyli jedyny film animowany, który może w tym sezonie zagrozić Iniemamocnym, na których, jak wiadomo, i tak nie ma mocnych.

Johnny English: Nokaut, czyli powrót najśmieszniejszego szpiega, będącego alter ego Jasia Fasoli.

*

I to byłoby na tyle. Tuż po letnim sezonie w kolejnych miesiącach co prawda także do kin trafiać będą wysokobudżetowe widowiska, mające chętkę na naszą kasę, ale będzie już za zimno, by wybrać się na nie do kina. Innymi słowy, nie pasowały do tego ciepłego zestawienia.

Według mnie to w wymienionych wyżej filmach znajduje się ten jeden, który okaże się największym hitem, blockbusterem numer jeden tego roku. Na który z nich  czekacie najbardziej? Oddajcie swój głos w ankiecie.

[socialpoll id=”2498642″]

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA