KOSZMARNE FILMY, które POWINIENEŚ ZOBACZYĆ chociaż raz
Sherlock Holmes (Asylum, 2010)
Nie ma osoby, która nie wiedziałaby, kim jest Sherlock Holmes. Najsłynniejszy detektyw na świecie pojawił się w kilkudziesięciu opowiadaniach napisanych przez wspomnianego Conana Doyle’a. To także ikona popkultury i ważny fundament, jeżeli chodzi o gatunek, jakim jest kryminał. Postać pojawiła się w setkach adaptacji, readaptacji i w ramach nawiązań w różnego rodzaju produkcjach. Nikomu innemu nie udała się ta sztuka, jeżeli nie liczyć Jezusa. W 2010 roku słynne już studio Asylum postanowiło również dołożyć do tego swoją cegiełkę, tworząc własną, tandetną wersję przygód detektywa z Baker Street. I czegóż w tym filmie nie ma. By nie psuć nadmiernie zabawy, wspomnę tylko, że mamy raptory, roboty, wielkie ośmiornice i smoki. Jeżeli to jeszcze was nie przekonało, to absolutnie nie mam pojęcia, co by mogło. Oczywiście to klasyczny wręcz przykład mockbustera, który sprawia, że historia o Sherlocku zostaje wyniesiona na zupełnie nowy, nieznany do tej pory poziom, tak absurdalny, że bardziej już być nie może.
Włóczęga ze strzelbą (Hobo with a Shotgun) (2011)
Film prezentuje idealne wręcz połączenie, o którym marzył nie raz, nie dwa niejeden fan kina klasy Z, albowiem za głównego bohatera bierze Rutgera Hauera i daje mu broń, by rozprawił się z miejscowymi bandytami. Twórcy sięgają więc po motyw wściekłego gościa walczącego z bandytami i doprowadzają ów motyw do totalnego ekstremum; aby nie zdradzać zbyt wiele, napiszę tylko, że emocje sięgają zenitu i niejedna łza zostaje uroniona. Mamy w tym filmie także przerysowaną do granic możliwości przemoc; sama w sobie jest ona przedstawiona w tak graficzny sposób, że koniec końców obraz ten okazuje się niezamierzoną parodią parodii filmów, które sam parodiuje. Oczywiście stawka w tym przypadku jest najwyższa z możliwych, a sam konflikt w punkcie kulminacyjnym przybiera wręcz rozmiary biblijne. Jednak niech was to nie zwiedzie, gdyż nie jest to typowa bezmyślna strzelanka. To dzieło wyjątkowe, które należy kontemplować wielokrotnie.
Rekinado (2013)
Podobne wpisy
W roku 2013 stacja Syfy zadebiutowała ze swoim małym projektem zatytułowanym Rekinado. Była to mieszanka totalnej kampowej głupoty, która skupiała się na absurdalnej pogodowej anomalii, jaką było tornado wypełnione rekinami, pustoszące Los Angeles. Dostaliśmy więc orgię tanich efektów specjalnych, wypełnioną żartami, które były tak suche, że śmieszyły na każdym kroku, oraz trzecioligowymi aktorami, którzy próbowali zachować na planie kamienną twarz. Co prawda efekt końcowy był marny, ale kombinacja ducha filmów z lat 80. oraz sam tytuł przyciągnęły widzów przed ekrany telewizorów, a Rekinado stało się światowym fenomenem. Idąc za ciosem, twórcy co roku wypuszczali kolejne części, których akcja działa się w najróżniejszych miejscach, od Nowego Jorku po kosmos, i które wprowadzały zupełnie nowe postacie, do tej pory pojawiające się przede wszystkim w filmach klasy Z. Schemat jednak pozostał ten sam: trzecioligowi aktorzy mierzą się z czwartoligowymi rekinami w CGI, a wszystko okraszone jest nawiązaniami do dużo lepszych produkcji. Dodatkowo dostajemy nowe wersje nazwy “rekinado” – “roponado”, “safarinado”; ograniczeniem jest tu jedynie kreatywność twórców. Jest to bez wątpienia pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów kina klasy B, zapomnianych gwiazd, beznadziejnych żartów, które i tak śmieszą, oraz dla osób chcących się po prostu na chwilę odprężyć i zanurzyć się w tę jazdę bez trzymanki – ta koniec końców okazuje się całkowicie bez sensu.
Pająk gigant (Big Ass Spider!) (2013)
Jeżeli pokochaliście Rekinado, to bez wątpienia ta propozycja jest dla was wręcz idealna. Produkcja z 2013 roku niejako składa jeden wielki epicki hołd filmom, w których gigantycznych rozmiarów pajęczaki napadają na miasto. To po raz kolejny przykład dzieła w pełni świadomego swoich korzeni oraz do samego końca starającego się pokazać, że jest produkcją z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko niskobudżetowym horrorem klasy B, który normalnie trafiłby bezpośrednio do dystrybucji w sklepach typu Biedronka, a który początkowo zatytułowany był Dino Spider. Na późniejszym etapie producenci filmu domagali się jednak zmiany na Megapająk, ale reżyserowi udało się ich przekonać do pierwotnej wersji. Film warto zobaczyć, gdyż pełen jest miłości do gatunku, jakim są bardzo złe filmy, oraz do dużych owadów i pajęczaków atakujących miasta.
Maczeta zabija (2013)
Postać Maczety po raz pierwszy pojawiła się w kontekście fałszywych trailerów, które ukazały się w trakcie promocji projektu Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza zatytułowanego Grindhouse. W bardzo krótkim czasie postać zaczęła żyć własnym życiem i stała się dumnym przedstawicielem gatunku określanego jako mexploitation. Widzowie byli wręcz wniebowzięci: tak poziomem prezentowanej przemocy, jak genialnym wręcz castingiem. Jednak to część druga przekroczyła wszelkie możliwe granice, dając nam kontynuację, która wszelkie możliwe szaleństwo postawiła na pierwszym miejscu, nawet przed jakimkolwiek scenariuszem. Twórcy serwują nam chyba najlepsze otwarcie ever – puszczony w nim zostaje trailer kolejnej części, w której Maczeta będzie zabijał… w kosmosie. Ten szalony miszmasz może poszczycić się także po raz kolejny gwiazdorską obsadą, do której dołączył między innymi Mel Gibson, mający misję zniszczenia świata. Dzieło podzieliło krytyków i zdobyło uwielbienie fanów, dlatego warto po nie sięgnąć w jeden z sobotnich wieczorów, gdy potrzebujemy totalnej jazdy bez trzymanki.
RETURN TO NUKE ‘EM HIGH Volume 1 (2013)
Lloyd Kaufman to dzisiaj człowiek instytucja; jego wytwórnia filmowa zainwestowała czas i pieniądze w człowieka, który wiele lat później dał światu Strażników galaktyki. Jak powszechnie wiadomo, James Gunn swoje pierwsze kroki stawiał właśnie w studiu Troma. Jeżeli chodzi zaś o Kauffmana, to można o tym człowieku powiedzieć praktycznie wszystko, choć nikt by się nie spodziewał, że ten uśmiechnięty pan w muszce tworzy absurdalne filmy ociekające seksem, nagością, krwią, flakami i czym tylko popadnie. Tworzy on bowiem dzieła nieszablonowe, śmieszne, a co najważniejsze, niskobudżetowe; widz może przez długi czas cieszyć się seansem, nie do końca na poważnie. Spośród wielu zacnych tytułów, które znajdują się na koncie wytwórni, postanowiłam do niniejszego zestawienia wybrać sequel filmu Class of Nuke ‘Em High. Mamy więc Amerykę XXI wieku i bohaterów, którzy masakrują ją nie gorzej niż nieżyjący już George Carlin. Dorzućmy do tego jeszcze dwie niezwykle gorące blogerki-lesbijki sprzeciwiające się dewastacji środowiska, a otrzymamy film idealny na niejedno popołudnie. W dodatku narrację do tego filmu czyta sam Stan Lee.