Były już tytuły klasyczne, były też te mniej znane fanom gatunku, przyszła zatem kolej na odrobinę kontrowersji. Czy Egzorcysta III jest filmem lepszym od kultowego oryginału? Trzecią część Egzorcysty uznaje się za bezpośrednią kontynuację dzieła Friedkina z 1973 roku. Dlaczego zatem przy tytule stoi rzymska liczba „III” zamiast „II”? A dlatego, że sequel Johna Boormana był po prostu oburzająco słaby. Egzorcystę III wyreżyserował William Peter Blatty, a więc autor scenariusza oryginału i powieści Legion, na podstawie której powstał scenariusz trzeciego (drugiego, jeśli pominiemy Heretyka) filmu. Tym samym na prawowitą kontynuację legendarnego horroru przyszło widzom czekać ponad piętnaście lat. Tak długi czas, a także pojawienie się „heretyckiego” sequela oraz ciągłe naciski na reżysera ze strony studia spowodowały, że dzieło Blatty’ego należy do najbardziej „pociętych” i niedocenionych filmów grozy wszech czasów.
Przejdźmy jednak do konkretów. Egzorcysta III to przede wszystkim dzieło zupełnie inne od oryginału. To raczej kryminał/thriller z elementami okultystycznymi. Dzięki temu obraz Blatty’ego jest momentami tworem lepszym pod względem stylu i treści, a także nawet bardziej złożonym od jedynki. Skupienie się na postaci Kindermana (wspaniały George C. Scott) walczącego z demonami to bowiem nic innego, jak przedstawienie symbolicznej i odwiecznej walki archetypicznego dobra ze złem, która dostarcza niezwykłych moralnych dylematów. Zestawiając to z „reportażem” o egzorcyzmach na opętanej przez szatana dziewczynce i ukrytym bardzo głęboko pod kolejnymi efektownymi wygięciami ciała Lindy Blair traktacie o wierze i odkupieniu Egzorcysty A.D. 1973, wygląda na to, że trzecia (druga) część serii ma więcej do zaoferowania, przynajmniej jeśli chodzi o walory horroru psychologicznego.
Do zalet trzeciej (drugiej) części należy dodać jeszcze legendarny i zawsze skuteczny szpitalny jump scare, fenomenalną grę aktorską Brada Dourifa, niesamowity klimat tajemnicy i przepiękne dialogi. No dobra – przyznam, że bardzo boję się filmów o egzorcyzmach, a stało się tak właśnie po obejrzeniu dzieła Friedkina. Pamiętam, że obraz ten wzbudził we mnie nie strach, lecz przerażenie. Dlatego właśnie wolę trójkę (dwójkę), której idealna wersja niestety nie istnieje. Egzorcysta III zdecydowanie lepiej działa na wyobraźnię, jest bardziej subtelny. Myślę, że Blatty bez ograniczeń studyjnych byłby naprawdę blisko sequela lepszego od oryginału (w powszechnej opinii), bo jego dzieło opowiada ciekawszą historię, a z całym swoim psychologicznym ciężarem jest, mimo wszystko, trochę łatwiej przyswajalne; znalazło się w nim nawet miejsce na odrobinę humoru. Jakoś po prostu lepiej się w tym odnajduję.
Chociaż autorem drugiego Blade’a jest Guillermo del Toro, meksykański twórca nie był pierwotnie w ogóle brany pod uwagę do roli reżysera tej kontynuacji. Wszystko zmieniło się po ustąpieniu Stephena Norringtona, odpowiedzialnego za pierwszą część przygód pół wampira, pół człowieka. Wybór del Toro okazał się strzałem w dziesiątkę. Twórca Kręgosłupa diabła przeniósł mroczną opowieść o superbohaterach na terytorium stylowej grozy. Nie oznacza to jednak, że zupełnie się od jedynki odciął; raczej wykorzystał to, co zadziałało w oryginale i dał widzom jeszcze więcej. Dopracowany scenariusz, oszałamiające efekty specjalne, klimatyczna muzyka i świetne aktorstwo z urodzonym do tej roli Wesleyem Snipesem na czele sprawiły, że Blade: Wieczny łowca II pozostawił część pierwszą daleko w tyle.
Jeśli chcecie zapoznać się z innymi, również nowszymi kontynuacjami filmów grozy, odsyłam was do zestawienia Gracji Grzegorczyk.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach, które z horrorowych sequeli są waszym zdaniem lepsze od oryginałów.