Kontynuacje HORRORÓW lepsze od ORYGINAŁÓW
Amityville II: Opętanie (1982)
Podobne wpisy
Oto sequel, który według fanów serii filmów o nawiedzonej rezydencji na Long Island jest w rzeczywistości prequelem produkcji Horror Amityville (1979). Wskazuje na to prawdziwa historia domu w tytułowej miejscowości. Otóż zanim wprowadzili się tam znani z pierwszego filmu państwo Lutzowie, w charakterystycznej, pokrytej sidingiem elewacyjnym chacie doszło do tragedii. Niejaki Ronald Joseph „Butch” DeFeo zamordował tam swoich rodziców, a także rodzeństwo. Opisane powyżej zdarzenie znajduje swoje odzwierciedlenie w Amityville II: Opętaniu z 1982 roku, jednak produkcja ta dość jest luźno oparta na tych faktach. Być może to jedynie częściowe powiązanie z prawdziwą historią wpłynęło na lepszą jakość tego obrazu w stosunku do poprzednika. Zaznaczę może jeszcze tylko, że w żadnym wypadku nie uważam drugiej części Amityville za horror wybitny, ale jest ona w moim odczuciu zdecydowanie lepsza od jedynki. Szanuję przede wszystkim bijące z kontynuacji Damianiego szaleństwo i odwagę, które sprawiają, że obraz ten bardziej niż do kina nadaje się do samochodowych grindhouse’ów. Jak inaczej niż szaleństwem nazwać bowiem trzeci akt tego obrazu, w którym reżyser, wykorzystując praktyczne efekty specjalne, garściami czerpie z Egzorcysty, by pod sam koniec przemienić opętanego w dziwnego potworka? Czy z kolei odwagą nie jest intensywne wykorzystywanie w horrorze tematów tabu, aby maksymalnie zaniepokoić odbiorcę? Zamiast więc co chwila odgrzewać kotleta z Amityville warto wziąć przykład z Damianiego, bo w jego szaleństwie jest jakaś, może pokraczna, ale jednak metoda.
Martwe zło 2 (1987)
Kontynuacja Martwego zła (1981) na nowo zdefiniowała pojęcie sequela filmowego z gatunku horroru. To przecież nie tylko ciąg dalszy oryginału wpisujący się w ramy kina grozy, ale również parodia pierwszej części. Humorystyczne elementy z reżyserskiego debiutu Sama Raimiego stały się w „dwójce” jeszcze wyraźniejsze. Martwe zło 2 to kino, które zostało zrodzone z miłości do gatunku. Raimi podrzuca fanom horrorów dobrze znane oraz lubiane tropy i śmieje się z nich, żeby nie popadać w niepotrzebne powielanie klisz. Kontynuacja Martwego zła to zatem jeszcze więcej energii, zabawy, śmiechu i, co najważniejsze, strachu. Ogromna w tym zasługa świetnego występu Bruce’a Campbella, którego postać natychmiast obwołano kultową.
Mordercze kuleczki II (1988)
Niech was nie zwiedzie radosny polski tytuł tego filmu. Mordercze kuleczki Dona Coscarelliego to dzieło pozostawiające widza z grymasem konsternacji, który wkrótce później przemienia się w uśmiech zadowolenia. Phantasm (nie będę już was męczył rodzimym tytułem, obiecuję) jest produkcją dość osobliwą i na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że nic w niej nie gra, jak powinno. Mimo ułomności scenariusza, montażu i efektów (Coscarelli w wieku 23 lat samodzielnie napisał do filmu scenariusz, samodzielnie także go nakręcił i zmontował) obraz ogląda się jednak naprawdę dobrze, co zresztą znalazło potwierdzenie w liczbie sprzedanych biletów. Phantasm okazał się hitem, a hity muszą przecież mieć swoje kontynuacje. Twórcy drugiej części dysponowali przede wszystkim zdecydowanie większym budżetem od oryginału, co zresztą od razu rzuca się w oczy. Ponadto jest to dzieło mniej surrealistyczne od jedynki i przez to bardziej strawne. Phantasm II to porywający, pędzący na złamanie karku horror drogi (nie bogaty, ale w podróży). Więcej tu także celowego humoru (dużo inteligentnych odniesień do Martwego zła), akcji, krwi i nagości, a więc wszystkiego, co fani kina grozy lat 80. cenią sobie najbardziej. Strzeżcie się kuleczek Wysokiego Mężczyzny.