KOBIETY RZĄDZĄ POLSKIM KINEM. Wielkie kariery i nowe szanse
W 2013 roku pokaz specjalny Bejbi Blues Kasi Rosłaniec otworzył wystawę i przegląd Different Ages, Different Voices: Polish Women in Film zorganizowane w nowojorskim Museum of Modern Art. Trudno o krótsze i celniejsze hasło opisujące polskie kino kobiet.
Mimo że powojenna kinematografia rozpoczyna się od mocnego, kobiecego akcentu – Ostatniego etapu Wandy Jakubowskiej – to zdecydowanie nie mamy długich tradycji na tym obszarze sztuki. Jeżeli szukać przyczyn takiego stanu rzeczy, to można by się zgubić w gąszczu kolejnych elementów składowych kultury. Jednym z najbardziej wyrazistych jest zapewne brak silnej, zakorzenionej w przeszłości myśli emancypacyjnej; innym mogłyby być niesprzyjające warunki produkcyjne. Kino kobiet – co znamienne, że nie “kino kobiece” – to raczej pojedyncze, silne indywidualności stawiające przede wszystkim na autorski styl, niewpisujące się w żaden dookreślony program czy manifest. Gdyby poszukać natomiast konkretnego punktu na mapie polskiej historii kina, byłoby to zapewne Kino Moralnego Niepokoju, od którego należy rozpocząć opowieść o wielkich karierach, wielkich straconych szansach i wielkich artystach różnego pokroju.
Wielkie damy
Z perspektywy czasu i standardowej wiedzy standardowego widza najbardziej rozpoznawalnymi Polkami poza granicami kraju pozostają Agnieszka Holland i Małgorzata Szumowska. Ich międzynarodowa rozpoznawalność już dawno wykroczyła poza kanwy płciowych rozróżnień (jako kobiet (!) odnoszących sukcesy w tej branży), a traktowana jest w znacznie szerszym, narodowym kontekście (jako reprezentantów (!) Polski odnoszących sukcesy).
Obie jednak znacznie więcej dzieli, niż łączy. Agnieszka Holland wyjechała z kraju w odpowiednim momencie, w 1981 roku, by rozwinąć międzynarodową karierę. Dzisiaj pracuje z największymi i dla największych, bynajmniej bez żadnych kompleksów. Wówczas nie tylko odnalazła się w nowym, niekomunistycznym świecie, co nie udało się chociażby Jerzemu Skolimowskiemu, ale miała również dużo szczęścia i odwagi. Zaczynała jednak od asystowania u Krzysztofa Zanussiego czy Andrzeja Wajdy, stawiała swoje pierwsze kroki w świecie filmu, kiedy u nas działo się Kino Moralnego Niepokoju. Zrealizowała chociażby tak pamiętne filmy jak Aktorzy prowincjonalni czy Kobieta samotna, od początku ujawniając swój wyczulony zmysł obserwacji i wiwisekcji ludzkich charakterów. Jednak kino Holland jest bardziej męskie niż kobiece, posługując się stereotypowymi kategoriami. W owych dwóch wspomnianych tytułach jej bohaterki to postaci zgnębione przez okoliczności, gnące się pod jarzmem niesprawiedliwego świata, pod własną (nad)wrażliwością, odnoszące sukcesy niebotycznie nieproporcjonalnym kosztem. Nie było wtedy w jej twórczości kobiecego buntu czy niezgody – takowe zaczęły pojawiać się dopiero później, wraz z rozwojem kariery, kiedy Holland „nabrała” charakteru, wyrazistości czy wręcz bezkompromisowości (jak w Europie, Europie, jednym z najważniejszych europejskich tytułów poruszających temat wojny).
Podobne wpisy
Małgorzata Szumowska to zupełnie inna artystka, niejako od pierwszych, jeszcze krótkometrażowych i dokumentalnych projektów skazana za międzynarodowy sukces. Przeglądając listę jej osiągnie i odhaczając kolejne zachwycone festiwale, nie bez zaskoczenia patrzy się na kolejnego, tegorocznego Niedźwiedzia w jej rękach za reżyserię Twarzy. Jej debiut, Szczęśliwy człowiek, nie tylko od razu trafił na światowe salony, ale znalazł się na liście filmów rekomendowanych przez krytyków “Variety”, sama reżyserka stała się „person to watch” dla magazynu “Time”. Scenariusz do następnego filmu, Ono, został doceniony na festiwalu w Sundance, a sam projekt okazał się kolejnym okryciem roku. Dalsza twórczość (33 sceny z życia, Sponsoring, W imię, Body/ Ciało) to w przeważającej większości korowód sukcesów. Chociaż pozornie można zarzucić Szumowskiej dobieranie skandalicznych tematów, które siłą rzeczy budzą zainteresowanie szerszej publiczności, to nie oszukujmy się, iż jest to jej przepisem na karierę. Trudno stwierdzić jednoznacznie, jaką drogę twórczą sobie obrała, bo właśnie niejednoznaczność jest jedną z najsilniejszych cech jej twórczości. Szumowska łączy w swoich historiach dynamizm opowiadania i sprawność realizacyjną z subtelnością. Próbując streszczać kolejne tytuły, łatwo wpaść w psychologizujące pułapki, które nie oddają uniwersalnego sensu jej dorobku, jakiejś enigmatycznej „sfery wyższej”, po której porusza się reżyserka, zjednując sobie publiczność z różnych zakątków świata.