KOBIETO, DAJ GŁOS. Przecież go masz…
Jeśli już w klimatach prawniczych jesteśmy – Legalna blondynka (2001) to urocza komedyjka z Reese Witherspoon w roli głównej. Dziewczyna z Beverly Hills staje na uszach, żeby dostać się na wydział prawa w Harvardzie, bo tam studiuje jej wymarzony misiaczek. Elle zdaje wcale nie łatwy egzamin LSAT, ale to nie wyniki jej testu decydują o przyjęciu jej na wydział, a fakt, że w swoim videozgłoszeniu prezentuje się w bikini na basenie. Takiej tu jeszcze nie mieliśmy, zachwyca się obleśnie rada wydziału – w 100% męska. Elle podejmuje wyzwanie i wytrwale pracuje, zdobywając niezłe oceny. Jej wysiłek przynosi konkretne owoce – dziewczyna dostaje się do niewielkiej grupy studentów, wybranych przez profesora Callahana do pracy przy procesie roku. I znów okazuje się, że to nie jej wyniki w nauce o tym decydują – pewnego wieczoru Callahan zaprasza ją do swojego gabinetu na krótką rozmowę sam na sam, podczas której jego ręka ląduje na jej kolanie. Elle ma być ozdobą i nie tylko. Zaś jej koleżanka Vivian, nieco mniej atrakcyjna, w zespole Callahana wykorzystywana jest głównie do parzenia kawy i wynoszenia brudnych filiżanek. Prawo to męski świat, kochanie.
W męskim świecie znalazła się też kapitan Jordan O’Neil (G. I. Jane, 1997). W ramach kampanii prowadzonej przez senat Stanów Zjednoczonych i pod specjalnym patronatem senator Lillian DeHaven młoda kobieta zostaje przeniesiona do obozu szkoleniowego elitarnej jednostki komandosów. Narażona nie tylko na obciążenia fizyczne, związane z morderczym treningiem, ale i na szereg uwłaczających, seksistowskich komentarzy i gestów, Jordan (Demi Moore) nie poddaje się, aby udowodnić mężczyznom, że jest równie wytrzymała jak oni. Aby osiągnąć cel, gotowa jest na wiele – obcina swoje długie włosy przy samej skórze, wprowadza się do męskiego baraku. Nie życzy sobie „specjalnego” traktowania. To wszystko niemal idzie na marne, kiedy ten sam senat, i ta sama senator DeHaven, którzy postanowili skierować ją na to szkolenie, podczas kolejnych kuluarowych rozmówek dochodzą do wniosku, że powodzenie operacji nie będzie korzystne dla ich interesów. Robią z Jordan dziwadło o skłonnościach homoseksualnych i napuszczają na nią media. Zadziwiająco, jak na świat współczesny, łatwo im to przychodzi.
Jest taka filozofia życiowa, która nakazuje się cieszyć małym. Krok po kroku, mówi, popatrz, jak daleko już zaszłaś, a nie, ile jeszcze drogi przed tobą. Ciesz się tym, co masz, możesz pracować, możesz głosować, możesz wyjść na ulicę i krzyczeć. Nie jesteś, a być mogłaś, traktowana jak inkubator. Popatrz na Opowieść podręcznej (2017), to mogło ci się przytrafić, a przecież tak nie jest.
Nie jest?… Może nie wszędzie. Może nie zawsze. Ale gdzieś. Ale czasami. Wciąż są na tym świecie kobiety, które żyją w Republice Gileadu. I choćby to była jedna, to będzie to o jedną za dużo.
Podobne wpisy
A zatem, kobieto, daj głos. Pokaż, że potrafisz. Kiedyś stanęłaś na barykadzie i wywalczyłaś sobie możliwość wrzucenia do urny świstka papieru. Chyba ci to nie wystarcza?… Spróbuj zmienić sposób myślenia o własnej płci i zacznij od człowieka w lustrze, jak to pięknie śpiewał Król Popu.
Korpogwiazdy i kury domowe, nie skaczcie sobie do oczu. Każda z was ma prawo żyć, jak chce. Matki, nie zabijajcie się w sieci o to, czy karmić piersią czy butelką. To wasze dzieci was ocenią, nie grupy awatarów na fejsie. I jeszcze nie dzisiaj. Kobieto, uszanuj siebie i uszanuj swoje siostry, bo zmagają się z tym samym, co ty. Z niezrozumieniem, czyimś złym językiem, pogardą, szklanym sufitem, którego nie przebijesz niczym, nie tylko głową. I dopóki nie staniemy razem, jak kiedyś, domagając się prawa nie tylko do udziału w wyborach, ale do dokonywania wyborów – naszych, własnych, dużych i małych, każdego dnia, ten sufit każdą z nas będzie dusił. Tego chcesz, kobieto?
korekta: Kornelia Farynowska