Kategoria: najlepszy film NIENOMINOWANY, czyli najwięksi PRZEGRANI nominacji do Oscara
Portret kobiety w ogniu
Wspomniałem powyżej, że kategoria filmów nieanglojęzycznych/międzynarodowych jest chyba najbardziej bezlitosną spośród wszystkich sekcji oscarowych. Jeszcze bardziej niż w przypadku Wysokiej dziewczyny widoczne jest to być może w odniesieniu do Portretu kobiety w ogniu Céline Sciammy, który nie został nawet wystawiony do rywalizacji o statuetki jako kandydat Francji. I trudno tu mówić o niesprawiedliwości na poziomie narodowym – kraj nad Sekwaną reprezentują nominowani do nagrody Nędznicy, film również świetny i zasługujący na docenienie – choć może to jednak Portret byłby bardziej „oscarowym” kandydatem, z szansą na zrobienie nieco większego zamieszania w nominowanym gronie. Biorąc pod uwagę, jak znakomite opinie zbierał na całym świecie Portret… i jaką jakość prezentuje – na polu reżyserskim, scenariuszowym, aktorskim i wizualnym – naprawdę szkoda, że jego walory artystyczne nie przełożyły się na symbol międzynarodowego uznania, jakim pozostają nominacje oscarowe. Film Sciammy mógłby zresztą rywalizować nie tylko w kategorii międzynarodowej, ale (skoro w tym roku i tak doszło do sporego przełamania amerykańskiej hegemonii w najważniejszych sekcjach) i najlepszej reżyserii, zdjęć oraz ról żeńskich. Portret kobiety w ogniu to nie tylko jeden z najlepszych tytułów 2019 roku, ale i najprawdopodobniej film, który szybko stanie się klasyką kina – na pewno jednak nie stanie się laureatem Oscara 2020.
Midsommar. W biały dzień
Patrząc na nominacje z ostatnich lat, można wyczuć, że powoli zmieniają się trendy hollywoodzkiego mainstreamu i do głosu przy rozdaniach najważniejszych nagród dochodzą filmy do niedawna kojarzone z rynkiem odległym od prestiżowych nagród Akademii – przede wszystkim horrory i filmy alternatywne. W tym roku sukcesem tego nurtu jest nominacja za najlepsze zdjęcia dla Lighthouse – wizjonerskiej i radykalnie niemainstreamowej groteski Roberta Eggersa. Pominięty został jednak inny film wywodzący się z nowej fali horroru, który w 2019 roku narobił sporo zamieszania, a mianowicie Midsommar. W biały dzień. Film Ariego Astera nie wszystkim musiał przypaść do gustu (choć z drugiej strony był zdecydowanie bardziej przystępny od Lighthouse), jednak nawet jego przeciwnicy przyznają, że to dzieło fenomenalne na poziomie realizacji. Nominacje za najlepsze zdjęcia, montaż i muzykę powinny trafić do Midsommar bez zawahania ze strony Akademii, a na docenienie zasługiwała też chociażby obejmująca współczesną pogańską wioskę scenografia. Ari Aster nie należy chyba do ulubieńców głosujących – rok wcześniej jego debiutanckie Dziedzictwo. Hereditary zostało (skandalicznie) pominięte przy okazji roli głównej Toni Collette. W tym roku grono tych, którzy mogą czuć się w związku z przeoczeniem dzieła Astera rozczarowani, jest jeszcze większe.
Waves
Kłamstewko nie było jedynym filmem, z którym nadzieje oscarowe mogło wiązać studio A24. 2020 nie był jednak najwyraźniej dobrym rokiem dla dramatów rodzinnych w ogóle – tak jak komediodramat Lulu Wang, pominięta została emocjonalna bomba Treya Edwarda Shultsa – Waves. Opowieść o rozdartym przez tragedię rodzeństwie nie była być może wizjonerskim strzałem na poziomie Moonlight (do którego film Shultsa bywa często porównywany), jednak to z pewnością bardzo dobry film, rozpisany na jaskrawych, ale trafiających do serca emocjach i wybijający się zmysłową warstwą wizualną, otulającą trzy świetne role – Kelvina Harrisona Jr., Taylor Russell i Alexy Demie. Waves, choć porusza się w znajomych rejonach, wnosi do podgatunku dramatycznych opowieści o rodzinie pewną świeżość, a w pozbawionym lęku, bezpretensjonalnym wchodzeniu w rozedrgany świat młodzieńczych problemów jest trudny do podważenia urok. Szkoda, że coraz bardziej wygląda na to, że będzie to film raczej niezauważony w szerszych dyskusjach. Nawet jedna nominacja w „pobocznych” kategoriach (zdjęcia, naprawdę!) oddałaby sprawiedliwość filmowi Shultsa, choćby jako docenienie tego, że stara się robić coś kreatywnego z rozpoznawanymi od lat motywami.
Atlantyk
Na koniec jeszcze krótkie postscriptum do mojego poprzedniego tekstu, poświęconego najbardziej niedocenionym filmom dekady. Okazuje się, że umieszczenie w tamtym zestawieniu senegalskiego Atlantyku Mati Diop było prorocze – pomimo obecności na shortliście kategorii „Najlepszy film zagraniczny” nie otrzymał nominacji do statuetki, co uznać można za porażkę tego zjawiskowego filmu, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że filmem, który wypchnął dzieło Diop z zestawu, było przypuszczalnie Boże Ciało – pomimo niezaprzeczalnej jakości dzieło mniej porywające niż Atlantyk i dalsze niźli senegalski konkurent od elektryzującego poziomu Parasite (czyli głównego pretendenta w tej kategorii).