search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

JOON-HO BONG i żonglerka gatunkami filmowymi. Dlaczego jego kino tak bardzo lubi QUENTIN TARANTINO?

Marcin Kempisty

15 września 2019

REKLAMA

Jednak w pewnym momencie reżyser rozszerza pole swoich zainteresowań. Wprawdzie nadal interesują go sprawy koreańskie, ale systematycznie coraz mocniej zwraca się w stronę centrum współczesnej kultury, wymierzając weń ostrze ataków. Już w The Host: Potworze (2006), historii o wielkiej jaszczurce, która zmutowała najprawdopodobniej pod wpływem wylewanych przez korporację niebezpiecznych substancji do rzeki, Bong naśmiewa się z globalnego stróża prawa. W jego optyce Stany Zjednoczone prowadzą politykę zaprzeczającą wszelkim prawom człowieka, traktującą swoich „sojuszników”, w tym przypadku Koreę, niczym ludzi drugiej kategorii. Scena, w której amerykańskie samoloty zrzucają trujące bomby na ulice w celu zamordowania potwora, żywcem przypomina naloty w Wietnamie z wykorzystaniem preparatu Agent Orange. Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest film bardzo poważny – dużo tu zgrywy z kaiju-eiga (produkcji o potworach niszczących miasta), szpilek wbijanych w ogłupione telewizją społeczeństwo, ale także słodko-gorzkiego dramatu rodzinnego.

Korporacje i Stany Zjednoczone – to dwa główne czarne charaktery w kolejnych filmach Bonga. Zarówno Snowpiercer: Arka przyszłości (2013), jak i Okja (2017) to ataki wymierzone w niszczycielską działalność żądnych władzy oraz pieniędzy struktur, której efektem jest pogrążanie się Ziemi w coraz większym ekokryzysie. W późniejszym dziele, zaprezentowanym w konkursie głównym na festiwalu w Cannes, Koreańczyk uderza w rynek mięsny ufundowany na cierpieniu niewinnych zwierząt. Portretuje firmę Mirando (na pewno wzorowaną na Monsanto) jako lewiatana pożerającego kolejne skrawki naszego globu. Przedstawiciele giganta plądrują zasoby globu, mordują istoty, a to wszystko ubierają w kolorowe szaty marketingu, byle tylko zarobić pieniądze. Wydaje się, że finalne stadium takiej zbrodniczej pracy można odnaleźć we wcześniejszym Snowpiercerze, będącym postapokaliptyczną wizją świata, w którym nie da się godnie żyć. Nikt już nie ma żadnych złudzeń – społeczeństwo jest podzielone według zasobności portfela, więc najbiedniejsi są skazani na życie w brudzie i konsumpcję jedzenia najgorszego rodzaju, zaś najbogatsi opływają w luksusy i mogą bez przeszkód marnotrawić swój czas. To bodaj jedyny film tak wyraźnie pozbawiony komicznych wtrętów, zwłaszcza że Koreańczyk umieszcza akcję w pędzącym pociągu, zamykając bohaterów w ciasnych, często ponurych pomieszczeniach.

W najnowszym filmie Parasite, nagrodzonym najważniejszą nagrodą podczas tegorocznego festiwalu w Cannes, zbiegają się wszystkie ścieżki, które Bong wytyczył w swoich wcześniejszych tytułach. Wydaje się, że to najambitniejszy projekt Koreańczyka, suma doświadczeń, nauk i przemyśleń nabytych podczas całego okresu tworzenia. Reżyser jest okrutnie konsekwentny, sumiennie odliczając chwile grozy i śmiechu, precyzyjnie mieszając składniki horroru, komedii i socjoekonomicznej analizy kondycji współczesnego społeczeństwa. Parasite jest filmem zakorzenionym w koreańskiej ziemi, mającym jednocześnie uniwersalne przesłanie, celnie definiującym sytuację wielu państw, w tym również Polski. 

Parasite

W dodatku zostaje poruszony temat niezwykle nośny, coraz częściej pojawiający się w innych dziełach kultury. To także sprawa łącząca Amerykanina z Bongiem. Tak jak Tarantino w Bękartach wojny i Django opowiadał o ofiarach wypowiadających wojnę swoim oprawcom, tak i Koreańczyk zarysowuje konflikt między dwoma całkowicie różnymi klasami społecznymi, które w pewnym momencie muszą się ze sobą zderzyć. To już kolejny film, po Snowpiercerze i Okji, w którym Bong przedstawia wolność wiodącą lud na barykady. Na szczęście nikogo w tym nie kopiuje, zachowuje całkowicie autorski styl, dzięki czemu potrafi również na chłodno ocenić skutki takiej rebelianckiej działalności. Mimo że pozostaje do szpiku kości społecznikiem, to nie zatraca się w prowadzonej przez siebie oraz jego bohaterów walce, dzięki czemu nadal to cięta ironia góruje nad powagą. 

Joon-ho Bong jest obecnie jednym z najbardziej wszechstronnych reżyserów, mającym także wpływ na kolejnych twórców. Jego produkcje są niezwykle eklektyczne, pozbawione wszelkich gatunkowych etykiet. Jeżeli ktokolwiek ma wątpliwość, czy kino jest w stanie jeszcze zaskakiwać, powinien jak najszybciej sięgnąć po twórczość koreańskiego artysty. On bowiem potrafi sprawić, że można się śmiać z ludzkich tragedii, a także dobrze bawić się przy obrazach niechybnie nadciągającej katastrofy. Jeżeli tańczyć do końca na Titanicu, to tylko przy dźwiękach orkiestry dyrygowanej przez Bonga.

Marcin Kempisty

Marcin Kempisty

Serialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go tutaj.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/