search
REKLAMA
Seriale TV

Jeszcze o SŁOWIAŃSKIM bólu d***, czyli jak się ma WIEDŹMIN Netfliksa do książek Andrzeja Sapkowskiego

Agnieszka Stasiowska

10 stycznia 2020

REKLAMA

Odcinek 6. Ginące gatunki

Oj, nie mamy szczęścia do tego smoka, nie mamy… Ale po prawdzie to i Eyck z Denesle nam się w żadnej formie na ekranie nie udał. Serialowy błędny rycerz co prawda nieco lepiej wypada niż jego polski odpowiednik, ale za to śmierć miał mocno… nieciekawą, powiedzmy, choć inne słowo ciśnie się na usta. Ten zresztą wybieg – podstępny mord zamiast konfrontacji ze smokiem – może być z tymże smokiem ściśle związany. Mityczny, złoty, według słów nadmiernie w serialu rozgadanych Zerrikanek „najpiękniejszy”, w serialu Villentretenmerth zwyczajnie nie imponuje. Dlatego też lepiej było usunąć ze scenariusza wszelkie sceny, w których stwór roznosi atakujących go w pył. Po co się bardziej ośmieszać… Ponownie za to mamy – w zastępstwie jakże żywej książkowej sceny nad przepaścią – słodko-romantyczne sceny z wiedźminem i czarodziejką w magicznym namiocie żywcem wyjętym z cyklu o Harrym Potterze. Po raz kolejny też scenariusz kładzie charakterystyczny dla prozy Sapkowskiego dowcip – Borch, interweniując w sprawie dobytku wiedźmina, przyznaje łasym chłopom, że nie nosi broni. Kwituje to jednak krótkim: „Moja broń chodzi za mną”, przedstawiając tym samym wojownicze Zerrikanki. W serialu to jedna z nich, skręcając narzucającemu się Borchowi typkowi kark, mówi: „Broń nie będzie potrzebna”. Scena o tyle niezręczna, że na pierwszy rzut oka było widać, że wojowniczki stanowią swego rodzaju straż przyboczną Borcha, przeciętny chłop cofnąłby się przed nimi bez wahania. Jednocześnie historia odarta została ze swojego smaczku – zamiast Geralta dokonującego wyboru pomiędzy apetycznymi wojowniczkami Zerrikanii mamy Geralta, który cielęcym wzrokiem gapi się we wchodzącą do karczmy Yennefer. Ta z kolei w sposób dość żałosny klei się do rycerza z Denesle. Motywy Borcha skłaniające go do przyłączenia się do wyprawy przeciwko potworowi są inne, brak też pewnego siebie szewca Kozojeda, który (pominięte w serialu nawiązanie do legendy o Smoku Wawelskim) owcą wypchaną siarką struł zieloną smoczycę.

W tym odcinku natomiast kontynuowany jest wątek fałszywego Myszowora – zgłasza się on do driad, które wydają mu Ciri – lecz nie wypełnia swojej misji. Na plus warto odnotować może nieszczególnie świeżą w pomyśle, ale nieźle wykonaną walkę Cahira z jego dopplerowskim sobowtórem.

Odcinek 7. Przed upadkiem // Odcinek 8. Coś więcej

Ostatnie dwa odcinki serii oparte są na opowiadaniu Coś więcej, które ostatecznie łączy ze sobą losy Ciri i Geralta. Obserwujemy w nich, jak Geralt zjawia się po Dziecko Niespodziankę w Cintrze i jak Calanthe próbuje go oszukać, podstawiając zamiast wnuczki inną dziewczynę (ten motyw pojawi się dopiero w dalszych tomach sagi o wiedźminie, fałszywa Cirilla Fiona zostanie przedstawiona cesarzowi Emhyrowi). Geralt przez chwilę obserwuje Ciri bawiącą się na ulicy miasta, po czym zostaje uwięziony przez królową. Podczas Rzezi Cintry przebywa w mieście i natyka się na ciało Calanthe. Mając stale w pamięci słowa Yennefer o odpowiedzialności za powierzone mu dziecko, poszukuje Ciri, lecz bez skutku.

W opowiadaniu Geralt odwiedza Cintrę, kiedy księżniczka jest jeszcze mała. Calanthe, niechętna wydaniu wnuczki, każe mu wybrać kandydata na wiedźmina spośród dziesięciu chłopców bawiących się w fosie, nie zdradzając, że nie ma pośród nich dziecka Pavetty. Wiedźmin, wiedząc to, rezygnuje ze swojego prawa do Dziecka Niespodzianki i odjeżdża. Calanthe w ostatnich słowach prosi go, żeby wrócił, kiedy rozpocznie się wojna, obiecując, że przeznaczone mu dziecko będzie na niego czekać.

Wprowadzenie elfa Dary zaburza ciągłość relacji Ciri z wiedźminem. Księżniczka w wersji książkowej o swoim przeznaczeniu wiedziała już od czasu pobytu w Brokilonie. Geralta lubiła, ufała mu, chciała mu towarzyszyć. Poszukiwanie go po ucieczce z płonącej Cintry było dla niej naturalne, a nie wynikało – jak w serialu – z polecenia babki. Dlatego też, spotykając go w gospodarstwie Yurgi i Złotolitki, gdzie Geralt trafia po walce z ghulami, radośnie wybiega mu na spotkanie. W serialu tak entuzjastyczne przywitanie się dwojga nieznanych sobie osób wypada nieco sztucznie.

Przed upadkiem wprowadza także postać Vilgefortza, młodego, lecz niezwykle potężnego maga, który spotkawszy się z Yennefer, sprowadza ją z powrotem do Aretuzy, gdzie Kapituła Czarodziejów naradza się w kwestii nadciągającej wojny z Nilfgaardem. W wersji książkowej Vilgefortz jest jedyną osobą, której kiedykolwiek udało się pokonać Geralta – i jest to niemałe osiągnięcie. W serialu nic, póki co, nie zapowiada jego potęgi. Nawet dowództwo nad magami w bitwie o wzgórze Sodden zostało mu odebrane (a przecież to jego heroizm i umiejętności w tym starciu zapewniły mu władzę w Kapitule i Najwyższej Radzie Czarodziejów). Do fabuły końcowych odcinków natomiast zostało wprowadzone spotkanie Vilgefortza z Cahirem, które być może sugeruje dalszy rozwój obu tych postaci – w przypadku Vilgefortza zgodne z duchem książki byłoby swobodne zmienianie stron konfliktu przez maga według własnego uznania.

Bitwa o wzgórze Sodden, która zajmuje większość ostatniego odcinka pierwszego sezonu serialu, nie została opisana w powieściach Andrzeja Sapkowskiego ze szczegółami, twórcy serialu mogli zatem rozegrać ją po swojemu, z zachowaniem kilku istotnych szczegółów, takich jak rana Triss Merigold, na skutek której czarodziejka nigdy już nie mogła założyć sukni z dekoltem. Tutaj wypada docenić, że scenarzyści uwzględnili ten detal w przedstawieniu bitwy. W powieściach Triss wyjaśnia, że nikt nie rozpoznał jej po bitwie, ponieważ straciła też swój znak rozpoznawczy – piękne, zawsze rozpuszczone kasztanowate włosy. Tego serial nie pokazuje; jeśli jednak zostanie to jakoś wspomniane w kolejnych sezonach, może się okazać, że te obrażenia czarodziejki nastąpiły na skutek eksplozji chaosu w wykonaniu Yennefer – w ten sposób Triss byłaby ofiarą przyjaciółki. I nie byłaby to jedyna wina Yennefer – przedstawiając jej początki, scenariusz serialu sugeruje, że pośrednio to właśnie ona winna jest wojnie, którą rozpętał Nilfgaard. To ona bowiem, nie Fringilla, miała podjąć służbę na tamtejszym dworze. Yennefer podstępem odbiera Fringilli miejsce na dworze Aedirn, a tym samym pozostawia Nilfgaard w rękach czarodziejki o zupełnie innym niż swój własny charakterze. Jest to ciekawa, acz całkowicie obca powieściom koncepcja.

Wiernie za to przedstawiony jest wątek łączący Geralta, Yurgę i Visennę. Co prawda, Yurga naprawiał koło u wozu, nie grzebał zabitych, Geralt zgodził się mu pomóc w zamian za Prawo Niespodzianki, a w opowiadaniu nie było mowy o jego dzieciństwie, a jedynie o spotkaniu z matką, która opatrzyła zadane przez ghula rany, ale są to tego właśnie rodzaju drobne odstępstwa, które – jak wspomniałam na początku tego tekstu – nie wpływają na fabułę.

Kolejne sezony serialu Netfliksa przed nami – drugi prawdopodobnie pojawi się na platformie w 2021 roku. Prawdopodobnie nawet ci fani twórczości Andrzeja Sapkowskiego, którzy sezon pierwszy Wiedźmina zmieszali z błotem, będą go oglądali. Zapewne, przyzwyczajeni do tego, jak ukochane wątki i postaci zostały potraktowane w sezonie pierwszym, nie będą już tak emocjonalnie komentować każdego odcinka i każdej zmiany. I wydaje mi się, że to właśnie jest klucz do sukcesu – przyjąć, że serial nakręcony li i jedynie na podstawie sagi, którą niejednokrotnie czytali i znają na wylot, nie będzie jej stuprocentowo wierny. I nie będzie także stuprocentowo wierny wyobrażeniom czytelników o danej postaci czy sytuacji, bo to niemożliwe – w końcu ilu czytelników, tyle wyobrażeń. Z własnego doświadczenia wiem, że jest to bardzo trudne – oglądać Geralta, Jaskra, Yennefer, którzy nie są „naszymi” Geraltem, Jaskrem, Yennefer. Ja najbardziej boję się „ich” Regisa i „ich” Milvy. Nie chciałabym, żeby zostali odmienieni… za bardzo.

Czas pokaże, jak to będzie wyglądało. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy serialu śledzą nie tylko opinie zawodowych krytyków na jego temat i zareagują na największe obawy wielbicieli Białego Wilka.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA