search
REKLAMA
Ranking

Jasna poświata PÓŁKSIĘŻYCA. Filmy TURECKIE, które warto znać

Karolina Michalska

26 września 2020

REKLAMA

5. Ostatni przystanek Kurtulus (2012)

Pozostańmy jeszcze na chwilę w temacie praw tureckich kobiet. Jeśli dla kogoś film Światło i cień w reżyserii Yeşim Ustaoğlu może wydawać się zbyt przytłaczający, a mimo to zaintrygowała go ta tematyka, warto zatrzymać się przy komediodramacie, tym razem wyreżyserowanym przez mężczyznę – Ostatni przystanek Kurtulus Yusufa Pirhasana. To historia porzuconej tuż przed ślubem psycholog Eylem (Belçim Bilgin), która wprowadza się do nowego mieszkania i po nieudanej próbie samobójczej znajduje w sobie siłę, by zmieniać życie swoich sąsiadek – kobiet, które doznały różnorakich krzywd ze strony mężczyzn. I tak mąż jednej z kobiet imieniem Goncagül (Nihal Yalcin) zupełnie nie przejmuje się jej poczuciem osamotnienia i pragnieniem posiadania dziecka, myśląc, że wszystko załatwi wręczeniem kobiecie odpowiedniej sumy pieniędzy. W filmie, chociaż jest farsą i czarną komedią, mamy także problem przemocy wobec kobiet, czego przykładem jest Gülnur (Ayten Soykök), systematycznie bita przez swojego męża Recepa (Hüseyin Soysalan). Dla niej, jej córki (Damla Sönmez) i kobiet mieszkających w sąsiedztwie takie zachowanie mężczyzny jest czymś normalnym, czemu nie mają prawa się sprzeciwić. I chociaż mają już dość okrucieństwa, którego doznają z każdej strony, chociaż się boją i wiedzą, że znikąd nie ma dla nich pomocy, bo nawet dzielnicowy jest znajomym Recepa i skargi kobiet mało go obchodzą, to kiedy Eylem zaczyna im uświadamiać, że tak dalej być nie może i muszą coś zmienić w swoim życiu – reagują oburzeniem. Eylem zakłóca bowiem znany od lat porządek. Ale kobieta nie daje za wygraną i jej rady w końcu zaczynają docierać do kobiet. A pomysł ma bardzo prosty – zaskoczyć Recepa (i innych mężczyzn) życzliwością, uczynnością i dobrym słowem. I tak wszystkie kobiety z bloku z zarzuconymi na szyje symbolicznymi fioletowymi szarfami serdecznie witają zmęczonego pracą Recepa. Niestety wizja Eylem okazuję się zbyt idealistyczna i nie zaczyna on ani skakać z radości, ani dziękować im za miłe powitanie. Jak zawsze reaguje agresywnie. Tym razem nie spodziewa się jednak tego, że kobiety odpowiedzą atakiem. I chociaż mówi się o słabej płci, obrona kończy się morderstwem, które rozpoczyna lawinę nieoczekiwanych zdarzeń.

Co mnie urzekło?

Szczerze mówiąc, największe wrażenie zrobił na mnie fakt, że reżyserem jest mężczyzna. Że temat patriarchatu, poniżania, bicia, zastraszania, gwałcenia, zdradzania kobiet podjął osobnik płci męskiej i wyszło mu to całkiem nieźle. Pirhasan w doskonały sposób igra z emocjami widzów. W jednej chwili zaśmiewamy się z groteskowych sytuacji, nawet jeśli są one dość brutalne, w drugiej jesteśmy zmuszeni do refleksji nad problemem, który dzieje się obok nas, a na który nie ma żadnego rozwiązania. Uspokoję także, jeśli ktoś obawia się, że Pirhasan zastosował czarno-biały podział postaci – czyli dobre kobiety kontra źli mężczyźni. Nie. Wśród mężczyzn występujących w tym filmie są też tacy, którym nie odpowiada to, jak kobiety są traktowane, i usiłują im pomóc. Pomimo że film ze spokojem mogę polecić każdemu, aby być sprawiedliwą wobec czytelników, muszę niestety wspomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze, w moim odczuciu film jest zbyt idealistyczny. Nie chce mi się wierzyć w to, że kobiety w Turcji mogłyby protestować w taki sposób i nikt w kilka godzin w taki czy inny sposób nie przegoniłby ich z ulic. Po drugie, chociaż – jak napisałam – film polecam każdemu, to z bólem serca przyznaję, że bardziej przypadnie on do gustu kobietom (choć mam tu nadzieję się mylić).

4. Cud w celi nr 7 (2019)

Czerwony plecak z Heidi – ten niepozorny przedmiot stał się przyczyną tragedii, która spotkała niepełnosprawnego intelektualnie Memo (Aras Bulut İynemli) oraz jego rodzinę: ukochaną córeczkę Ovę (Nisa Sofiya Aksongur) oraz dbającą o wszystko babcię Fatmę (Celile Toyon Uysal) Ale wyjaśnijmy wszystko od początku. Wspomniany już plecak, zauważony w jednym ze sklepów, staje się marzeniem Ovy. Wie ona jednak – w przeciwieństwie do swojego ojca,  który mimo iż jest dorosłym mężczyzną, na umyśle pozostał kilkuletnim dzieckiem – że przedmiot ten jest zbyt drogi na ich możliwości finansowe. Aby uzbierać odpowiednią kwotę, postanawiają sprzedawać kandyzowane jabłka. Lecz kiedy im się to udaje i szczęśliwi idą po wymarzony plecak, ten zostaje zakupiony przez podpułkownika Aydina (Yurdaer Okur). Zdruzgotany Memo szarpie jego córkę na ulicy, za co zostaje spoliczkowany. Ale to dopiero początek całego splotu zdarzeń. Kilka dni później ich drogi ponownie się splatają. Tym razem rodzina i przyjaciele podpułkownika urządzają piknik, a Memo w tym samym miejscu wypasa owce. Sprowokowany przez dziewczynkę z czerwonym plecakiem, niewiele myśląc, zaczyna ją gonić, traktując wszystko jak zabawę, ta jednak kończy się dla dziecka tragicznie, a sam Memo zostaje bezpodstawnie oskarżony o morderstwo. Tak zaczyna się lawina okrucieństwa, sadyzmu i nękania psychicznego. Wszystko to serwują niczego nierozumiejącemu choremu mężczyźnie strażnicy więzienni i współwięźniowie. Każdy przekonany jest o jego winie. Do czasu. Im bardziej poznają tego człowieka, który darzy każdego bezgranicznym zaufaniem, kocha zwierzęta, jest wiecznie uśmiechnięty i miły, a przede wszystkim ponad życie kocha swoją córkę, tym bardziej zaczynają rozumieć, że nie byłby on w stanie skrzywdzić nawet muchy, a co dopiero zabić dziecka. Pojmują, że albo został on zmuszony do podpisania zeznań, bo nie znaleziono prawdziwego mordercy, albo ma zostać ukarany za kogoś innego. Sprawa wydaje się być beznadziejna i przesądzona, ale rezolutna Ova idzie w miejsce zwane przez Memo “jednookim olbrzymem”, o którym zdążył jej wspomnieć jeszcze przed aresztowaniem. Decyzja dziewczynki okazuje się słuszna. W starych ruinach ukrywa się dezerter (Cankat Aydos), który był świadkiem całego zdarzenia i jest w stanie potwierdzić, że Memo jest niewinny. Zaczyna się więc wyścig z czasem, a Memo ma go naprawdę niewiele. Dodatkowo fakt, że chodzi o córkę podpułkownika, a kara śmierci wyznaczona dla mężczyzny ma być widowiskiem pokazującym efektywne działania służb, sprawiają, że walka ta staje się jeszcze trudniejsza.

Co mnie urzekło?

Fakt, że reżyser (oraz – a może przede wszystkim – aktorzy) doprowadzili mnie do łez. A zaznaczam, że zadanie to niemal niewykonalne. Bo nie licząc znużenia czy irytacji, rzadko kiedy okazuję podczas seansu jakiekolwiek emocje. W przypadku tego filmu wręcz niemożliwym jest opanować emocje. Powiedzieć o nim, że jest wzruszający, to jakby nie powiedzieć nic. Chociaż samego filmu nie mogę nazwać arcydziełem, z pewnością ciężko nie zwrócić uwagi na naprawdę bardzo dobrą grę aktorską Arasa Buluta İynemlego, który znakomicie poradził sobie z postacią ograniczonego umysłowo Memo. Odegrał on w znakomity sposób prostoduszność, naiwność, dobroć i ogromną miłość do córki. Nadmienię tu, ze również dziewczynka zagrała swoją rolę w godny podziwu sposób. Ale dobra gra aktorska to nie wszystko. By pobudzić emocje widzów, potrzeba też talentu scenarzysty i reżysera, którzy w tym filmie wyjątkowo się zgrali. Trudno przejść obojętnie wobec wielu scen, jak chociażby tej, w której mający umysł kilkuletniego chłopca, niepojmujący zasad rządzących tym światem Memo zostaje kilkukrotnie brutalnie pobity, zarówno przez stróżów prawa, jak i współwięźniów. Jedną z najbardziej przejmujących i ujmujących scen jest ta, w której zrozpaczona dziewczynka wyrywa się z rąk strażników i swojej opiekunki i biegnie pod mury więzienia, nawołując swojego tatę, a ten krzyczy do niej z drugiej strony muru. Jak już zresztą wspomniałam, niezwykle silna relacja między ojcem a córką zostaje pokazana w filmie wielokrotnie i za każdym razem chwyta za serce. Jeśli chodzi o scenariusz, muszę wspomnieć także o tym, że film nie ogranicza się jedynie do opowiedzenia jednej historii głównego bohatera. Chociaż pozostali więźniowie odgrywają role drugoplanowe, to ich historie nie zostają pominięte ani przemilczane.

W tym tureckim remake’u koreańskiego filmu 7-beon-bang-ui seon-mul z 2013 roku wrażenie – nie po raz pierwszy – zrobiła na mnie odwaga reżysera, który ośmielił się pokazać, jak funkcjonuje tureckie prawo. Ale i to wciąż nie wszystko. Gratką dla miłośników tureckiej kultury będzie z pewnością obecność baglamy, przepięknie brzmiącego instrumentu strunowego, na którym jeden z więźniów gra pieśń znanego artysty – Neşeta Ertaşa. Muzyka tego filmu wzrusza nie mniej od treści. Na koniec uspokoję jeszcze, że tytułowy “cud” nie jest żadnym zjawiskiem nadprzyrodzonym, a w filmie nie będziemy mieć do czynienia z magią. Bo choć, jak udowodnili to  twórcy filmu, życie bywa na wskroś brutalne i niesprawiedliwe, zdarzają się w nim takie sytuacje, których nikt by się nie spodziewał.

Avatar

Karolina Michalska

Absolwentka Filologii Polskiej ze specjalizacją Filmoznawstwo i Teatrologia. Kocha zwierzęta i podróże - ale przede wszystkim nietuzinkowe kino z wszelkich (nawet tych najbardziej abstrakcyjnych) stron świata. Święta Filmowa Trójca: Pasolini, Bałabanow, Kubrick.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA