search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

JAMES NEWTON HOWARD. Niepozorny gigant

Jacek Lubiński

26 listopada 2017

REKLAMA

Michael Clayton, Opór, Salt, Wstrząs, Wolny strzelec, Wojna Charliego Wilsona, telewizyjne Do końca, ambitne Parkland oraz Pionek, czy w końcu najświeższy film Kathryn Bigelow, Detroit – to inne osiągnięcia ostatnich dziesięciu lat, o których warto wspomnieć. A przecież wcześniej były jeszcze między innymi imponujące soundtracki do Zakładnika, Piotrusia Pana, Hidalgo – ocean ognia czy Krwawego diamentu. Z tej listy łatwo wyłuskać pewną powtarzalność nazwisk – gwiazd, producentów i reżyserów – potwierdzających fakt, że kto raz współpracował z Howardem, chętnie zrobi to znowu. Bo jest to jeden z tych kompozytorów, którym niestraszny żaden gatunek; który dobrze odnajduje się właściwie w każdym możliwym projekcie – niezależnie od budżetu, formy, długości. Nie boi się też krótkich terminów, jakości samych filmów i ogromu pracy, co czyni go podobnym tytanem amerykańskiego rynku, co… Jerry Goldsmith.

Oczywiście styl obu panów różni się drastycznie, mimo iż obaj słyną ze smykałki do eksperymentowania z brzmieniem. Lecz tam, gdzie Goldsmith atakował słuchacza agresywnymi taktami instrumentów dętych, często i gęsto stawiając na chłodne, surowe faktury elektroniki, tam u Howarda króluje romantyczny, awanturniczy sznyt, z wydatnie zaznaczonymi smyczkami i dopracowaną w najmniejszych detalach orkiestrą, dla której syntezatorowe wstawki są jedynie dodatkiem. Niemniej JNH w bardzo podobny sposób buduje sobie pozycję, żyje swoją pracą i bierze czasem więcej zleceń, niż nakazuje logika.

Jeśli tworzysz ilustrację do filmu, nie martw się o obraz.
Po prostu napisz wspaniałą muzykę, a reszta zrobi się sama.

Wzorem swojego mistrza potrafi zatem podpisać się niekiedy pod strasznymi chałami – i tak jak on nie zawsze jest w stanie wybronić się z efektu końcowego. Junior, Green Hornet, Dziedzictwo Bourne’a, Łowca snów, Green Lantern­ – to tylko kilka przykładów kiepskich produkcji z niezbyt lotną, mało ciekawą muzyką. Ze względu na renomę podobne wpadki nie szkodzą mu jednak zbytnio – dokładnie tak, jak nie szkodziły Goldsmithowi. To pisząc, trzeba przyznać, że obaj z tym swoim skupionym wyrazem pokerowej twarzy skrytej za okularami, sprawiają wrażenie swego rodzaju… profesorów rzemiosła (inna sprawa, że akurat oprawki ma Howard zbliżone bardziej do tych noszonych przez Shore’a lub Michaela Nymana).

W 2008 roku JNH został zresztą honorowym członkiem Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, zatem coś jest na rzeczy. Osiem lat wcześniej otrzymał natomiast statuetkę im. Henry’ego Manciniego za całokształt twórczości. Do tych laurów dochodzą także liczne wyróżnienia w corocznych wyścigach. Jak na osobę skrytą w cieniu innych przystało, Howard był jednak więcej razy nominowany do różnych nagród, niż faktycznie je otrzymywał. Na chwilę obecną może pochwalić się jedną Emmy (za temat do Gideon’s Crossing) i jedną Grammy (za Mrocznego Rycerza) oraz wieloma pomniejszymi nagrodami krytyków (przykładowo Amerykańskie Stowarzyszenie Kompozytorów, Autorów i Wydawców, ASCAP, honorowało go aż 19 razy).

Nominowany był natomiast jeszcze czterokrotnie do Emmy (za film Do końca oraz za seriale Ostry dyżur, Men i Seria niefortunnych zdarzeń) i Złotego Globu (za King Kong i Opór oraz za piosenki do filmów Junior i Szczęśliwy dzień), trzy razy do Grammy (za Krwawy diament i Mroczny Rycerz oraz za piosenkę ze Szczęśliwego dnia), raz do nagrody BAFTA (ponownie Mroczny Rycerz) i aż osiem razy do Złotego Rycerza (Książę przypływów, Ścigany, Mój chłopak się żeni, Osada, Michael Clayton i Opór oraz za piosenki do Juniora i Szczęśliwego dnia). To potwierdza tylko, że choć James Newton Howard nadal nie jest jakoś wielce rozpoznawalnym przez widzów nazwiskiem, to pozostaje jednym z najważniejszych kompozytorów w Hollywood. I być może także jednym z ostatnich klasycznych amerykańskich twórców.

Ludzie zapominają to, jak szybko pracowałeś – za to pamiętają, jak dobrze.

Od dwudziestu lat James Newton Howard posiada własne studio nagraniowe w Santa Monica – JNH Studio – wraz z ekipą stałych współpracowników, do których należą: Brad Dechter, Jeff Atmajian i Jim Weidman. Był trzykrotnie żonaty – z żoną Sophie (z którą rozwiódł się po dwunastu latach małżeństwa) doczekał się dwóch synów, Jacksona i Haydena. Jest także właścicielem labradora Otisa (od piosenkarza Otisa Reddinga) i wielkim miłośnikiem tej rasy psów. Obecnie 66-letni kompozytor mieszka tam, gdzie się urodził – w Los Angeles. I bynajmniej nie przestaje pisać.

A dalej, starym zwyczajem, TOP 10 prac kompozytora.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA