Niektórzy uważają, że Tupac nadal żyje: sfingował własną śmierć i wiedzie spokojne życie na Kubie. Inni twierdzą, że był jedną z licznych ofiar iluminatów, którym wypowiedział posłuszeństwo i przed którymi chciał przestrzec innych. Już pośmiertnie ukazał się jego album The Don Killuminati: The 7 Day Theory z ukrzyżowanym Tupakiem na okładce; również po śmierci rapera światło dzienne ujrzał kawałek (Violent) Killuminati… Jeśli ktoś rapuje o mordowaniu iluminatów i idzie z nimi na otwartą wojnę, to nic dziwnego, że zostaje potem zastrzelony w tajemniczych okolicznościach. Sam Tupac, jak wszyscy wiemy, nie wyjawił, kto go zabił – zapytany o to na moment przed wyzionięciem ducha, odpowiedział tylko: „spierdalaj” – ale już na wiele miesięcy przed śmiercią przeczuwał, że grozi mu niebezpieczeństwo. W liście z więzienia do swojej byłej już wtedy dziewczyny, Madonny (tak, tak: raper i piosenkarka tworzyli przez jakiś czas parę), wyraźnie pisał o tym, że pewne osoby czyhają na jego życie. Fragment ten zwykło się interpretować jako odniesienie do wojen gangów, w które zamieszany był Tupac. Ale w swoim liście raper prosi też Madonnę, by bardzo na siebie uważała, twierdząc, że i ona jest zagrożona. Trudno uwierzyć, by piosenkarka była zamieszana w gangsterskie porachunki: przed kim zatem ostrzegał ją Tupac?
Innym raperem, często wymienianym w kontekście iluminatów, jest DMX, którego kawałek X Gon’ Give It To Ya, przypomniany w zwiastunie Deadpoola kilka lat temu, skutecznie zachęcił widzów do odwiedzenia kin. DMX wielokrotnie opowiadał o tym, że na najwyższych szczeblach branży rozrywkowej odprawia się okultystyczne rytuały. Nie jest pewien, jak to dokładnie wygląda, ponieważ nigdy osobiście w żadnym nie uczestniczył. Kiedy zorientowano się, że takie praktyki go nie interesują, producenci muzyczni nagle stali się mu mniej przychylni i odsunięto go na boczny tor. DMX utrzymuje też, że przez całą karierę zachęcano go do rapowania o przestępstwach, łamaniu prawa i gangsterskim życiu, choć sam chciał pisać bardziej ambitne, refleksyjne teksty.
Fani piosenkarki już od kilku lat czekają na jej nową płytę. Zdaniem konspiratorów powinni raczej modlić się, by ta nigdy nie została nagrana. Poprzedni krążek Rihanny ukazał się w 2015 roku i nosił tytuł ANTI – brakuje tylko drugiego członu „Christ”, by otrzymać angielskie słowo antychryst. Ten drugi człon ma stanowić właśnie kolejna płyta Rihanny, której ukazanie się zapowie nadejście owego antychrysta. Ponieważ na razie się on nie pojawia, toteż i wydanie albumu się opóźnia. Ponoć jednak nowy krążek Rihanny ma się ukazać jeszcze w tym roku. Kolejny argument dla tych, którym obfitujący w dramatyczne wydarzenia 2020 rok przypomina początek apokalipsy… W oczekiwaniu na nadejście antychrysta zwiastowanego przez piosenki Rihanny możecie spróbować rozszyfrować Anti-Diary, czyli cykl filmików, w którym piosenkarka zapowiadała swoją poprzednią płytę – zdaniem wielu to niepokojące wideo przedstawia drogę artystki przez kolejne szczeble iluminackiego wtajemniczenia:
Nie wiążę się to stricte z Hollywood, ale dotyczy Kubricka – dlatego postanowiłam mimo wszystko to uwzględnić. Księżycowych denialistów można podzielić na dwie grupy. Pierwsi, bardziej radykalni, są przekonani, że Amerykanie nigdy na Księżycu nie wylądowali: okazało się, że nasz satelita jest zamieszkany i ziemscy astronauci zostali przepędzeni, a misją każdego kolejnego Apollo było jedynie stwarzanie pozorów. Drudzy, bardziej racjonalni, wierzą, że Neil Armstrong co prawda postawił stopę na srebrnym globie, ale już sam film dokumentujący tę wiekopomną chwilę to… ściema, którą wyreżyserował sam Stanley Kubrick. Ich zdaniem rząd amerykański nie ryzykowałby, że tak istotne świadectwo wyższości technologicznej nad resztą świata, jak zapis lądowania na Księżycu, mogłoby się nie nagrać przez problemy techniczne albo stracić łączność z Ziemią i nie móc być transmitowane na żywo – dlatego na wszelki wypadek postanowiono nakręcić film jeszcze przed startem. Stworzono odpowiednią scenografię i napisano dla Armstronga słynną kwestię o małym kroku dla człowieka, ale wielkim kroku dla ludzkości. 16 lipca 1969 roku widzowie obejrzeli to właśnie spreparowane nagranie, podczas gdy ekipa Apollo 11 spokojnie i bez kamer wylądowała na Księżycu – lub ją z niego przegoniono, zależnie od popieranej wersji. Zwolennicy tej teorii wskazują szereg nieprawidłowości w filmie, m.in. to, że amerykańska flaga łopocze, chociaż na Księżycu nie ma wiatru, a gwiazdy w tle powinny być zdecydowanie bardziej wyraziste, ponieważ ich widoczność nie jest osłabiana obecnością atmosfery. Sam Kubrick miał przyznać się do nakręcenia tego filmu na krótko przed śmiercią, ale jego rodzina stanowczo zaprzecza, jakoby tak było.
Na koniec coś na pocieszenie po tej zabójczej dawce przygnębiających informacji: Keanu Reeves jest nieśmiertelny. Ten świat może zmierzać ku zagładzie, ten świat może się sypać, ale przynajmniej kolejne pokolenia nie będą musiały żyć w rzeczywistości bez Keanu Reevesa. Aktor ma podobno kilkaset lat na karku i ani myśli umierać. Konspiratorzy na poparcie tej tezy przedstawiają niepodważalne dowody w postaci poniższego obrazu sprzed wieków: