search
REKLAMA
Ranking

Ile jest OBCEGO w OBCYM? RANKING FILMÓW o ksenomorfie

Odys Korczyński

25 maja 2019

REKLAMA

4. Prometeusz (2012), reż. Ridley Scott

Dużo czasu musiało upłynąć, nim Ridley Scott odważył się wrócić do świata obcego. Zrobił to jednak najpierw bardzo nieśmiało, jakby najdłuższą trasą, jaką tylko mógł, i w zupełnie innym stylu. Chciał opowiedzieć historię ksenomorfa od początku, co wymagało zniszczenia nerdowskiej wizji superhorroru science fiction, zrodzonej na podstawie legendarnego 8. pasażera Nostromo i wyposażenia go w więcej konkretnej treści. W sumie tak naprawdę nie rozumiem, czego oczekiwali fani od nowego filmu o obcym. Chcieli kolejnej slasherowej powtórki z rozrywki, a jednocześnie skrycie marzyli o wyjaśnieniu, skąd pochodzi ksenomorf? Pachnie to logiczną sprzecznością. Prometeusz ma wiele wad, zwłaszcza w portretowaniu działań bohaterów ­– zadziwiająco sprawna po operacji usunięcia obcego doktor Elizabeth Shaw (Noomi Rapace), brak broni w ekipie podczas pierwszej wyprawy czy sposób ucieczki po linii prostej w wykonaniu Shaw i Meredith (Charlize Theron) przed upadającym statkiem kosmicznym. Jest jednak estetycznie wysmakowaną autorską wizją reżysera, który miał pełne prawo do wprowadzenia sagi o ksenomorfie na zupełnie inną ścieżkę, a miłośnikom 8. pasażera Nostromo nic do tego. Nie mogą oceniać Prometeusza przez pryzmat obrazu zaprezentowanego w 1979 roku, bo ludzie i kino się przez te 30 lat zmienili.

Prometeusz jest wreszcie filmem-pomostem do Obcego: Przymierza. Jego otwarte zakończenie należy też tak traktować, a nie wytykać reżyserowi brak kontroli nad scenariuszem Faktycznie, dopiero w Prometeuszu następuje otwarcie całej historii na zupełnie nowy rodzaj artefaktycznej etiologii ksenomorfa, która jest bardzo ciekawym ujęciem w filmie w ogóle racjonalnego kreacjonizmu. Przypomnijmy jedną z najważniejszych kwestii, które padają w tym dziele. Na pytanie androida Davida (Michael Fassbender) o to, dlaczego został stworzony, Charlie Holloway (Logan Marshall-Green) odpowiada ­ We made you because we could. Wtedy David stwierdza ­ Can you imagine how disappointing it would be for you to hear the same thing from your creator? Skoro tak, to sam ksenomorf nie ma żadnej, jak to do tej pory sugerowali analitycy i miłośnicy jego losów, teistycznej racji istnienia. Powstał, bo mógł, i dopiero z takiej uświadomionej swobody twórczej może narodzić się coś, co nazywamy „piekielnym złem”, lecz tylko w wąskiej perspektywie naszego systemu wartości.

3. Obcy: Przymierze (2017), reż. Ridley Scott

Podobnie jak w przypadku Prometeusza, niektórych decyzji załogi nie mogę wybaczyć scenarzystom. Są one po prostu nieprawdopodobnie idiotyczne z punktu widzenia profesjonalnych kolonizatorów. Chyba że aż tak bardzo zachłysnęli się nową planetą, że zapomnieli o podstawowych środkach ostrożności. Mimo to nawet od filmu science fiction oczekuję chociaż minimum realizmu, zwłaszcza za takie pieniądze i z taką historią poprzedników. Scott mógł też sobie odpuścić nawiązania do Wagnera, bo nadyma to niektóre sceny do granic mojej wytrzymałości na filmowe pretensje. Na szczęście jest znacznie lepiej w kolejnych scenach, gdzie pojawia się Michael Fassbender – tajemniczy demiurg-robot w dwóch rolach, samego siebie sprzed przemiany (Walter) i po mentalnej konwersji (David). I to on jako jedyny ma szansę być w tym filmie wspominany po latach. On i ksenomorf, obydwaj jako istoty doskonałe w niezwykle dobrze skrojonym wizualnie przedstawieniu (zdjęcia Dariusza Wolskiego). Reszta bohaterów wzbiła się na poziom, z którego jeszcze daleko do spektakularnego upadku, ale i do perfekcji wiele lat świetlnych zostało. Mimo wad całość produkcji okazała się lepiej zeszytym sequelem Prometeusza niż on sam. Więcej tu mrocznego klimatu znanego z typowo slasherowych części Obcego. Więcej też samego ksenomorfa. Może jednak niekiedy zbyt dużo moralizatorstwa oraz nazbyt czytelnych metafor oraz odniesień do starożytnej mitologii (Uranos, Tytani itp.).

Jest jednak coś, co wybitnie łączy Przymierze z pierwszą częścią sagi ­ – nawiązania erotyczno-religijne. Scott wraz ze scenarzystami powrócił do niemal podprogowego uaktywniania u widza lęków seksualnych na podstawie zachowywania się zarówno obcego, jak i jego stwórcy (znamienna dla całego filmu i tak wyszydzana z powodu niewygodnych konotacji erotycznych scena, kiedy Dawid i Walter grają na flecie). David przebywa długą drogę do zrozumienia, że ma prawo mienić się bogiem, skoro potrafił zgładzić całą planetę, na której finalnie osiadł i stworzył obcego. Kulminacją jego boskości jest moment, kiedy wykorzystuje ciało doktor Elizabeth Shaw jako protokrólewski inkubator dla „porodzenia” istoty o wiele doskonalszej niż Shaw. Robi to bez jej zgody w imię patriarchalnie rozumianego dążenia do ideologicznej kreacji coraz doskonalszych istot. Android postępuje tak, ponieważ może. Leży to w zakresie jego naturalnej dynamiki działania, więc czy jest naprawdę złe? Z jakiej dominującej w obecnych czasach religii znamy ten sposób lepienia czcigodnych bogów? Wydarzenia te miały miejsce w 2104 roku. Wtedy USCSS Przymierze w drodze do Origae-6 wylądował na nieznanej planecie. Do roku 2122, czyli do czasu, kiedy USCSS Nostromo po odkryciu tajemniczego sygnału wylądował na księżycu w układzie Zeta 2 Reticuli, zostało jeszcze trochę lat do filmowego zagospodarowania. Czekam niecierpliwie.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA