search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

IKONICZNE FILMOWE MOMENTY 2018 ROKU

Jacek Lubiński

30 grudnia 2018

REKLAMA

Halo, kto mówi?

Czarne bractwo. BlacKkKlansman

Scena rozmowy telefonicznej, którą częściowo ujawniono widowni już w zapowiedziach, jest z całą pewnością najśmieszniejszym i najbardziej przebojowym momentem całego filmu. Wręcz jego sercem, które doskonale sprzedaje wszystkie założenia reżysera i genialnie obnaża kwestię rasizmu. Cała reszta fabularnego qui pro quo wydaje się właściwie doklejona do tego swoistego skeczu, bez którego w ogóle nie byłoby o czym rozmawiać.

Z twarzą Marilyn Monroe

Tajemnice Silver Lake

Ten zbitek popkulturowych wykładników nie zachwycił, ale przynajmniej zaintrygował. Chociażby samą sceną basenową, w której to z wody wynurza się Riley Keough zrobiona na modłę dawnej seksbomby, tej najsłynniejszej ze wszystkich. Wynurza się i… szczeka. Trudno było w tym roku o lepszy mindfuck i grę symbolami X muzy.

Kościół niezgody

Kler

W tym wypadku ikoniczny jest już sam fakt premiery – cóż z tego, że spóźnionej o parę ładnych lat – masowe pielgrzymki ciekawskiego plebsu do kin oraz medialna burza wokół całego tego klechistanu. Reszty dopełnił widok zabawiających się przed kamerą księży. Jak nic, będzie z tego jakaś kronika lub film o filmie. Proponowany tytuł: e-kler.

Lądowanie w full HD

Pierwszy człowiek

Są takie momenty w historii ludzkości, których chciałoby się doświadczyć na własną rękę, ewentualnie zobaczyć relację z tak zwanej pierwszej ręki, czyli z bliska. Film Damiena Chazelle’a to właśnie takie spełnienie marzeń, zamieniające archiwalną, czarno-białą relację z Księżyca w prawdziwe widowisko zwieńczone lądowaniem tamże. Tego się nie zapomina.

Powrót królowej

Halloween

Czasem efekt końcowy nie jest ważny. W przypadku legendarnej scream queen wracającej raz jeszcze do swojej ikonicznej kreacji sprzed dekad i ponownie krzyżującej noże ze swoim odwiecznym nemezis w masce mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją. To prawdziwe święto dyni. Cóż z tego, że sztucznej?

Freddie żyje!

Bohemian Rhapsody

Skoro można przywrócić w pełnej chwale dawne wydarzenia, to czemu nie spróbować tego samego z osobami, które na historię wpłynęły? Biopic jednego z najsłynniejszych zespołów muzycznych w dziejach z pewnością nie wypalił jak trzeba. Ale na moment przywrócił do życia dawny fenomen, na te kilka chwil przenosząc fanów z powrotem na stadion Wembley 1985 roku. Yeah!

https://www.youtube.com/watch?v=-XqPBEODZ4s

Rimejkowy wygibaniec

Suspiria

Przyznam, że tego filmu akurat nie widziałem. Ale jego wycinki odpowiednio pobudzają wyobraźnię (przypuszczalnie lepiej od gotowego dzieła). Pląsy Dakoty Johnson i jej koleżanek to idealny przykład wyjętego z kontekstu fragmentu, który zaczyna żyć własnym życiem. Nie zdziwię się, jeśli nowa Suspiria zostanie zapamiętana właśnie dzięki tym scenkom-samograjom.

Pożegnanie z ikoną

Gentleman z rewolwerem

Kiedyś Robert Redford żegnał się z Afryką (i z Meryl Streep) – teraz my, wierna publika, pożegnaliśmy się z nim. To rzecz bez precedensu, w annałach odpowiednio odnotowana, zatem nawet jakość tej ostatniej laurki nie ma tak naprawdę znaczenia. Szczęśliwie jest dobra, co tylko dodaje uroku całej tej podniosłej i nostalgicznej, choć przecież nieuchronnej chwili.

Krwisty stek na klacie

Mandy

Ten film można kochać albo go nienawidzić, bo raczej nie jest „dziełem środka”. Po jego seansie trudno jednak jakkolwiek odwidzieć sobie obrazek umazanego krwią przeciwnika Nicolasa Cage’a, który jedzie ku zemście na ostrych prochach. To coś, co nie zginie szybko w gotowym zestawie memów z tym aktorem. Choć mogło…

Czarno-biała laurka

Roma

roma

Jeśli gdzieś w osobistym dziele Alfonso Cuaróna szukać chwili mającej wpisać się w filmowe wspomnienia roku, to jest nią bez wątpienia obecna już na plakatach akcja plażowego przytulaska. Określa ona naturę dzieła, jego przekaz i powód powstania. Może służyć też jako symbol konfliktu premier Netfliksa z tradycyjną formą pokazów kinowych, czego Roma jest przecież kluczowym uczestnikiem. Jak by nie patrzeć: ładny kadr. W sam raz na kalendarz.

Przebój (z) płytki

Narodziny gwiazdy

Na koniec jedna z najlepszych piosenek roku. Kropka.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA