HOWARD HAWKS. 10 filmów, 10 gatunków

6. Screwball comedy
Małpia kuracja (Monkey Business, 1952)
Starzejemy się, kiedy zapominamy o młodości.
Howard Hawks był niewątpliwie mistrzem „zakręconej komedii”, a dowodem tego są następujące klasyki: Napoleon na Broadwayu (Twentieth Century, 1934), Drapieżne maleństwo (Bringing Up Baby, 1938), Dziewczyna Piętaszek (His Girl Friday, 1940) na podstawie Strony tytułowej Bena Hechta i Charlesa MacArthura oraz Ognista kula (Ball of Fire, 1941) według opowiadania Billy’ego Wildera i Thomasa Monroe. Małpia kuracja nie jest zaliczana do najlepszych osiągnięć w tym gatunku, ale ja wybrałem ją z prostego powodu – mnie ten film bawi tak samo dzisiaj, jak bawił mnie w dzieciństwie, gdy zobaczyłem go pierwszy raz.
Podobne wpisy
Mimo iż przesłanie filmu zostało podane w finale w sposób łopatologiczny, wybrzmiewa dość naturalnie, nie powodując uczucia niedosytu, lecz pełną satysfakcję. Cary Grant zagrał ekscentrycznego, roztargnionego naukowca, któremu się wydaje, że stworzył eliksir młodości. W rzeczywistości sprawcą całego zamieszania jest małpa, która dolała do butli z wodą przygotowaną przez siebie miksturę. Tajemniczy płyn zażywają zarówno naukowiec, jak i jego żona, w którą wcieliła się Ginger Rogers. Talent komediowy Cary’ego Granta był powszechnie znany i doceniany, więc on raczej niczym szczególnym nie zaskoczył, ale za to Ginger Rogers wyróżniła się bardzo pozytywnie. Za ten występ otrzymała jedyną w karierze nominację do Złotego Globu; wcześniej zdobyła już Oscara, ale za dramatyczną kreację w Kitty Foyle (1940). Niewątpliwą atrakcją jest udział Marilyn Monroe, dla której występ u boku trójki świetnych aktorów (trzecim jest Charles Coburn) był doskonałą lekcją aktorstwa.
Autorem pomysłu jest Harry Segall, lecz sam pomysł to zdecydowanie za mało, bo jest zwyczajnie głupi i niewiarygodny. Należało więc zatrudnić scenarzystów z dużym poczuciem humoru, którzy mogliby z tego stworzyć wyśmienitą, przezabawną ucztę. Ben Hecht, Charles Lederer i I.A.L. Diamond mieli doskonałe wyczucie komizmu i gagi są w filmie niewymuszone, proste i zabawne. Na przykład gdy dawny adorator pani Fulton mówi jej: „Gdybyś wyszła za mnie zamiast za niego, nie musiałabyś pichcić w kuchni”, mąż kobiety ze zdziwieniem pyta: „To gdzie miałaby gotować?” Film ma niewiele wspólnego z komedią braci Marx o takim samym tytule (Monkey Business, 1931). Jest to wbrew pozorom inteligentna farsa o kulcie młodości i piękna, który odgrywa dominującą rolę w społeczeństwie i jest istotnym elementem hollywoodzkiego, gwiazdorskiego stylu życia. Wcale nie uważam, że film jest lepszy od Drapieżnego maleństwa czy Dziewczyny Piętaszek, ale jest to produkcja niedoceniana i warta przypomnienia, natomiast w niniejszym artykule szczególnie ważna ze względu na wątek science fiction. Co ciekawe, rok wcześniej Hawks wyprodukował dla RKO film z gatunku fantastyka grozy – Istota z innego świata (1951), który reżyserował Christian Nyby, montażysta Wielkiego snu i Rzeki Czerwonej.
7. Musical
Mężczyźni wolą blondynki (Gentlemen Prefer Blondes, 1953)
Pieniądze u mężczyzny są tym, czym uroda u dziewczyny.
Do roku 1953 Howard Hawks zrealizował tylko dwa filmy kolorowe. Oba to musicale. Pierwszym są Narodziny piosenki (1948) z Virginią Mayo, przeróbka komedii Hawksa Ognista kula (1941) z Barbarą Stanwyck. Natomiast drugi nosi tytuł Mężczyźni wolą blondynki i jest filmem lepszym, bardziej błyskotliwym i bezpretensjonalnym. Scenariusz Charlesa Lederera powstał na podstawie broadwayowskiego musicalu Anity Loos i Josepha Fieldsa z 1949, który z kolei jest adaptacją bestsellerowej powieści Anity Loos z 1925. Za oprawę muzyczną wersji scenicznej odpowiedzialni byli Jule Styne i Leo Robin, ale oprócz ich utworów Hawks postanowił wykorzystać piosenki Hoagy’ego Carmichaela. Ten pianista znany z Mieć i nie mieć (1944) ponoć na potrzeby tego filmu skomponował aż siedem piosenek, ale wykorzystano tylko dwie (z tekstem Harolda Adamsona): Ain’t There Anyone Here for Love? i When Love Goes Wrong, Nothing Goes Right. Dzięki temu nie ma przesytu i słuchanie całej ścieżki dźwiękowej to prawdziwa przyjemność dla ucha.
Czy mężczyźni istotnie wolą blondynki? Czy blondynki faktycznie wolą diamenty? Czy brunetki rzeczywiście są mądrzejsze? Na te pytania odpowiedzi nie znajdziemy, ale kino hollywoodzkie nie jest od odpowiadania na trudne pytania. Ten film to kwintesencja tego, co nazywamy kinem rozrywkowym. Oprawa wizualna (kostiumy, scenografia, zdjęcia) to prawdziwa uczta dla oka. Scenariusz z kolei działa pozytywnie na samopoczucie, gdyż poprawia humor na wiele dni. Natomiast odtwórczynie głównych ról – Jane Russell i Marilyn Monroe – posiadały nie tylko urok osobisty i aktorską intuicję, ale też talent wokalny, co w musicalu powinno być szczególnie pożądane (dla porównania wspomniana wyżej Virginia Mayo w partiach wokalnych Narodzin piosenki była dubbingowana).
Film opowiada o podróży dwóch pięknych kobiet – Dorothy Shaw i Lorelei Lee – płynących transatlantykiem z Ameryki do Francji, gdzie mają wystąpić w nocnym klubie. Jedna z dziewczyn ma poślubić syna milionera i jej niedoszły teść zatrudnił detektywa, który ma sprawdzić szczerość intencji dziewczyny. Produkcja obfituje w zabawne komplikacje, rozbrajające sceny, humor słowny i sytuacyjny. Składa się to na inteligentną satyrę i bajkę z morałem. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że film zawiera morał w stylu „Pieniądze szczęścia nie dają”. Ostatecznie bowiem autorzy nie potępiają Lorelei za to, że pragnie mieć bogatego męża. W gruncie rzeczy i tak najsilniejsza okazuje się… nie miłość, lecz przyjaźń pomiędzy dwoma kobietami… Początkowo trudno mi było docenić ten film, ale z czasem zauważam w nim więcej zalet. Choreografia i muzyka też robią robotę – trudno na przykład wyrzucić z pamięci utwór Diamonds Are a Girl’s Best Friend, który wykonują obie główne gwiazdy. Tym bardziej, że te sceny zostały znakomicie osadzone w fabule.
Autorka pierwowzoru z 1925, Anita Loos, dopisała do tej historii kontynuację pt. But Gentlemen Marry Brunettes (1927), która też została zekranizowana. Filmowej adaptacji dokonało małżeństwo Mary Loos (siostrzenica pisarki) i Richard Sale. Ukończona w 1955 i nakręcona w Paryżu produkcja nie cieszyła się powodzeniem mimo udziału Jane Russell. Partnerowała jej Jeanne Crain, osobowość niedoceniana, ale zdaniem Zygmunta Kałużyńskiego aktorka wybitna.
8. Film historyczny
Ziemia faraonów (Land of the Pharaohs, 1955)
Życie, na które mają nadzieję w przyszłości, ma dla nich większe znaczenie niż ich doczesny żywot.
Pierwsza spektakularna porażka Howarda Hawksa, ale tylko finansowa, bo pod względem artystycznym ten film wciąż się broni. Posiada wady i zalety, ale nie odbiega poziomem od najlepszych hollywoodzkich filmów historycznych lat pięćdziesiątych. Autorami scenariusza są dwaj doświadczeni pisarze, William Faulkner (Literacka Nagroda Nobla w 1949) i Harry Kurnitz (Świadek oskarżenia wg Agathy Christie), oraz współtwórca Nagiej ostrogi (1953), Harold Jack Bloom. Budżet wyniósł około trzech milionów dolarów. Aby ograniczyć koszty reżyser i producent w jednej osobie postanowił szukać aktorów w Anglii. W roli faraona Cheopsa wystąpił Jack Hawkins – dziś znany głównie z Ben-Hura (1959), wówczas ceniony wyłącznie w Wielkiej Brytanii. Towarzyszą mu między innymi: Joan Collins (jako chciwa i podstępna księżniczka Nellifer), James Robertson Justice (jako główny architekt Wielkiej Piramidy) oraz syn Charliego Chaplina, Sydney (w roli kapitana straży, który bierze udział w całkiem niezłym pojedynku na miecze).
Rzecz toczy się w starożytnym Egipcie za panowania faraona Chufu (Cheopsa) – władcy, który kazał dla siebie zbudować imponujący grobowiec-piramidę, gdzie zamierzał spocząć po śmierci wraz ze zgromadzonym bogactwem. Na jego góry złota zachłannie patrzy ambasadorka Cypru, księżniczka Nellifer. Marzy o tym, by przejąć władzę i zdobyć skarb. Aby osiągnąć cel, próbuje zgładzić faraona, wykorzystując do tego kapitana straży, którego zdołała usidlić. Chciwość, zazdrość, miłość do błyskotek zostały ukazane zupełnie inaczej niż w musicalu Mężczyźni wolą blondynki. Tutaj te cechy również przypisano kobiecie (jednak nie blondynce), akcentując ich negatywny wpływ na istotę ludzką oraz gotowość do popełnienia zbrodni. Autorów nie interesuje przy tym, jak faraon zdobył te bogactwa, ale został tak scharakteryzowany, że nie ma wątpliwości, iż jest bestią w ludzkim ciele.
Film realizowano w malowniczych plenerach Egiptu, ale nie mogło być inaczej. Takiej scenerii w innych rejonach świata nie sposób znaleźć, nie mówiąc już o wykreowaniu jej w zamkniętym studio. W czasach, gdy efekty cyfrowe istniały tylko w sferze proroczych snów, filmowcy musieli sobie radzić innymi sposobami, uruchamiając własną kreatywność i pracując intensywnie nad każdym drobiazgiem. Bo niektórych błędów po prostu nie dałoby się usunąć w postprodukcji. Niezbędny w takim kinie monumentalizm osiągnięto dzięki zaangażowaniu około dziesięciu tysięcy statystów, doświadczonego scenografa Alexandre’a Traunera i projektanta kostiumów Mayo (jeden i drugi współtworzył oprawę wizualną Komediantów z 1945) oraz dwóch znakomitych operatorów – Lee Garmesa i Russella Harlana, którzy po raz pierwszy pracowali w systemach CinemaScope i WarnerColor (znanym szerzej jako Eastmancolor). Te nowoczesne techniki miały odciągnąć widzów od telewizorów, ale w tym przypadku nie spełniły swojego zadania. Film nie odniósł sukcesu, co mogło być spowodowane brakiem gorących nazwisk w obsadzie. Nie należy jednak lekceważyć tej produkcji, bo to kawał solidnego widowiska i ciekawa opowieść o chorobliwej żądzy posiadania, fanatyzmie i tyranii oraz zbrodni i karze. Imponujące jest także zakończenie.