HORRORY tak ZŁE, że aż ŚMIESZNE
Halloween 3 (1982)
Wyobraźcie sobie kontynuację przygód Mike’a Myersa bez głównego bohatera, za to z czarownicami w tle. Niestety brzmi to równie źle, jak wygląda. Trzecia część Halloween całkowicie pozbywa się zamaskowanego psychopaty, dając nam zupełnie odrębną historię, o której tak twórcy, jak i widzowie chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Co prawda zdaniem niektórych mamy do czynienia z krytyką świątecznego konsumpcjonizmu, ale ja tego zupełnie nie kupuję. Jest niestety tak źle, że cały czas próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Fatalny scenariusz, fatalne sceny morderstw, fatalne jest tu praktycznie wszystko od początku do końca. W tym kontekście dalsze kontynuacje wcale nie jawią się jako tak bardzo złe.
The Gingerdead Man (2005)
Morderca zostaje skazany na śmierć. Gdy umiera, jego matka z zebranych prochów przygotowuje ciasto, ono zaś ożywa i próbuje zabić kobietę, która skazała go (je?) na krzesło elektryczne. Brzmi absurdalnie? Bo taki też jest ten film. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to bardziej komedio-horror pełen dziwacznych odzywek i nawiązań do pieczenia. Jest to oczywiście twór niezwykle zły, ale przy tym zabawny i dający wiele radości. Twórcy uraczyli nas później kontynuacjami, które już na poziomie tytułów nabijają się z poszczególnych elementów zakorzenionych w popkulturze (gry słów nawiązuję do Gorączki sobotniej nocy i… Pasji). Aż chce się rzec: zły, ale śmieszny.
Powrót żywych trupów (1985)
Podobne wpisy
Nie jest to sequel klasycznego już dzieła George’a Romero, ale wyłącznie wynik sporów dotyczących tego, kto może korzystać z wyrażenia “żywe trupy”. Zamiast horroru o zombie dostajemy przerysowany do granic możliwości twór pełen karykaturalnych postaci, na lewo i prawo rzucający klasycznymi motywami – można dostać zawrotów głowy. Oczywiście filmowi nie można odmówić tego, że to właśnie tu zombiaki po raz pierwszy rzuciły się na ludzkie mózgi, ale przy całej liście wad ten smaczek ginie pod natłokiem kolejnych nawiązań, bardziej lub mniej śmiesznych. Na pewno jest to w pewnym sensie dobra zabawa, chociaż ja wolę klasyczne podejście do tematu.
The Shaft (2001)
Aż chciałoby się rzec: uważajcie, bo mordercze windy atakują. Nie wiem, który ze scenarzystów uznał, że ten pomysł nada się na film. Do dzisiaj nie rozumiem, co takiego strasznego jest w windach, ale z drugiej strony wolę chyba pozostać nieuświadomiona. Ponad półtoragodzinna produkcja zdaje się ciągnąć w nieskończoność, a cała historia jest tak absurdalnie śmieszna, że wyłącznie niezamierzone efekty komiczne w jakikolwiek sposób są w stanie to zrekompensować. Zdaniem niektórych poszukiwaczy teorii spiskowych produkcja stanowiła zapowiedź ataków na World Trade Center i miała być niejako przestrogą.