HORRORY, które mogłyby wydarzyć się NAPRAWDĘ…

Szczęki (1975), reż. Steven Spielberg
Wiemy z historii, że największy udokumentowany atak rekinów na ludzi wydarzył się, gdy 30 lipca 1945 roku zatonął USS Indianapolis z powodu dwukrotnego trafienia japońskimi torpedami. Stało się to akurat na tzw. żerowisku rekinów, a wyziębieni i często poranieni rozbitkowie stali się łatwym, pachnącym krwią łupem. Tragedia marynarzy z krążownika Indianapolis na szczęście nie zdarza się często. W ogóle ataki rekinów na ludzi występują sporadycznie, a jeszcze rzadziej rekiny atakują spontanicznie, niesprowokowane. Ale się zdarzają, więc Szczęki Spielberga są jednym z najbardziej uprawdopodobnionych przez fakty horrorów, które miały miejsce w realnym świecie. A tak na marginesie pozwolę sobie po raz kolejny wpaść w zachwyt nad rolą muzyki Johna Williamsa. Generalnie horrory to gatunek dość słabo umuzyczniony. Szczęki pod tym względem są wyjątkowe, może również dlatego, że nie są żadnym slasherem. Te kilka dźwięków głównego tematu idealnie naśladuje pędzącego w kierunku człowieka ludojada.
Drapieżcy (1999), reż. Antonia Bird
Umówmy się, podczas wojny każdy żołnierz, a zwłaszcza młody oficer, może dostać ataku strachu, w ostatnim racjonalnym odruchu obronnym udać zmarłego, a później przeleżeć sporo czasu pod stosem krwawiących trupów. Epizody kanibalizmu również zdarzały się w czasie wojny częściej, niżbyśmy chcieli, zwłaszcza podczas głodu na terenach okupowanych czy zniszczonych działaniami wojennymi. Drapieżcy są spokojnie rozwijającym się dreszczowcem z elementami horroru ciekawie i bez wartościowana podejmującym tematykę kanibalizmu. Stawia ciekawe tezy – m.in. taką, że jedzenie drugiego człowieka nie zaspokaja, a jedynie pomaga przetrwać. Mało tego, katalizuje zarówno lęk, jak i agresję, jakby ten, kto odważy się zjeść swojego pobratymca, dziedziczył po nim całe cierpienie oraz dramatyzm sytuacji, która do tego doprowadziła, ale i zabrał jego osobowość w posiadanie. Innymi słowy jedzenie ludzi cofa nas do pierwotności, ale nie w sensie utraty wiedzy, tylko raczej kultury, a gdy poznamy smak ludzkiego mięsa, żaden późniejszy głód nie będzie już taki sam, żaden pokarm na tyle smaczny, by nas nasycić. W końcu zapragniemy ludzkiej krwi.
Autostopowicz (1986), reż. Robert Harmon
Od dziecka słyszałem, że z jednej strony samotne kobiety nie powinny łapać stopa, bo może się to skończyć co najmniej gwałtem, a z drugiej samotni kierowcy nie powinni zabierać mężczyzn, bo może się to skończyć morderstwem lub co najmniej pobiciem i kradzieżą. Pary zarówno mieszane, jak i jednopłciowe zaś w ogóle nie mają szansy, że ktoś się zatrzyma. Jakie jest więc prawdopodobieństwo, że samotny mężczyzna, którego zabierzemy do auta okaże się maniakalnym zabójcą? Niewielkie, ale jednak są. Jakiś czas temu w mediach podróże tzw. stopem były bardzo propagowane, zachwalane i opisywane. Dzisiaj jakoś temat umarł albo się po prostu zdezaktualizował, podobnie jak samo hipsterstwo. Tak właśnie. Podróże stopem zawsze wydawały mi się hipsterskim kaprysem ludzi, którzy w życiu się nudzą z powodu zbyt dużej ilości wolnego czasu. Sam głównie ze względów bezpieczeństwa stopa nigdy nie łapałem, a jednocześnie dość wcześnie zapoznałem się z Autostopowiczem, majstersztykiem kameralnego horroru, w którym Rutger Hauer pokazał, jak złowrogo i mrocznie potrafi zagrać czarny charakter.
Bonus:
Syn Szawła (2015), reż. László Nemes
Najstraszniejsze jest to, że eksterminacja ludzi przez ludzi działa się, w tej chwili ma miejsce i wydarzy się w przyszłości. Milionami ofiar obciążone są zarówno państwa komunistyczne, nazistowskie, jak i kapitaliści w postaci np. Anglików. Tylko jednak ci ostatni wciąż w świadomości masowej uchodzą za ofiary totalitaryzmów, podczas gdy sami zgładzili miliony ludzi (np. kolonializm). Z jednej strony ludobójstwo jest więc największym horrorem, który można sobie uzmysłowić na podstawie faktów, z drugiej łączy się z nim horror ofiar, którym udało się przeżyć, a także ich bliższych i dalekich krewnych, żyjących z piętnem do dziś. Syn Szawła pokazuje wydarzenia, które się zdarzyły całkiem niedawno. Nie zostały, jak większość zbrodni eksterminacji na tle rasowym, do końca rozliczone ani ukarane. Kiedy pośród stosów trupów pracują członkowie komand, bledną wszelkie historie o duchach, trupach, mutantach itp. Zostaje jedynie sam człowiek z największym, prawdziwym horrorem, którego sam jest twórcą i wykonawcą.
Zostały jeszcze np. Funny Games (1997), bo psychopatów na tym świecie nie brakuje, Dziewczyna z sąsiedztwa (2007) z tegoż samego powodu, Dentysta (1966), gdyż zawsze możemy trafić wieczorem podczas ostatniej wizyty na zmęczonego i sfrustrowanego sadystę, który zechce poeksperymentować z naszymi trzonowcami, Nieznajomi (2008), dlatego, że czasem ludziom wydaje się, że są władcami czyjegoś cierpienia, a poza tym lubią maski, Ludzie pod schodami (1991), bo gdy zakłada się skórzane wdzianko, ciężko je potem zdjąć, a długi czas w nim spędzony zmienia pogodną naturę w miłującą sadyzm jak koń owies, i tak dalej, i tak dalej. Jak widać, inspiracji dla horrorów dostarczają najczęściej ludzie. W sumie jaki to problem wyskoczyć zza krzaka i pociąć niewinnych turystów piłą mechaniczną. Tak, tego powinniśmy się naprawdę bać, a nie duchów.