search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

HORROROWE PODSUMOWANIE 2017. O horrorach w mijającym roku

Krzysztof Walecki

26 grudnia 2017

REKLAMA

POZA KINEM

Do kin nie weszły natomiast Podwodna pułapka Johannesa Robertsa, opowieść o dwóch siostrach uwięzionych w klatce, 47 metrów pod wodą, z pływającym nieopodal rekinem, oraz Bye Bye Man Stacy Title, w którym trójka młodych przyjaciół wprowadza się do domu z tajemnicami. Oba filmy ostatecznie pojawiły się u nas na DVD. Tego szczęścia do tej pory nie miały Berlin Syndrome w reżyserii Cate Shortland, w którym to dreszczowcu młoda Australijka zostaje zakładniczką sympatycznego z pozoru Niemca oraz The Vault Dana Busha, gdzie James Franco strzeże sekretu tytułowego sejfu jako pracownik banku w chwili napadu.

<em>The Babysitter<em>

Netflix również zaproponował kilka tytułów z gatunku horroru lub pogranicza. Notatnik śmierci Adama Wingarda jest amerykańską ekranizacją mangi oraz późniejszego serialu anime, bardzo źle odebraną przez fanów japońskich oryginałów. Widziałem zaledwie kilka odcinków tamtejszej animacji, stąd nie odebrałem wersji Wingarda, twórcy Gościa oraz Blair Witch, jako kompletnie nieudanego przedsięwzięcia. Wręcz przeciwnie – jego film jest intrygującym połączeniem fantasy, grozy oraz thrillera z kinem młodzieżowym, w którym nastoletni bohater bawi się w sędziego i kata, karząc przestępców na całym świecie, jednocześnie nie zdając sobie sprawy z ceny, jaką może zapłacić za tę zabawę. Realizacyjnie jest to najbardziej kinowy film ze wszystkich produkcji Netflixa, z widowiskowymi i niezwykle dynamicznymi zdjęciami Davida Tattersalla na czele. Horrorowym elementem są tu demon Ryuk, z głosem Willema Dafoe, postać wyraźnie ambiwalentna, oraz sceny śmierci, w duchu przypadkowych zgonów z serii Oszukać przeznaczenie. Notatnik śmierci urywa się, nie dostarczając satysfakcjonującego zakończenia, acz sugerując dalszy ciąg opowieści.

Również The Babysitter w reżyserii McG trudno uznać za horror, choć niepozbawiony jest makabry i iście diabelskich motywów. Trzynastoletni chłopak odkrywa, że jego opiekunka, cud dziewczyna na pierwszy rzut oka, jest wyznawczynią szatana, która wraz ze swoimi znajomymi, urządziła krwawą imprezę u swojego podopiecznego. Film zapewnia półtorej godziny nieskrępowanej rozrywki, z gdzieniegdzie przebijającym się prymitywnym poczuciem humoru reżysera, ale i zaskakująco czułą relacją między głównymi bohaterami. Plus boska Samara Weaving w roli tytułowej, którą można było zobaczyć w tym roku również w Mayhem Joego Lyncha, pokazywanym na lubelskim Splat!FilmFest.

<em>XX<em>

Nie udał się natomiast nowelowy XX, antologia opowieści grozy, za reżyserię których odpowiadały same panie. Trudno zresztą zrozumieć ten zamysł, skoro historie były zaskakująco nieatrakcyjne, w żaden sposób nieobłaskawiające kobiecego punktu widzenia. Najbliżej ku temu było ostatniej noweli, Jej jedyny żyjący syn, wariacji na temat Dziecka Rosemary – co by się stało, gdyby w przeddzień osiemnastych urodzin swojego syna, matka odkryła, że chłopakowi coraz bliżej do diabelskiej natury ojca? Pomysł wyjściowy jest znakomity, atmosfera zahaczająca o paranoiczne klimaty Polańskiego, ale Karyn Kusama (Zabójcze ciało, Zaproszenie) nie bardzo wie, jak zakończyć podjęty temat. Najlepszą historią jest pierwsza, w oparciu o opowiadania Jacka Ketchuma, ale i tu najsłabsza jest puenta. Pudełko Jovanki Vuckovic każe nam obserwować starania matki i żony, której rodzina przestaje w ogóle jeść. Ma to związek z tajemniczą zawartością tytułowego pudełka należącego do nieznajomego mężczyzny. Napięcie można tu kroić nożem, a zasadza się ono na prostym, ale jakże skutecznym niedopowiedzeniu oraz bezsilności głównej bohaterki. Co z tego, skoro jej niedosyt staje się również udziałem widza. Komediowe Przyjęcie urodzinowe w reżyserii Annie Clark, gdzie matka stara się ukryć zwłoki zmarłego męża przed obchodzącą urodziny córką, oraz Nie spadnij autorstwa Roxanne Benjamin, w którym czwórka przyjaciół staje się ofiarą pustynnej bestii, oferują niezbyt ciekawe i, nawet jak na krótki metraż, dłużące się fabuły. Całość oplatają poklatkowe animacje w duchu filmów braci Quay.

Na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni pokazana została Wieża. Jasny dzień w reżyserii debiutującej w pełnym metrażu Jagody Szelc. Nie miałem jeszcze przyjemności obejrzeć tego tytułu (w tym samym czasie, co Gdynia, odbywał się Splat! w Lublinie), ale liczne pozytywne głosy oraz fakt, że dzieło to korzysta z poetyki kina grozy, sprawia, że nie mogę doczekać się, kiedy film pojawi się w dystrybucji w przyszłym roku. Również zwiastun Kochanki Szamoty, na podstawie opowiadania Stefana Grabińskiego, zapowiada polską próbę gotyckiego horroru. Trzymam kciuki za Adama Uryniaka i jego podejście w gatunku.

<em>Wieża Jasny dzień<em>

PODSUMOWANIE

W roku 2017 pożegnaliśmy George’a A. Romero oraz Tobe’a Hoopera, gigantów horroru. Pierwszy dał nam serię filmów o zombie, zaczynając od przełomowej Nocy żywych trupów, drugi Teksańską masakrę piłą mechaniczną. Wraz ze zmarłym przed dwoma laty Wesem Cravenem zmienili oblicze gatunku w latach siedemdziesiątych, ukazując Amerykę w zupełnie nowym, brudnym i wyjątkowo nieprzyjemnym świetle, wykorzystując grozę fantastyczną oraz eksploatacyjny terror, aby opowiedzieć coś o czasie, w którym przyszło im żyć. Ich horrory przerażają i szokują do dziś, tym samym wykraczając poza ówczesny kontekst, symbolizm, nurt.

Czy ze współczesnymi post horrorami będzie podobnie? Steve Rose wskazał na zjawisko, które trudno zlekceważyć, gdy chodzi o współczesne kino grozy, nawet jeśli scharakteryzował je w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Być może jego największym błędem było nadanie mu wspólnej nazwy. 2017 pozostanie jednak rokiem, w którym post horror doszedł do głosu, bez względu na to, czy jest się przeciwnikiem, czy zwolennikiem tego terminu. Nie wiem tylko, czy pozostanie on aktualny w 2018.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA