GWIEZDNE WOJNY DISNEYA KONTRA KLASYCZNA TRYLOGIA. Co wyszło lepiej, co gorzej?
LEPIEJ: Terror Imperium
Mówiąc prost – złowrogość Imperium w oryginalnych filmach Lucasa wynikała z konfliktu z Rebelią. Jeśli się w ten konflikt nie mieszałeś, to prawdopodobnie mogłeś spokojnie żyć. Albo przynajmniej nikt nie zadał sobie trudu, żeby pokazać, że jest inaczej. Dopiero Łotr 1 pokazał absolutną kontrolę, łapanki, obozy pracy czy morderstwa niewinnych ku chwale Imperium. Z drugiej strony sama Rebelia przestała być bez skazy, więc film Garetha Edwardsa w ciekawy sposób rozwija obie strony konfliktu.
GORZEJ: Terror Najwyższego Porządku
Tak, jak jasny był cel Imperium w oryginalnych filmach (zniszczyć Rebelię!), tak klarowny był jego status – Imperium stanowiło prawnie zatwierdzoną, kosmiczną dyktaturę. Imperator mógł rozwiązać senat, kiedy tylko miał na to ochotę i wszystko było poukładane jak w pudełeczku. Inaczej sytuacja wygląda w filmach Disneya i roli Najwyższego Porządku na galaktycznej szachownicy. Możemy się jedynie domyślać, czym jest, na jakich zasadach działa, skąd pozyskuje środki na działalność i nawet kim naprawdę jest jego głównodowodzący. Republika pozostaje wobec Najwyższego Porządku bierna i znów jedynie możemy się domyślać , że wynika to z jej szeroko rozumianej biurokratyczności.
LEPIEJ: Pokrewieństwo
Podobne wpisy
Choć uwielbiamy fakt, że Darth Vader jest ojcem Luke’a Skylwalkera, bardzo mocno staramy się nie zauważać, jak niepotrzebnym, naciąganym i improwizowanym motywem jest pokrewieństwo Luke’a z Leią. Całość jest nie tylko dość niezręczna dla bohaterów, bo przez dwie pierwsze części Luke, Leia i Han tworzyli coś na wzór trójkąta miłosnego, ale też zwyczajnie śmierdzi tanią telenowelą, gdzie każdy jest powiązany z każdym. Na szczęście dwa lata oczekiwań na odpowiedź, kim są rodzice Rey, okazały się latami poniekąd zmarnowanymi, bo Rian Johnson w doskonały sposób zakpił z fanów, czyniąc główną bohaterkę nowej serii NIKIM. Dość telenowel i kolejnych Skywalkerów!
GORZEJ: Trening
Trudno nie zwrócić uwagi, że pozbawiona treningu Rey bez problemu radzi sobie z kolejnymi, stojącymi jej na drodze wyzwaniami, co oczywiście można wytłumaczyć trudnym, pełnym przeciwieństw losu dzieciństwem i wyjątkową wrażliwością na Moc, ale wciąż zdecydowanie bardziej przekonująco wypada Luke, który rzeczywiście odbył trening u wielkiego mistrza Jedi, a nie tylko, jak Rey właśnie, został upomniany o tym, dlaczego Jedi są galaktyce zbędni. W kontekście fabuły Ostatniego Jedi wszystko wskazuje na to, że Rey do końca zostanie samoukiem.
LEPIEJ: Antagonista
Kylo Ren to zdecydowanie najbardziej złożony antagonista w historii serii. Pisałem o nim niedawno w bliźniaczym tekście, porównującym filmy Disneya z prequelami Lucasa, i wypada mi tylko powtórzyć – Kylo Ren to nieradzący sobie z własnymi umiejętnościami, rozdarty i manipulowany chłopiec, który, rozczarowany swoimi autorytetami, odrzuca emocje i konsekwentnie staje się pozbawionym współczucia, chłodnym liderem nowego porządku galaktyki. Znakomity przeciwnik i zdecydowanie najjaśniejszy punkt nowej trylogii.
GORZEJ: Antagonista
Zwrot akcji polega jednak na tym, że Darth Vader (szczególnie w Imperium kontratakuje!) to najlepszy przeciwnik w historii kina. Wszystkie elementy go tworzące – od wyglądu i głosu, przez sposób działania, aż do więzi łączącej go z głównym protagonistą – budują portret złoczyńcy idealnego, z czym zresztą najwyraźniej się zgadzacie, sądząc po pierwszym miejscu, które Mroczny Lord zajął w organizowanym przez nas plebiscycie na najlepszy czarny charakter kina.