GATTACA – SZOK PRZYSZŁOŚCI. Niezwykły film science fiction
Są takie pytanie w gatunku science fiction, które stawiane będą tak długo, jak długo odpowiedź na nie będzie niejednoznaczna. Jednym z takich pytań jest to tyczące się istoty człowieczeństwa. Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Co się stanie, gdy umrzemy? Lub po prostu – jak powinniśmy żyć, na czym opierać wartości? Nauka i filozofia od wieków zmagają się z tymi dylematami, a twórcy SF zamieniają je w opowieści oddziałujące na naszą wyobraźnię.
Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu powstał film, który jest jednym z najlepszych filmowych przykładów historii opowiedzianej w zgodzie z naukowymi doświadczeniami. Dość powiedzieć, że Gattaca – szok przyszłości swego czasu został wybrany przez NASA jako najrzetelniejszy film, jaki kiedykolwiek powstał. Mamy tu więc do czynienia z realizacją założeń twardej fantastyki, z kolei motywem przewodnim fabuły stały się eksperymenty genetyczne. Razem z odniesieniem do społecznych podziałów.
Gattaca to opowieść dwójce bohaterów. Jeden jest lepszy, drugi gorszy. Tematem filmu jest rywalizacja tej dwójki o lepszą pozycję pozycję społeczną. Vincent, grany przez Ethana Hawke’a, to człowiek drugiej kategorii, ponieważ został poczęty w sposób tradycyjny, a rodzice nie manipulowali jego kodem genetycznym. W krajobrazie roztoczonym w filmowym świecie przyszłości nie ma on żadnych szans na realizację swoich aspiracji. Inaczej ma się przypadek Jerome’a (w tej roli Jude Law), który niczym nietzscheański nadczłowiek góruje nad bratem genetyczną doskonałością.
Los układa jednak ich marzenia w ten sposób, że Vincent, czyli ten gorszy, chciałby sięgnąć gwiazd, choć wie, że nigdy nie będzie mu to dane, natomiast do wyprawy w kosmos kwalifikuje się Jerome, ale pech chce, iż przytrafia mu się wypadek, który paraliżuje go od pasa w dół. Czymże byłby człowiek, gdyby nie posiadał sprytu? Vincent postanawiaja dopuścić się oszustwa. Następuje zamiana tożsamości – Vincent udaje Jerome’a, chcąc zostać zaliczonym do społecznej elity i móc realizować marzenia.
Ucieczka w kosmos to nie jedyne, do czego dąży główny bohater. Na jego drodze pojawia się też kobieta, grana przez Umę Thurman. Pragnie zdobyć jej serce, pomimo różnic klasowych, których świadom jest tylko on. Warto w tym miejscu dodać, że na planie tego filmu rozpoczął się romans Ethana Hawke’a i Umy Thurman. Para wkrótce pobrała się, spłodziła dwójkę dzieci (jedno z nich podziwiamy w serialu Stranger Things) i, jak to w Hollywood bywa, rozstała się w roku 2005.
Dlaczego to tak dobry film?
Gdy powstawała Gattaca, tytuł filmu ustalony został na samym końcu. Na początku myślano o Ósmym dniu, co miało być odniesieniem do biblijnego czasu powoływania życia na Ziemi. Gdy bowiem po siódmym dniu Bóg spoczywa na laurach, w ósmym, jak sugeruje twórca, kontrolę nad życiem przejmuje człowiek poprzez manipulacje genetyczne. Ostatecznie stanęło jednak na Gattaca – nazwa ta składa się wyłącznie z liter używanych do oznaczenia zasad nukleotydowych DNA. Cztery zasady azotowe DNA (kwasu dezoksyrybonukleinowego) to adenina, tymina, cytozyna i guanina.
Za tym, że Gattaca jest filmem tak szalenie dobrym w kontekście tradycji gatunku, jaki reprezentuje, przemawia kilka czynników. Aktorzy zagrali swoje partie znakomicie. Law i Hawke grają tu poniekąd dwie postacie, poniekąd tylko jedną. Jest to bowiem zarówno z jednej, jak i z drugiej strony historia człowieka, który coś chce, o czymś marzy, ale sięgnąć po to nie może – z różnych powodów, ale głównie wynika to z jego ograniczeń fizycznych. Gattaca ma dowodzić, że ciało to jedno, ale to, co wynosi nas na gatunkowy piedestał i sprawia, że górujemy w łańcuchu pokarmowym, to nasz umysł. Umysł, który przyciśnięty do ściany jest zdolny do zawalczenia o swoje, bez względu na koszty.
Za reżyserię i scenariusz filmu z 1997 roku odpowiada Andrew Niccol. Chciałbym podkreślić, że jest to ważne nazwisko w historii kinowego gatunku SF. Wszystko, co Nowozelandczyk z pochodzenia najlepszego stworzył, zawiera się właśnie w filmie Gattaca, będącym jego reżyserskim debiutem, ewentualnie kryje się też we wcześniejszym scenariuszu do Truman Show, który wyszedł także spod jego ręki. Później było różnie, bo dostaliśmy od Niccola takie filmy jak Simone czy Wyścig z czasem, które choć są intrygujące, to mają w sobie coś albo pretensjonalnego, albo wręcz przeciwnie, sztampowego. Jednego mu odmówić nie mogę – facet od zawsze dysponował ciekawą wizją, której nie zawahał się wdrożyć w życie.
Niccol to przede wszystkim twórca mądry, baczny obserwator społeczeństwa. Gattacę należy odczytywać jak pamflet na ludzkość tkwiącą w wiecznych podziałach. To także historia jednej z największych żądz człowieka – potrzeby kontroli i lęku wynikającego z jej braku. Ścierają się w filmie prądy naukowe z religijnymi, świat tłumaczony jest dwójnasób – u jego podstaw leży zarówno postęp, jak i etyka. Chcemy więcej, chcemy lepiej, chcemy mocniej – oto istota człowieczeństwa, rozumiana jako przemożna potrzeba doskonalenia siebie i otoczenia. Po przekroczeniu jednej granicy, pojawia się kolejna, co świadczy o tym, że nasz głód ulepszania nigdy nie zostanie zaspokojony.
Jest w filmie słynna scena wodnej rywalizacji. W pewnym momencie tego szalonego pędu ludzkość spostrzeże, że niczym bohater filmu nie zdołaliśmy wygospodarować odpowiedniej ilości sił, by powrócić na brzeg. Co może świadczyć albo o naszej nieodpowiedzialności, albo wręcz przeciwnie, o odwadze wynikającej z rzucania wyzwania przyrodzie. Ryzykujemy jednak pójście na dno.