search
REKLAMA
Ranking

FIU, FIU! 10 GWIZDANYCH MOTYWÓW FILMOWYCH

Jacek Lubiński

5 marca 2018

REKLAMA

Radośnie plumkający się właśnie w kinach Kształt wody to audiowizualna maestria, w której już od samego początku ujmuje zwłaszcza niezwykłej urody gwizdany temat przewodni. Jego twórca, Alexandre Desplat, zasłużenie zbiera kolejne ważne nagrody za swoją pracę, choć bynajmniej nie jest pierwszym, który oparł swoje nuty na podobnej prostocie. Przez lata istnienia kina sporo było równie chwytliwych motywów muzycznych ubarwiających ruchome kadry. Poniżej wybrana dyszka najlepszych/najciekawszych/najbardziej pamiętnych. Nie wyczerpują one tematu, ale od czego mamy komentarze…

 

Bandolero!

Jerry Goldsmith

Jedna z najbardziej charakterystycznych melodii westernowych – a trzeba nadmienić, że gatunek ten bogaty jest w takie zagrywki (o czym jeszcze się później przekonamy). Przyjemna, przygodowa nuta zyskuje dużo luzu i polotu właśnie dzięki gwizdanym solówkom, które od razu wprowadzają nas w odpowiedni klimat prerii, zaznaczając przy tym nie do końca poważny charakter filmu.

 

Coup de tête

Pierre Bachelet

Autor niezapomnianego soundtracku do Emmanuelle idzie w podobnie odprężające rejony. Jednak w przeciwieństwie do poprzednika, tutaj gwizd jest główną i właściwie jedyną atrakcją, delikatnie podkreślany jedynie przez nienachalną, ciepłą elektronikę i elementy gitarowe (choć na soundtracku znajdziemy kilka różnych, także bardziej drapieżnych aranżacji utworu). Efektem rzecz daleka od arcydzieła, ale trudna do wyrzucenia z głowy.

 

Jak zostać kotem

Evguenie i Sacha Galperine

W miarę świeży, ale zaskakująco udany, hipnotyzujący temat. Zwariowany, mocno chaotyczny w swej naturze, ilustruje napisy końcowe tego familijnego filmu, ale znakomicie sprawdza się też w roli oryginalnego dzwonka na komórkę. Chociaż gwizd wydaje się tu chwilami niknąć w natłoku innych, głośniejszych elementów muzycznej ekspresji, to bez niego nie byłby to ten sam poziom szaleńczej radości.

https://www.youtube.com/watch?v=jlpHgz3s8_I

Most na rzece Kwai (Colonel Bogey March)

Malcolm Arnold

Klasyka. Choć sam film też nią jest, to ten konkretny motyw wydaje się go przerastać w popularności. Od czasu premiery w 1957 roku kolejni reżyserzy chętnie zresztą sięgają po niego w różnych okolicznościach przyrody (pojawił się między innymi w Klubie winowajców i serialu Przyjaciele). Nie powinno to dziwić, gdyż to tradycyjny marsz armii brytyjskiej, skomponowany ponad czterdzieści lat wcześniej przez porucznika Kennetha Alforda (naprawdę Frederick Joseph Ricketts), a przez Arnolda i Davida Leana jedynie rozsławiony. Ale za to w jaki sposób!

Nazywam się Nobody (Mucchio Selvaggio)

Ennio Morricone

Włoski maestro po raz pierwszy (i nie ostatni) na liście to gwarancja jakości. Zakręcona i lekko kiczowata melodia oferuje co prawda zdecydowanie więcej niż jedynie gwizdanie, ale to właśnie ono najbardziej wbija się w pamięć, dając jej rozruch. Być może dlatego tak doskonale wypada oparty na nim w nieco większym stopniu remix grupy 2Raumwohnung, wykorzystany w Revolverze Guya Ritchiego. Znamienne, że w oryginale motyw ten przypisany jest na ekranie mitycznej Dzikiej Bandzie.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA