FILMY TAK GŁUPIE, ŻE AŻ DOBRE. Zestawienie najciekawszych tytułów
Zdarza się wam oglądać film, który wydaje się totalnie idiotyczny i pozbawiony sensu, ale i tak wam się podoba? W trakcie myślicie “co za bzdury”, a po seansie macie ochotę zrobić powtórkę. Takie filmy to prawdziwa gratka dla kinomanów. Najczęściej są to obrazy łączące konwencję horroru z komedią, ale nie tylko. Przed wami mocno subiektywne zestawienie dwunastu kuriozalnych filmów, które są tak głupie, że aż dobre. Kolejność prawie przypadkowa. Na zasadzie skojarzeń. To na pewno tylko kropla w morzu absurdalnych dzieł filmowych, jakie powstały przez ostatnie dekady, dlatego czekam na komentarze z propozycjami innych. Zainspirujcie mnie do obejrzenia kolejnych dwunastu. Wyzywam was!
Mordercza opona
Była powtórka. Jak większość filmów w tym zestawieniu, oglądałam przynajmniej dwa razy. Jest sobie opona, która się toczy. Sunie leniwie po asfaltowych drogach i pustynnych bezdrożach. Kiedy kogoś napotka, zabija. Przystaje, zaczyna się dziwnie trząść i… bach. Miał człowiek głowę, została krwawa plama. Mordercza opona to film skrajnie absurdalny i niedopowiedziany. Dodatkowo to coś na kształt filmu w filmie. Poczynania opony są obserwowane z oddali przez grupę uzbrojonych w lornetki podglądaczy, komentatorów. Są w tym obrazie momenty, kiedy kwiczysz ze śmiechu, ale jest też prawdziwa groza i gęsia skórka na karku. Ile to razy masz wrażenie, że opona cię obserwuje, coś knuje… Nie zabrakło też filmowych cytatów, które odsyłają do klasyki kina grozy (na przykład scena pod prysznicem). Oczywiście opona jest tu tylko metaforą. Czego? Sami się przekonajcie. Za reżyserię tego anglojęzycznego filmu odpowiada francuski twórca, Quentin Dupieux (Złe gliny, Wrong). Jego filmy są niewątpliwie dziwne, ale nie tak złe jak nazwisko.
Riaru Onigokko
Japoński film twórcy Klubu samobójców, Siona Sono. Mógłby startować w kategoriach najdziwniejszy horror, najdziwaczniejsza współczesna baśń o dorastaniu, najlepszy psychodeliczny film o nastolatkach, i wielu, wielu innych. Prawdziwy miszmasz filmowych stylistyk, prawie bez fabuły, ale dzieje się sporo. Już pierwsze minuty filmu wbijają w fotel. Krwawy, piękny wizualnie film o dziewczynie, która próbuje uciec przed przeznaczeniem. Filmowy sen wariata, który niezwykle dobrze się ogląda. Tajemnicza zabójcza siła czy chora wyobraźnia? To, co dzieje się w Riaru Onigokko, wygląda tak, jakby do Japonii doturlała się zabójcza opona, tyle że sto razy silniejsza i niewidzialna. Schiza, inaczej nazwać tego się nie da.
Wojna polsko-ruska
Proza Doroty Masłowskiej to fenomen. Irytuje, ale potrafi absurdalnym i nachalnym komizmem wyciągnąć człowieka z otchłani depresji. Adaptacja filmowa Wojny polsko-ruskiej nie dorównuje książce, ale jest filmem, do którego można się przekonać. Za pierwszym razem wydał mi się całkowicie niestrawny. Za drugim zaczęłam dostrzegać jego walory. Za trzecim dałam się ponieść i płakałam ze śmiechu. Dziś potrafię wyrecytować niektóre dialogi. Nadal uważam, że lepiej nie oglądać Wojny polsko-ruskiej na trzeźwo, ale “nie oglądajcie wcale, bo to głupie” nie powiem. Fatalne „efekty specjalne”, wciąganie barszczu nosem, rzyganie kamieniami, kłótnia kochanków w romantycznej scenerii nadmorskiego wybrzeża, a wszystko to celowe i podane widzowi z premedytacją. Dramat egzystencjalny dresiarza, którego rozpiera miłość i nienawiść. Nie można przegapić.
Taxidermia
To jeden z tych filmów które określa się mianem „chory” albo „pojechany”. Epicka opowieść o jedzeniu, wymiotowaniu, seksie i wielkich zmutowanych kotach. Historia trzech pokoleń mężczyzn z pewnej węgierskiej familii. Każdy z nich ma jakieś patologiczne skłonności, na przykład: parafilie seksualne, skrajne obżarstwo, zamiłowanie do obdzierania ze skóry.
Jeden z najobrzydliwszych, a zarazem najbardziej hipnotyzujących filmów, jakie widziałam. Wstrętny, ale nie można od niego oderwać wzroku. Znacznie ciekawszy od Czkawki – pełnometrażowego debiutu reżysera. Spiętrzenie obsceniczności jest tu zatrważające, a każdy kolejny epizod przynosi jeszcze więcej absurdu. Film, który do samego końca zaskakuje. Dlaczego czekoladki lepiej smakują z papierkiem? I czy można samemu się wypchać? Po seansie Taxidermii można śmiało powiedzieć: chyba nic mnie już w kinie nie zaskoczy. A z pewnością niewiele.