search
REKLAMA
Recenzje

PAMIĘTNIK ANDY’EGO WARHOLA. Portret artysty z czasów miłości

Autor słynnej Puszki z zupą firmy Campbell wyrasta w dokumencie Rossiego na bohatera ambiwalentnego, targanego sprzecznościami (a ponoć im więcej sprzeczności, tym człowiek ciekawszy).

Janek Brzozowski

22 marca 2022

REKLAMA

„Ludzie czytają pamiętniki z wielu powodów. Historyk sztuki czyta je, żeby znaleźć pewne wskazówki. Osoba publiczna czyta je, by sprawdzić, czy jest tam jej nazwisko” – mówi w Pamiętniku Andy’ego Warhola Benjamin Liu, wieloletni asystent oraz przyjaciel nowojorskiego artysty. A w jakim celu po prywatne zapiski znanych osobistości sięgają „zwyczajni” odbiorcy? Przyznam się bez bicia – sam jestem wielkim fanem czytania cudzych dzienników. Chyba w żadnej innej formie, może poza listami, pisarz, reżyser czy generalnie artysta nie jawi się w moich oczach jako człowiek z krwi i kości, egzystujący w konkretnym miejscu i czasie, borykający się z uniwersalnymi, ponadczasowymi problemami. I chociaż tego typu zapiski wciąż naznaczone są swego rodzaju kreacją artystyczną (w skrajnych przypadkach, jak chociażby Witolda Gombrowicza, przebijającą przez każde zdanie książki), to wciąż otrzymujemy za ich sprawą zdecydowanie bardziej otwarty i bezpośredni dostęp do świata myśli i doświadczeń drugiej osoby niż na przykład w przypadku powieści, którą wpierw należy prawidłowo rozkodować, a następnie zinterpretować – jeżeli koncentrujemy się na postaci twórcy, to najlepiej, rzecz jasna, w kluczu biograficznym.

Swoje pamiętniki Warhol zaczął prowadzić w wyjątkowo nieprzypadkowym momencie życia, niedługo po tym, jak w 1968 roku został postrzelony przez Valerie Solans, radykalną feministkę, pisarkę i aktorkę. Artysta znalazł się wówczas na moment w stanie śmierci klinicznej. Po powrocie do rzeczywistości rozpoczął proces spisywania swojego „życia”, podchodząc jednak do tego bardzo swobodnie – na kartach pamiętników zapiski stricte biznesowe, powiązane z prowadzoną przez niego firmą, mieszają się z uczuciowymi wyznaniami, opiniami na temat szeroko pojętej sztuki i refleksjami, dotyczącymi ludzkiej egzystencji w ogóle. Co istotne, Warhol nie sporządzał swoich notatek własnoręcznie. Każdego dnia, zaraz po przebudzeniu, rozmawiał przez telefon ze swoją przyjaciółką Pat Hackett, która przelewała jego słowa na papier przy pomocy maszyny do pisania. W ten sposób przez niespełna dwadzieścia lat pracy udało im się zapełnić ponad 1000 stron maszynopisu (w oryginalnym, anglojęzycznym wydaniu pamiętniki Warhola liczą ponad 1200 stron).

W wywiadzie dla „Interview” (pisma założonego przez Warhola w 1969 roku) Andrew Rossi, reżyser Pamiętnika…, wspomina, że pierwszy raz przeczytał tytułowe zapiski jeszcze w czasach licealnych, zaraz po ich wydaniu. Jak sam mówi: „dla dojrzewającego, biseksualnego mężczyzny było to niesamowicie mocne przeżycie”. Druga lektura, zbiegająca się z momentem rozpoczęcia pracy nad miniserialem (2011 rok!), pozwoliła mu dostrzec i wydobyć na światło dzienne to, co w według niego jest w pamiętnikach Warhola najbardziej unikalne – „jego życie miłosne, queerowe pragnienia”, ukryte na co dzień przed wścibską opinią publiczną pod grubą, trudną do spenetrowania warstwą autokreacji.

I rzeczywiście, lwia część Pamiętnika… skupiona jest właśnie wokół prywatnego życia nowojorskiego artysty, a przede wszystkim jego dwóch najważniejszych relacji miłosnych – z Jedem Johnsonem i Jonem Gouldem. Konsekwentnie rozwijając ten wątek, Rossi posługuje się nie tylko rozmowami z wciąż żyjącymi przyjaciółmi Warhola, ale również obszernymi fragmentami jego zapisków, czytanymi przez sztuczną inteligencję, której głos, za zgodą Andy Warhol Foundation, został wykreowany w taki sposób, aby jak najmocniej przypominał głos zmarłego w 1987 roku artysty (namiętnie używam słowa „artysta”, ponieważ trudno zamknąć Warhola w węższych ramach – na przestrzeni lat zajmował się on malarstwem, reżyserią filmową, modelingiem, fotografią, performance’em, rysunkiem, poezją i Bóg wie iloma innymi gałęziami sztuki). Wrażenie jest jednocześnie olśniewające i niepokojące. Jakkolwiek tandetnie to nie zabrzmi, momentami naprawdę można pomyśleć, że Warhol przemawia do nas nie tylko z offu, ale również zza grobu.

Godne podziwu jest to, że twórcy Pamiętnika…, kiedy trzeba, potrafią być wobec swojego bohatera, funkcjonującego na prawach ikony, krytyczni. Przedzierają się przez spiżowy pomnik Warhola, aby dotrzeć do sedna, a zatem do człowieka – istoty, której zdarza się popełniać błędy, podejmować niewłaściwe decyzje. Eksploatacja zostaje nazwana tutaj po imieniu, gdy wspominany jest projekt „Ladies and Gentlemen”, na potrzeby którego artysta, wraz ze swoimi asystentami, zebrał w swoim studiu grono czarnoskórych transseksualistów, obfotografował ich, a następnie, jak to już miał w zwyczaju, na podstawie fotografii namalował obrazy. Swoim modelom zaproponował przy tym głodowe stawki (wahające się, w zależności od długości konkretnej sesji zdjęciowej, od 50 do 100 dolarów), z pełną świadomością tego, że dzieła, które przy ich pomocy stworzy, osiągną wartość kilkuset tysięcy dolarów. O jakimkolwiek wspomnieniu pozujących z imienia i nazwiska nie było nawet mowy – wszystkich, za wyjątkiem jednej osoby, udało się odnaleźć dopiero po 45 latach od feralnej wystawy.

Warhol wypada niekorzystnie również wtedy, gdy na kartach jego pamiętników pojawiają się niewybredne zapiski na temat życia oraz twórczości innych artystów. Myśli i wypowiedzi, które w przestrzeni publicznej zostałyby, i słusznie, jednoznacznie potępione, znajdują ujście w prywatnych sferach dziennika. Świetnym przykładem jest chociażby wpis dotyczący jego bliskiego przyjaciela, Jeana-Michela Basquiata, z którym w latach osiemdziesiątych, w ramach artystycznej kolaboracji, namalował ponad 200 obrazów: „Jak wielu krzyczących Murzynów [w oryginale użyte zostało słowo: „Negroes”] może jeszcze stworzyć?”. Dzisiaj taka uwaga, co jasno podkreślają autorzy miniserialu, rozpatrywana powinna być nie tylko w kategoriach zwykłej złośliwości, ale również jako przejaw podskórnego rasizmu, wyrastającego w przypadku Warhola z egzystencjalnego lęku przed tym, co inne, nieznane.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA