Filmy SCIENCE FICTION pamiętane dzięki JEDNEJ scenie
Tak naprawdę nie tylko jednej, bo w większości przytoczonych tu tytułów można wyróżnić więcej scen już dzisiaj powszechnie kojarzonych z tymi filmami. Jest więc z czego wybierać. Nie należy jednak zapominać, że dla starszych widzów i miłośników owe sceny będą jakże oczywiste, a dla młodszych już nie. Oni dopiero wyrobią sobie opinię, które sekwencje mogłyby od razu być przez nich kojarzone z danym tytułem. Może zdecydują podobnie albo wybiorą filmy średnio o 20 lat młodsze w zupełnie już innej stylistyce fantastyczno-naukowej, która się co 10 lat bardzo zmienia. Najnowszy film w tym zestawieniu jest z 1999 roku, a najstarszy z 1968. W tym zakresie lat doskonale widać, jak wiele zmian zaszło w gatunku SF. A od 1999 roku do dzisiaj?
Monolog, „Łowca androidów”, 1982, reż. Ridley Scott
Poruszyłem już na portalu tak wiele różnych tematów o fantastyce naukowej, w tym o Łowcy androidów, że trudno się jest nieraz nie powtórzyć. Monolog Roya wciąż rozgrzewa fanów gatunku – wzrusza ich, zmusza do analiz, zastanawiania się nad definicją człowieczeństwa. Monolog godny Szekspira nie byłby taki, gdyby nie Rutger Hauer i Vangelis. W języku angielskim nosi nazwę C-Beams Speech. Warto go znać w oryginale: I’ve seen things, you people wouldn’t believe. Attack ships on fire off the shoulder of Orion. I watched C-beams glitter in the dark near the Tannhäuser Gate. All those moments will be lost in time, like tears in rain. Time to die.
Barry i drzwi, „Bliskie spotkania 3. Stopnia”, 1977, reż. Steven Spielberg
To, że w tym jednym zestawieniu znalazły się aż 3 filmy Stevena Spielberga, świadczy o tym, że reżyser jest artystą o wyjątkowym w kinie talencie do tworzenia charakterystycznych obrazów, które trafiają do milionów widzów; niezależnie od ich gustu, inteligencji, miejsca zamieszkania. W Bliskich spotkaniach 3. stopnia jest kilka takich kadrów, składających się na rosnący suspens, bo to film o mało skomplikowanej treści, bazujący na napięciu i wrażeniach wizualnych, a jednak genialny. Najpierw jest światło w dziurce od klucza. Porusza się ono tak, jakby za drzwiami znajdował się ktoś obcy, ale jednocześnie inteligentny, co przeraża. Matka gorączkowo zamyka jedne drzwi, ale chłopczyk i tak otwiera kolejne. Widz musi zobaczyć, co jest za nimi – wiatr, ostre światło i poruszające się rośliny. A to dopiero początek horroru.
Walc w kosmosie, „2001: Odyseja kosmiczna”, 1968, reż. Stanley Kubrick
Kto by pomyślał, że walc D-dur Nad pięknym modrym Dunajem może posłużyć jako tak celna ilustracja muzyczna sceny w filmie science fiction. Gracja, z jaką orkiestra wykonuje dynamicznie narastający i opadający temat utworu, współgra z lotem w przestrzeni kosmicznej, zachowaniem pióra w stanie nieważkości, dokowaniem statku na stacji, a nawet krokami stewardessy w specjalnych butach. Po latach nadal przyjemnie się ogląda tę sekwencję, chociaż widać, że powstała przed dziesięcioleciami.
Na tle Księżyca, „E.T.”, 1982, reż. Steven Spielberg
Lot na tle Księżyca rowerem z E.T. charakterystycznie zapakowanym do koszyka stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych logotypów w kinie, a i nie tylko. Jest znakiem Amblin Entertainment, firmy produkcyjnej założonej przez Stevena Spielberga w 1981 roku. Nazwa została zaczerpnięta z tytułu krótkometrażówki reżysera nakręconej jeszcze w 1968. Był to film, który otworzył Spielbergowi drzwi do wielkiej kariery. Logo firmy jest hołdem dla nieograniczonej i odważnej wyobraźni, którą Spielberg uczynił w swoich filmach nadrzędną inspiracją, dominującą nad racjonalną rzeczywistością. Z pewnością m.in. dlatego sceny z jego produkcji tak zapadają w pamięci.
Pierwsze wrażenie, „Park Jurajski”, 1993, reż. Steven Spielberg
Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, zwłaszcza że widzowie nigdy nie widzieli na ekranie tak realistycznie zanimowanych dinozaurów. Scena dzieje się na początku filmu, kiedy suspens dopiero rośnie. To właśnie na początku tej sekwencji występuje słynny kadr ze ściągającym okulary doktorem Alanem Grantem. To, co widzi razem z widzem, zwłaszcza w kinie zostało tak pokazane, że potrafi na chwilę zabrać dech. Chwilę później z takim samym zdziwionym wyrazem twarzy wychyla się przez otwarty dach jeepa doktor Ellie Sattler. Przed nimi z gracją przechadza się żerujący w koronach drzew brachiozaur. Scenę można uznać za emblematyczną dla Parku Jurajskiego, chociaż w filmie znajdziemy także wiele innych charakterystycznych momentów, które zapisały się w historii kina science fiction i od razu kojarzą się z tym dziełem Stevena Spielberga.