search
REKLAMA
Zestawienie

Tylko dla DOROSŁYCH. Filmy SCIENCE FICTION, których nie puściłbyś swojemu dziecku

Jakub Piwoński

29 września 2020

REKLAMA

Brutalność, seks, groza, czyli wszystko to, co tygryski lubią najbardziej, jest niekoniecznie dobre dla małych tygrysiątek. Zwłaszcza w wizjach odrealnionych. Innymi słowy – są filmy SF, których wartość jest w stanie docenić jedynie dorosły widz. Chowające się pod spódnicą małolaty i tak pewnie ukradkiem te filmy już obejrzały. Lepiej byłoby jednak, jakby zafundowały sobie seans powtórkowy za kilka lat. By lepiej te filmy zrozumieć, by skonfrontować ich treść z własnymi doświadczeniami i pełniejszym oglądem świata. Oto kilka moim zdaniem najciekawszych filmów science fiction przeznaczonych tylko dla dorosłych.

Uwaga – osobom niepełnoletnim alkoholu oraz treści poniższego artykułu nie sprzedajemy!

Dredd

Jaka szkoda, że producenci nie mieli jaj, by dać zielone światło kontynuacji tego filmu. Wszyscy go pokochali, z miejsca stał się kultowy, ale najwyraźniej rachunki księgowych z Hollywood wskazały inny rezultat. A Dredd to opowieść jakże prosta i jakże skutecznie trafiająca w serducho łaknącego wrażeń widza. Twardziel i postrach miasta wchodzi do budynku, by zaprowadzić w nim porządek. Wpada w pułapkę bez wyjścia, ale pozostaje tym faktem niewzruszony. To on jest przecież sędzią i katem, a jego broń – ostatecznym narzędziem sprawiedliwości. Ten film jest jak gra komputerowa, bo chodzi w nim w gruncie rzeczy o to, by eliminować przeciwników przeć do przodu, a na końcu dorwać głównego bossa. Dredd nie tyle ukazuje przemoc, co się nią napawa. Poszczególne sceny przedstawione są w zwolnionym tempie, by lepiej móc lepiej doświadczać siłę strzałów i wagę poszczególnych śmierci. I wszystko to razem z bohaterem, którego twarzy nawet nie widać. Brawo dla Karla Urbana za charyzmę ukrytą pod hełmem.

Cube

Jedna scena z tego filmu, zawarta już w zwiastunie, jawnie daje do zrozumienia, kto film może oglądać, a kto lepiej niech do kina nie wchodzi. Łysy facet wchodzi do tajemniczego pomieszczenia, nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego, gdzie jest i co go czeka, zostaje w mgnieniu oka poszatkowany niczym mięso na gulasz. Cube, czyli zagadkowy sześcian, stanowiący dla bohaterów pułapkę, to protoplasta Pił i innych thrillerów, w których bardzo trudno jest znaleźć wyjście z zagrożenia. Skorzystał jednak ze schematu zapoczątkowanego filmem Five z 1951 roku. Czy postacie przetrwają tę morderczą grę, zależy od tego, czy zdołają ze sobą współpracować oraz czy zdołają znaleźć klucz do wyjścia z sytuacji. To oczywiste – zabawa w escape room nie jest dla dzieci. Wydźwięk filmu jest jednak na swój sposób nihilistyczny, gdyż nie daje nadziei ludzkiemu gatunkowi. Okazuje się, że to ci wiecznie spychani na margines staną się wkrótce wybrańcami, podczas gdy „zdrowe” jednostki powybijają się nawzajem.

Żołnierze kosmosu

Puszczając oko do redakcyjnego kolegi Odysa Korczyńskiego i jednocześnie zamierzenie wysyłając mu prztyczka, chciałbym rzec otwarcie, że moim zdaniem Żołnierze kosmosu filmem świetnym są i nic już tego wrażenia we mnie nie odwróci. Wprost uwielbiam to, w jaki sposób niestrudzony Paul Verhoeven bawi się zasadami gatunku tak w Żołnierzach, jak i w Pamięci absolutnej, dostarczając widzowi istnej jazdy bez trzymanki. Krew, seks, brutalność, dosadność – to jest to, czego każdorazowo można spodziewać się podczas seansu z filmem Holendra. Uczynił on z tych cech trudny do podważenia atut, który nadaje jego fantastycznym wizjom charakter energetycznej bomby. Żołnierze kosmosu, bazujący na wizji Roberta Heinleina, prezentują model fantastyki militarnej, ponownie uczący nas truizmów, jakoby przyszłość miała popełniać grzechy przeszłości za sprawą ponownego wdrażania idei faszyzmu. To już wiemy, bo to już widzimy. Ale jest to jednocześnie tak ciekawie opakowane, że trudno się od filmu oderwać. Wszystko za sprawą akcji, nie dającej przestrzeni do nabrania tchu. Owszem, dokładnie tak wyobrażam sobie wojnę przyszłości – rozrywane ciała będą fruwać w powietrzu, tylko przeciwnik jakiś bardziej… nieludzki.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA