search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy, których tytuły ZMIENIONO przed premierą

Jacek Lubiński

23 czerwca 2020

REKLAMA
Dobry tytuł to połowa sukcesu. Odpowiednio zareklamowana, uderzająca w konkretne tony, chwytliwa i melodyjna nazwa potrafi dodać produkcji charakteru, zapisać się w pamięci lepiej od najciekawszych zwiastunów i tym samym wykonać całą robotę w sprzedaniu dzieła. Często droga do ostatecznego tytułu jest długa i kręta, a objawienie następuje dosłownie na chwilę przed premierą. Poniżej najciekawsze przykłady takich hitów, które w alternatywnej rzeczywistości przypuszczalnie nie byłyby tym samym.

Atomic Blonde

Szpiegowski film akcji z Charlize Theron jakimś cudem nie doczekał się polskiego tłumaczenia (a przecież Atomowa blondyna to samograj). Ciekawe, czy stałoby się tak również w przypadku oryginalnej nazwy, zaczerpniętej wprost z powieści graficznej, na której oparto film. Coldest City, czyli Najzimniejsze miasto, zamiast do bohaterki odnosi się do miejsca akcji, czyli Berlina z czasów zimnej wojny. Właściwie nie wiadomo, czemu dokonano zmiany, ale można przypuszczać, że chciano zwyczajnie uatrakcyjnić swój produkt – wszak Coldest City brzmi dość ponuro. W każdym razie zmiana na plus. Gdyby tak jeszcze poprawić fabułę…

Chłopcy z ferajny

Martin Scorsese nakręcił swój film w oparciu o książkę Nicholasa Pileggiego pod tytułem Wise Guy (w wolnym tłumaczeniu: „cwaniak” lub „mądrala”, aczkolwiek w slangu jest to określenie mafioza). I tak też film miał się nazywać, ale w ostatniej chwili reżyser odkrył, że istnieje już serial o takim tytule, a Danny DeVito parę lat wcześniej nakręcił komedię Wise Guys (pol. Ważniaki). Aby uniknąć sądowych niesnasek, postanowiono zmienić więc całość na mające dokładnie takie samo znaczenie Goodfellas. I po problemie.

John Carter

Niesławny bękart Disneya przez niemal cały okres produkcji nosił miano John Carter of Mars (co widać na pierwszych materiałach promocyjnych), jednak na krótko przed wypuszczeniem go do kin postanowiono pozbyć się ostatniego członu, żeby „dotrzeć do jak największej publiki”. Twórcy postanowili, żeby zachować Marsa dla przyszłych części tego uniwersum, podkreślając tym samym drogę, którą przebywa jego bohater. Kolejnym argumentem za tą zmianą był też fakt, że parę miesięcy wcześniej inny film studia z tą planetą w tytule – Matki w mackach Marsa – okazał się klapą. No cóż, John Carter okazał się jeszcze większą, w czym na pewno trochę „pomogła” rzeczona zmiana na ostatnią chwilę.

Kamerdyner

Ciekawa i niezależna od twórców sytuacja. The Butler, bo taki jest oryginalny tytuł filmu, na krótko przed premierą został zablokowany przez MPAA, gdyż okazało się, że dokładnie taki tytuł ma już krótkometrażowy film studia Warner Bros. z… 1916 roku. Dla świętego spokoju do głównego członu dodano więc uzupełnienie w postaci… imienia i nazwiska reżysera nowej produkcji – Lee Daniels’ The Butler.

Krzyk

Horror Krzyk

Jest w tym pewna przewrotność losu, że bawiący się schematami slashera film Wesa Cravena pierwotnie nosił miano… Strasznego filmu (Scary Movie). Producent Bob Weinstein słusznie uznał jednak, że coś tu nie gra i zmienił tytuł na Scream – zainspirowany piosenką Michaela Jacksona. Reżyser początkowo kręcił nosem, ale wkrótce Krzyk został kultowym dziełem swojej ery, sparodiowany potem w serii głupawych komedii pod wspólnym mianem… Scary Movie.

Łowca androidów (Blade Runner)

Podstawą dla tego filmu było opowiadanie Philipa K. Dicka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? – i dokładnie tak Ridley Scott chciał nazwać swoje dzieło. Nie udało się, więc przez jakiś czas produkcja funkcjonowała pod roboczą nazwą Dangerous Days (Niebezpieczne dni – po latach ochrzczono tak dokument o tworzeniu filmu). Ostatecznie wybrano Blade Runner, choć i ten tytuł nie przypadł do gustu reżyserowi, który w pewnym momencie chciał nawet przeforsować kuriozalne… Gotham City. Na całe szczęście Bob Kane, twórca postaci Batmana, który działa w tym właśnie mieście, nie zgodził się sprzedać praw do tej nazwy.

Na skraju jutra

Pierwsze zapowiedzi i plakaty tego widowiska SF z Tomem Cruise’em krzyczały: All You Need Is Kill (Musisz tylko zabijać), co stało w zgodzie z tytułem japońskiej rainobe, którą się inspirowano. Szefowie odpowiedzialnego za produkcję studia Warner Bros. uznali jednak, że słowo „kill” odstraszy widzów swym negatywnym wydźwiękiem. Nowy tytuł – Edge of Tomorrow – bezsensownie zdominowany został jednakże większymi od niego tagline’ami „Live. Die. Repeat.” („Żyj. Umrzyj. Powtórz.”), dodając cegiełkę do całego tego zamieszania.

Ostra noc

Ta pijacka komedia ze Scarlett Johansson pierwotnie nazywała się Move That Body („ruszaj tym ciałkiem”), które następnie zmieniono na Rock That Body („kołysz tym ciałkiem” – serio?). Na tym jednak nie poprzestano i, przypuszczalnie ze względu na prawa autorskie, finalnie postawiono na proste Rough Night. Tylko tyle i aż tyle.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA