Filmy, które ZRUJNOWAŁY ich twórcom życia i kariery
Na palcach jednej ręki można policzyć filmowców, którzy od początku do końca kariery odnosili tylko i wyłącznie sukcesy. Nie wiemy, co stanie się ze współczesnymi idolami za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat. Genialnie zapowiadający się aktorzy znikają po kilku sezonach, wizjonerscy producenci trafiają na finansowe miny, scenarzyści tracą talent lub podejmują błędne decyzje. Zdarzają się także przypadki skrajne, w których jeden film powoduje zaprzepaszczenie jakichkolwiek szans na dalszą pracę. Przyglądam się filmom, które skutecznie zrujnowały kariery lub nawet prywatne życia ich twórcom.
Mike Myers – Guru miłości
Od epizodów w Saturday Night Live po jedną z najlepiej zarabiających serii filmów animowanych w historii – CV Mike’a Myersa z lat 1990–2010 to przykład ziszczonego amerykańskiego snu. Wszystko zaczęło się od SNL, gdzie Myers pojawiał się gościnnie, a w 1989 wykreował postać niespełnionego rockmana, Wayne’a Campbella. Popularność tej postaci była tak ogromna, że wkrótce powstały dwa pełnometrażowe filmy z serii Świat Wayne’a. Myers stał się specjalistą od parodii i pastiszu i gwiazdą wielkiego ekranu. Potem przyszła kolej na następną brawurową serię – tym razem na celownik wzięto kino szpiegowskie, a Myers wykreował postać Austina Powersa, niewydarzonego szpiega, którego winda nie dojeżdżała na ostatnie piętro. Przez trylogię Powersa przewinęła się plejada gwiazd w epizodycznych rolach, by wymienić tylko Michaela Yorka, Beyoncé czy Toma Cruise’a. Charyzma aktora oraz jego umiejętności tworzenia niezapomnianych postaci między innymi za pomocą modulacji głosu przywiodły do niego twórców Shreka.
Podobne wpisy
Pierwsza część przygód (nie)sympatycznego ogra i jego przyjaciół miała premierę w 2001 roku i niemal z miejsca stała się popkulturowym fenomenem. Film doczekał się trzech kontynuacji oraz masy spin-offów. W międzyczasie Myers zaczął szukać dla siebie alternatywnego projektu. Guru miłości planowany był jako początek nowej franczyzy. Tak jak w przypadku Świata Wayne’a i Austina Powera, Myers opracował scenariusz i wcielił się w główną rolę. Niestety, film nie spodobał się nikomu – krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, publiczność nie była skora zostawiać banknoty w zamian za bilety. Produkcja przyniosła straty, a Myers od tamtej pory jeszcze raz musiał zagrać wymęczonego, niepotrzebnego czwartego Shreka, pojawił się też w epizodziku w Bękartach wojny i od tamtej pory nie wrócił do czołówki. Co ciekawe, nawet w szczycie swojej popularności Myers nie otrzymywał tuzinów scenariuszy. Co mniej ciekawe, wielu współpracowników aktora przyznawało, że jest on trudny w obyciu, ma dużo zachcianek i niejednokrotnie przekracza swoje kompetencje. Love Guru pozostaje przykładem wielkiego „pudła” po kilku celnych strzałach. Myers spełnia się w roli męża i ojca i ponoć planuje powrót Austina Powersa.
Martin Brest – Gigli
Gorzki, smutny przykład przerwanej i zaprzepaszczonej kariery niesamowicie utalentowanego filmowca. Od swojego studenckiego debiutu, Hot Dogs for Gaugauin, aż do Zapachu kobiety, który przyniósł Oscara Alowi Pacino, Brest dostarczał kinomanom materiały najwyższej próby. Jego trzy filmy, zrealizowane pod rząd komedie W starym, dobrym stylu, Gliniarz z Beverly Hills i Zdążyć przed północą, to dzisiaj klasyki. Zapach kobiety obsypano deszczem nagród i wyróżnień i do dziś uchodzi za przykład amerykańskiego kina wysokich ambicji. Brest robił długie przerwy między projektami i nie brał się za drobnostki. Wcześniej z powodu różnic artystycznych musiał zrezygnować z reżyserii Gier wojennych i Rain Mana. Po Zapachu kobiety kazał czekać aż sześć lat na kolejny projekt. Joe Black nie odniósł spodziewanego sukcesu artystycznego i nie zarobił oczekiwanych pieniędzym pomimo udziału Brada Pitta i Anthony’ego Hopkinsa. Mimo to film do dziś ma rzeszę fanów i cieszy się niemałym uznaniem. Katastrofa nadeszła dopiero w roku 2003 i jest koktajlem szeregu złych decyzji, pecha, przesadnej wiary we własne możliwości oraz w aktorskie możliwości Bena Afflecka i Jennifer Lopez.
Od końca: Lopez i Affleck byli jedną z najgorętszych par sezonu 2003 (o ile nie najgorętszą). Ich zdjęcia nie schodziły z okładek prasy bulwarowej. Dla takich osób powstały Pudelki i Kozaczki. Nieziemsko seksowna i utalentowana piosenkarka, nieziemsko seksowny i utalentowany scenarzysta udający aktora spędzali razem czas na ziemskich, wręcz przyziemnych sprawach: zakupy, relaks na jachcie, wspólne spacery. Nie trzeba było długo czekać, aż zakochane ptaszki otrzymały propozycję wspólnego występu w filmie. Za scenariuszem stał nie kto inny, jak Brest, wspierany przez producentów z Columbia Pictures i całkiem pokaźny budżet 54 milionów dolarów, który w trakcie realizacji zwiększył się o kolejnych dwadzieścia milionów. Kilka dni po premierze było już wiadomo, że mamy do czynienia z jedną z największych filmowych porażek stulecia. Nie było elementu w filmie, którego by nie krytykowano (może poza ścieżką muzyczną), a inwestycja przyniosła zwrot w postaci… siedmiu milionów. Po takim przyjęciu Brest zniknął jak kamfora i od tamtego czasu nie zrealizował już żadnego filmu. Od siedemnastu lat nie wiadomo, co się z nim dzieje i czy planuje powrót na stołek reżysera.