search
REKLAMA
Ranking

FILMY GÓRSKIE. Z wysoka widok jest lepszy

Karolina Dzieniszewska

22 grudnia 2017

REKLAMA

Art of Freedom

Zdaje się, że kiedy było już najgorzej – kiedy na sklepowych półkach brakowało wszystkiego, a propaganda realnie spacerowała ulicami miast – oni dokonywali niemożliwego: zdobywali paszporty, pakowali co popadnie i jechali w góry. Przez lata Polacy byli niepokonanymi królami najwyższych szczytów, wielokrotnie wcześniej niezdobytych. Wyznaczali nowe trasy, patentowali nowe rozwiązania sprzętowe czy sposoby wspinaczki; było w nich coś, co fascynowało, ale także przerażało resztę świata: niezgoda na porażkę. Dokument zrealizowany w ramach serii Przewodnik do Polaków jest równie wstrząsający, co ludzki i zabawny. Wywiady mieszają się z materiałami dokumentalnymi, by stworzyć niezwykły kolaż o potrzebie wolności, pasji i pokonywaniu słabości, nawet jeśli środkiem do tego były zaimprowizowane, ręcznie szyte metodą prób i błędów śpiwory, samodzielnie robione konserwy mięsne czy przehandlowywanie wszystkiego, co można było wówczas wywieźć (od ryżu przez kryształy, aparaty Zenity czy sokowirówki). Art of Freedom to także historia wielkich nieobecnych, którzy z niektórych wypraw nigdy nie powrócili.

Na granicy

W swoim fabularnym debiucie Wojciech Kasperski wywozi swoich bohaterów w głębokie Bieszczady, by dać im surową lekcję życia. Dwóch chłopaków wraz z ojcem wyjeżdża w góry, by na nowo ułożyć sobie relacje po niedawnej tragedii, a zdaje się, że także po to, żeby w powszechnym mrozie emocjonalnie zhardzieć, co szybko umożliwia im pojawienie się intruza. Z jednej strony reżyser wykorzystuje nieprzychylną bohaterom scenerię, by opowiedzieć o półświatku graniczników i przemytników; z drugiej zaś pasma górskie odcinają ich wszystkich od cywilizacji, sprawiając, że zdani są na siebie samych i własną pomysłowość. Polskie góry to surowa przestrzeń dla prawdziwych mężczyzn, szkoda jednak, że pozostaje niewykorzystanym potencjałem.

Na krawędzi

Jak twierdzą fani Sylvestra Stallone: jeden z jego najważniejszych filmów, a być może także jeden z najlepszych przykładów kina akcji wczesnych lat 90. Główny bohater powraca w góry rok po tragicznym wypadku, wezwany do akcji ratowniczej. Jak się okazuje, rozbitkami z katastrofy lotniczej jest banda złodziei, która zapodziała gdzieś w śniegu około 300 milionów dolarów. Później wszystko toczy się starym, porządnym schematem walki tego dobrego przeciwko bandzie (lekko przygłupich) złych, a szczęśliwe zakończenie nie jest tu żadnym spoilerem. Na krawędzi to perełka prawdziwego męskiego kina, bez zbędnego gadania i wyjaśniania, namierzania walizek czy tłumaczenia, kto za co obrywa, natomiast z tempem akcji, które nerwowo trudno wytrzymać. Na pewno nie można odmówić temu filmowi widowiskowości, wciąż zapierającej dech w piersiach, mimo iż momentami skręca w stronę efekciarstwa. Stallone natomiast jest w jednej z ról życia, nawet jeśli oznacza to nurkowanie w lodowatej wodzie w samym podkoszulku.

Turysta

Ruben Östlund górską scenerię robi pretekstem do rodzinnej, czy raczej małżeńskiej psychodramy o odpowiedzialności i dojrzałości. Wszystko rozpoczyna się, kiedy Tomas wraz z rodziną jedzą kolację na szczycie stoku – dzień jak co dzień na wczasach w pięciogwiazdkowym hotelu, chciałoby się powiedzieć – kiedy schodzi lawina. Śnieżne kłębowisko niby jest pod kontrolą, ale pędzi wprost ku turystom, a Tomas w decydującym momencie pozostawia żonę Ebbę z dziećmi i ucieka. Nic się nikomu złego nie dzieje, jednak trudno jest wrócić do normalności. Bohaterowie zjeżdżają po tych samych stokach, toczą te same niewiele znaczące rozmowy i próbują pielęgnować rodzinną równowagę, jednak nieprzewidywalność zachowań kładzie się cieniem na całą ich relację.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA