FILMY dziejące się w CZASIE RZECZYWISTYM
Pogrzebany
Był już film o facecie w aucie, to teraz pora na jego mniej mobilną wersję. Ryan Reynolds budzi się w trumnie, do której najwyraźniej sam się nie wpakował. Ma przy sobie jedynie zapalniczkę, nóż, długopis oraz telefon, który wkrótce dzwoni. Porywacz domaga się okupu w zamian za życie naszego bohatera – ten musi zrobić wszystko, żeby uratować swoją skórę, i ma na to niewiele czasu, bo zaledwie około 90 minut. Potem skończy mu się tlen. Sam film trwa minut 95, co wraz z napisami, świetną czołówką oraz krótkim wstępem do klaustrofobicznej opowieści przekłada się bezpośrednio na ekranową akcję.
Przed zachodem słońca
Środkowa części trylogii Before Richarda Linklatera stawia na parę bohaterów, którzy po latach, jakie upłynęły od ich dziewiczego romansu, spotykają się ponownie. I tak chodzą, i gadają, jakby na nowo się poznając, a swój kruchy związek i towarzyszące mu emocje poddając powtórnej ocenie. I tak przez 80 minut, podczas których kamera się od nich właściwie nie odkleja. To wyjątek w całej serii, bowiem pozostałe dwa filmy stawiają już na większą skrótowość. Tutaj jednak rzeczony czas wykorzystywany jest w zamierzeniu nie tyle do pogaduszek, co do podjęcia ważnej życiowej decyzji. Szczęśliwie twórcy stawiają na otwarte zakończenie i nasze domysły.
Rzeź
Romana Polańskiego adaptacja sztuki Yasminy Rezy to rzecz na jedno mieszkanie i czwórkę postaci, które spotykają się w sprawie wcześniejszej bójki ich nieletnich synów. Dwa małżeństwa, które pochodzą z różnych miejsc i klas społecznych, zostają tym samym zamknięte w czterech ścianach na dokładnie 80 minut. W tym czasie decydują o reperkusjach, poznają się bliżej, ścierają ze sobą, a nawet upijają. Jest cała gama emocji i pozornie krótka, acz chwilami wręcz wydająca się przeciągać wizyta, w której ramy czasowe łatwo jest uwierzyć bez stopera w ręku, choć przecież jej przebieg można by było pokazać na kilka różnych, nie zawsze zgodnych z zegarkiem sposobów.
Sznur
Alfred Hitchcock proponuje nam bardzo zbliżoną do poprzedniej historię, teatralną konwencję i taki sam czas trwania filmu. W godzinie dwadzieścia ukrył skromne domowe przyjęcie, tuż przed którym dochodzi do morderstwa. Ciało radośnie spoczywa pod nosem niczego niespodziewających się gości, zajętych rozmowami nierzadko filozoficznymi. A jednak napięcie cały czas rośnie, a upływające minuty nie są tak znowu bez znaczenia, bo zależy od nich być albo nie być głównych (anty)bohaterów. Inna sprawa, że cała impreza jest na tyle krótka, iż zwyczajnie niepraktyczna, gdyby przełożyć ją na rzeczywistość.
Bonus:
W samo południe
Na koniec prawdziwie legendarny film, który właściwie wypromował cały zamysł fabuły w czasie rzeczywistym. Jak na ironię twórcy nie są mu specjalnie wierni, bo podczas 85 minut seansu natrafimy na kilka nieścisłości oraz parę wygodnych skrótów montażowych względem bezlitośnie tykającego zegara, co chwila widzianego w kadrze. Mimo to nie można było tutaj pominąć tego tytułu, który generalnie robi z czasu głównego przeciwnika dla prawego szeryfa.