David Drayton
Finał filmu Franka Darabonta to rzecz ryjąca psychikę. Oto bowiem na skutek przekroczenia granicy kompletnej beznadziei, po której nie można już walczyć o przetrwanie, nasz główny bohater decyduje się na czyn ostateczny – aby oszczędzić sobie i swojemu synowi dalszego horroru, zabija go (oraz pozostałych współtowarzyszy). Traf jednak chce, że gdy przychodzi kolej na niego, kończy się amunicja. Stłamszony czynem, który właśnie popełnił, i dalszą perspektywą życia z tym brzemieniem, zaczyna krzyczeć w bliski postradania zmysłów sposób. Za moment faktycznie traci rozum, gdy okazuje się, że podjął jednak błędną decyzję…
Don Michael Corleone
To przykład bardzo zbliżony do poprzedniego. Co prawda tutaj Michael nie pociąga bezpośrednio za spust, ale ma świadomość, że jego czyny (oraz czysty przypadek) w jakiś sposób doprowadziły do zguby jego własną córkę. Tarzając się na schodach tuż obok jej zakrwawionego ciała, zaczyna zatem krzyczeć ponad swoje siły. Jego ból jest przy tym tak wielki, iż przez dobrą chwilę nie jest nawet w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku – ten dopiero po jakimś czasie wydobywa się z jego gardła, zwiastując upadek rodziny Corleone. I chociaż w powszechnej opinii Al Pacino przeszarżował w tej scenie, dla mnie to prawdziwa petarda, bo trudno bardziej dosadnie pokazać rozpacz tak głęboką, że jest ona niewyobrażalna.
Tom Mullen
Równie skrajny jest wyczyn Mela Gibsona, złożony zresztą z tych samych elementów. Jego bohater zapada się w sobie co prawda jedynie po doświadczeniu samej tylko namiastki możliwości utraty pierworodnego na skutek własnych decyzji/słów, ale również objawia się to swoistą ciszą wymieszaną z szaleństwem. Początkowo sam nie wie, co o tym myśleć, miotając się po całym kadrze. Szybko jednak staje zrezygnowany pod ścianą, blady i bez życia. Po chwili nie jest w stanie nawet oddychać, więc wybiega na balkon, gdzie dopełnia się jego katharsis. Emocjonalna bomba, która dosłownie ściska za gardło. Zresztą cała ta sekwencja to pod względem dramaturgicznym prawdziwe mistrzostwo świata.
Jimmy Markum
Tę niełatwą do opisania stawkę wieńczy prawdziwy wybuch Seana Penna, który za swoją rolę otrzymał Oscara. Oglądając poniższą scenę, nietrudno zgadnąć dlaczego. Porywczy charakter aktora i samej postaci kumulują się, kiedy ten domyśla się, iż jego córka może być martwa. Gdy dostaje zatem milczące potwierdzenie tych przeczuć, eksploduje w nim mieszanka bólu, bezsilności, gniewu, ale też i winy spowodowanej tym, że jako ojciec nie potrafił temu zapobiec. I jest to tak silne nagromadzenie negatywnych uczuć, że tego niepozornego, zdawałoby się, mężczyznę ledwo jest w stanie okiełznać grupa policjantów. Obrazek nie do zapomnienia.
korekta: Kornelia Farynowska