FILMOWE ŚWIĘTA NA RÓŻNYCH KONTYNENTACH
Będę szczera. Przygotowując to zestawienie, wyobrażałam sobie, jak ciekawe muszą być filmy świąteczne w krajach świata. Bo Boże Narodzenie znają wszyscy (co nie znaczy, że przejmują się nim jako wyznawcy Chrystusa), a na pewno szaleją na punkcie świętego w czerwonym wdzianku… I że każdy kraj ma hicior jak Listy do M. czy To właśnie miłość. Czego się spodziewałam? Masajów w mikołajowych czapkach? Wenezuelczyków przy choince? Może. Ale też wygórowane miałam oczekiwania.
W Azji Południowo-Wschodniej Święta Bożego Narodzenia obchodzi się niczym u nas Walentynki. Pod hasłami wszechmiłości i pokoju, w cukrowej otoczce komercji. Mniej refleksyjnie, bardziej rozrywkowo. Rak haeng Siam, tajski kandydat do Oscara w roku 2009, emocjonujący finał prezentuje w grudniu z wszystkimi tego miesiąca konsekwencjami. Mew i Tong są przyjaciółmi z dzieciństwa. Rozdzieleni przez przeprowadzkę Tonga po nagłym zaginięciu jego siostry, spotykają się ponownie jako nastolatkowie. Mew – wschodząca gwiazda popu; Tong, którego rodzina nie może ponownie zintegrować się po tragicznym wydarzeniu. Obydwoje walczą z uczuciami. Historia kończy się w dzień narodzin Jezusa, na świątecznym tle. Tong przy użyciu piernikowych ludzików obydwu płci przedstawia matce rozterki, jakie wiążą się z uczuciem do dawnego przyjaciela. Mew daje świąteczny koncert w domu handlowym. Czy na tle lampek i choinek ma miejsce happy end? Warto sprawdzić, wbrew pozorom to głębokie kino.
Podobne wpisy
W przeciwieństwie do Cichej nocy. Nie tegorocznej polskiej, a amerykańskiej sprzed dwóch lat. Tak żenującego obrazu nie widziałam dawno. Film Jonathana Levine’a włączyłam ze względu na słabość do Josepha Gordona-Levitta. Cicha noc realizuje najgorsze stereotypy o Amerykanach z północy: że w święta trzeba się zjarać, uchlać, obrzygać, zaliczyć ruchanko w kiblu i selfie w opasce z rogami renifera. W kilku miejscach odwołuje się do legendarnego Kevina samego w domu, jednak to za mało, żeby oglądać bez kilku kieliszków wiśniówki. Dlaczego w ogóle wymieniam ten tytuł? Akcja rozgrywa się na tle mniej lub bardziej spektakularnych christmas parties z całym amerykańskim przepychem. Z pobudek kulturoznawczych (z wiśniówką!) obejrzeć można. A kooperacja Joseph Gordon-Levitt–Seth Rogen–Jonathan Levine udała się w Pół na pół.
Bożonarodzeniowa komedia przekrojowa typu To właśnie miłość wydaje się murowanym hitem, stąd reżyserowie z chęcią podchwycili konwencję.
Bent Hamer w swoim W drodze do domu zrezygnował z elementów humorystycznych, tworząc stonowany, acz interesujący norweski dramat. W wigilijny wieczór rozgrywa się tu kilka historii: opuszczony mąż, który pragnie w święta zobaczyć swoje dzieci; młody chłopiec zakochany w muzułmańskiej koleżance; uchodźcy z Kosowa, którym rodzi się dziecko; lekarz pracujący w święta; para staruszków; para romansująca w jesieni życia; wracający do domu rodzinnego bezdomny. Film ma swój urok, miłośnikom Skandynawii spodoba się bardziej. Oglądając, cieszyłam się, że w Polsce święta są jednak wielopokoleniowo-rodzinne.