Filmografia Stanleya Kubricka
Strach i pożądanie (Fear and Desire, 1953)
Fikcyjna wojna nie wiadomo gdzie. Czterech żołnierzy awaryjnie ląduje kilka kilometrów poza linią frontu, w lesie na terytorium wroga. Planują zbudować łódź i pod osłoną nocy popłynąć rzeką w stronę swoich wojsk. Plan przekreśla pojawienie się nieznajomej dziewczyny oraz generała z wrogich wojsk, który staje się ruchomym celem dla jednego z żołnierzy…
Jack Kubrick spieniężył własną polisę ubezpieczeniową, Stanley dodatkowo zadłużył się u własnego wuja i za zebrane 10 tys. dolarów zrealizował swój pełnometrażowy debiut fabularny. Miał wówczas zaledwie 25 lat, co niestety widać na ekranie. “Fear and Desire” idealnie nadaje się do antologii najbardziej nieudanych debiutów późniejszych mistrzów kina. Mimo scenariuszowej współpracy słynnego pisarza Howarda Sacklera, ten debiut amatora Kubricka był znacznie gorszy od prac studentów szkół filmowych. I choć w prasie branżowej ukazało się kilka umiarkowanie pochlebnych recenzji, skupiających się na tym, co Kubrick wówczas umiał najlepiej, czyli na kompozycji kadru, sam Kubrick po latach zabronił jakichkolwiek pokazów kinowych i telewizyjnych swego pokracznego debiutu.
Czarę goryczy nieoczekiwanie przepełniło 20 tys. dolarów, które pochłonęło pełne udźwiękowienie (film kręcono bez dźwięku, bo reżyser ubzdurał sobie, że tak będzie szybciej i taniej). Ale nawet tu widać początki Kubrickowych obsesji, prześwietnie rozwijanych w kolejnych filmach. W “Strachu i pożądaniu” Kubrick zaprezentował motyw dualizmu, rozdarcia człowieka na osi rozum-bestia. Role żołnierzy po obu stronach barykady zagrali bowiem ci sami aktorzy (jednym z nich był znany później aktor i reżyser Paul Mazursky). Łowca był zarazem ofiarą, każdy z nich unicestwiał niejako samego siebie. Złośliwi mogliby zrzucić winę na spartańskie warunki biednej produkcji, w której reżyser ratował się jak mógł, nawet dublując aktorów, lecz z perspektywy lat ten manewr stanowi fascynujący zaczyn myśli reżyserskiej Stanleya Kubricka.
Inną dodatnią stroną “Strachu i pożądania” był z pewnością sam fakt zrobienia filmu. Kubrick postawił pierwszy krok na drodze ku swemu późniejszemu obsesyjnemu pragnieniu całkowitej kontroli nad własnym dziełem. Tu nie miał co prawda kogo specjalnie ustawiać i kim dyrygować (ekipa składała się z operatora kamery, oświetleniowca, charakteryzatora, garderobianego, fryzjera, rekwizytora, kierownika produkcji, kierowcy, elektryka, przyjaciela od tzw. wszystkiego, żony Kubricka zajmującej się papierkową robotą, samego Kubricka i trzech Meksykanów zatrudnionych do noszenia sprzętu – razem 15 osób + pięcioro aktorów), ale przekonał się, jak wygląda produkcja filmu i jak daleko można ograniczyć budżet. No i nadal osobiście odpowiadał za zdjęcia i montaż. Finansujący udźwiękowienie producent Richard de Rochemont zaangażował później Kubricka do kierowania drugą ekipą zdjęciową na planie serialu dokumentalnego “Omnibus” o Abrahamie Lincolnie. Łapiąc się każdego płatnego zajęcia, Kubrick przyjął także zlecenie od Międzynarodowej Unii Żeglarskiej na produkcję i reżyserię półgodzinnego filmu promocyjnego “The Seafarers” (1953). Był to zarazem jego pierwszy kolorowy film.
Pocałunek mordercy (Killer’s Kiss, 1955)
Bokser Davy spotyka się z pracującą w restauracji tancerką Glorią, molestowaną przez jej szefa Vincenta. Kiedy para chce wyjechać za miasto, a Gloria po raz kolejny odrzuca oświadczyny Vincenta, ten nasyła zbirów na Davy’ego. Lecz wskutek pomyłki ginie menadżer boksera, a poszlaki wskazują na Davy’ego właśnie. Gloria zostaje porwana. Zdesperowany Davy dociera do Vincenta. Wywiązuje się walka…
Beznadziejny debiut Kubricka mimo wszystko zasygnalizował pojawienie się nowego człowieka w branży. Reżyser po raz drugi napisał scenariusz z Howardem Sacklerem, ponownie zrobił zrzutkę wśród rodziny (w której wymienił żonę na nową – rozwiódł się z Tobą Metz i ożenił z panią choreograf Ruth Sobotką) i przyjaciół, uzbierał 40 tys. dolarów i nakręcił znacznie bardziej precyzyjny film noir “Pocałunek mordercy”, zrealizowany w dobrze znanym Kubrickowi środowisku pięściarskim.
Tego filmu Kubrick po latach już nie musiał się wstydzić, choć nadal uważał go raczej za skromną wprawkę twórczą aniżeli pełnowartościowy film. Zwraca uwagę przede wszystkim znakomite operowanie klasycznym dla film noir światłocieniem przez samego Kubricka, sprawującego ponownie pieczę nad zdjęciami. Problematykę wewnętrznego rozdarcia człowieka, Kubrick wtłoczył w postać boksera, wrażliwego człowieka, zmuszonego do bicia ludzi za pieniądze.
Tym razem warunki pracy były nieco bardziej przyjazne. Kubrick miał aż 14 tygodni na zdjęcia, w większości w nowojorskich plenerach (choć i tak nie miał zgody na kręcenie w miejscu publicznym, ale dla przebywającego na zasiłku dla bezrobotnych Kubricka był to najmniejszy z problemów), do dyspozycji pełnowartościowe kamery Mitchell i Eclair, a pensje dla ekipy były ograniczone do minimum. Gdy pracującą na Wall Street ekipą filmową zainteresowali się policjanci, Kubrick kupił ich brak poważniejszej interwencji za 20 dolarów dla każdego ze stróżów prawa. Podobnie jak debiut, także “Killer’s Kiss” nie odniósł sukcesu kasowego. Dla Kubricka było to niemal oczywiste, zważywszy że pomysł narodził się jako kilka niezwiązanych ze sobą scen, do których należało wymyślić resztę fabuły. Do kolejnych filmów Stanley Kubrick z niezwykłą pieczołowitością będzie przygotowywał scenariusze, by nie powtarzać młodzieńczego błędu.