search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

FIGHT CLUB jak marzenie incela i jego pokoleniowy gniew

Gniew Tylera Durdena jest gniewem pokoleniowym.

Odys Korczyński

15 listopada 2023

REKLAMA

Pojęcia incela i manosfery

Zanim jednak jeszcze bardziej wgłębimy się w portretowanie Tylera Durdena i jego zwodniczej charyzmy, najpierw jednak trochę nowych pojęć z dziedziny internetowych neologizmów opisujących środowiska, w których Fight Club stał się tak ważny i inspirujący. Jak już wspominałem, Podziemny krąg jest filmem o buntownikach, antysystemowcach płci męskiej, rekrutujących się raczej z niższych klas społecznych lub średnich, lecz w tym przypadku mniej sprytnych życiowo, z mniejszym szczęściem i psychiczną odpornością na porażki.

Można więc mówić o buncie w dziele Finchera – buncie psychologicznym. W sieci również mówi się o buncie. Nazywa się go BUNTEM INCELI. Bunt inceli to inaczej bunt upokorzonych samców. Czym upokorzonych – swoją wizją siebie, niemocą, interpretacją wyglądu, często nieobiektywną, brakiem charyzmy, wychowawczą bezradnością i rozziewem między marzeniami a sytuacją zawodową i osobistą. Incelem więc nazywamy osobnika płci męskiej, głównie białego, zwykle heteroseksualnego, bądź o skrywanych tendencjach homoseksualnych, do których nie wolno mu się przyznać ze względu na rodzaj grupy, do której przynależy. Jego aktywność seksualna albo w ogóle zanikła, co się raczej sporadycznie zdarza, albo ogranicza się do masturbacji, gdyż ów mężczyzna nie ma partnerki seksualnej i/lub nie pozostaje w żadnym związku, formalnym albo nieformalnym. A teraz spójrzmy na członków Fight Clubu. Idealnie wpisują się w tę definicję, prócz Tylera Durdena, co jest znaczące dla oddziaływania jego postaci na grupę w filmie i środowisko prawicowe poza nim. Durden ma to, czego inni pragną w sensie relacji z kobietami, ale jednocześnie uznali to za bezcelową walkę. Nawet relacja z Marlą – chociaż z punktu widzenia Narratora rokująca na związek, a przynajmniej kilkurazowy seks – nieoczekiwanie przemienia się w relację Durdena z Marlą. To Durden stawia Narratora w sytuacji nieprzerwanego wysłuchiwania odgłosów seksu, aż nocami tynk odlatuje z sufitu, a ściany wraz z żyrandolem drżą. To Narrator nagle staje się drugorzędny, gdy zjawia się w ICH domu Marla, chociaż to on ją poznał, on ustalał jakże ważną sprawę podziału obecności na zajęciach grup wsparcia. Alter ego Narratora w formie Durdena – imponującego i zarazem znienawidzonego, jak natura relacji incela z kobietą – spółkuje z Marlą, więc odnosi tzw. sukces ewolucyjny samca alfa.

Warto zaznaczyć, co jest kluczowe dla sytuacji psychologicznej inceli, że brak związku nie jest wyborem żadnego incela. Sytuacja ta głęboko im doskwiera, budzi złość, chcą ją zmienić, ale agresja wobec kobiet jest już na tym etapie silniejsza niż racjonalne myślenie o sobie. To samonapędzające się przemocowe koło, bo incele organizują się w tzw. toksyczne grupy wsparcia na przeróżnych forach internetowych, gdzie jeszcze bardziej nadbudowują swój lęk tożsamościowy na bazie reakcji innych, wzajemnego udowadniania sobie, jak kobiety są złe, bezwartościowe, wrogie i należy je zniszczyć. W tym sensie Fight Club jest alegorią tego środowiska, a kobietami są tu kapitalistyczne struktury podtrzymujące nierówność społeczną, z jaką wygrać można tylko przez zjednoczenie się w grupie. Środowisko inceli jest więc mizoginiczne i paradoksalnie toksyczne dla samych inceli, którzy niszczą wzajemnie w sobie jakąkolwiek pozytywną samoocenę, dając złudne poczucie wspólnoty, a tak naprawdę poddając destrukcji wszelkie kompetencje miękkie członków swojej grupy. Kobiety dla inceli są „dziurami”, „podludźmi”, bo z jakiegoś mniej lub bardziej abstrakcyjnego powodu ich odrzuciły, zaburzyły ich męskość lub najlepiej powiedzieć, wyuczoną wizję męskości. W jednej ze scen w filmie, rozgrywającej się w siedzibie Klubu, po całonocnych ekscesach seksualnych między Marlą a Tylerem Narrator spotyka ją w kuchni, a ona opowiada mu ciekawą historię o stosunku inceli do kobiecości: Kondom to szklany pantofelek naszego pokolenia. Wkłada się go, gdy poznajemy kogoś. Tańczy się całą noc, a potem wyrzuca. Kondom, nie tego kogoś. Kupiłam tę sukienkę w lumpeksie za dolara. To sukienka druhny. Ktoś ją mocno kochał przez jeden dzień… a potem wyrzucił. Jak choinkę. Taka wyjątkowa. I wtedy… bam! Leży na boku drogi. Wciąż cała w błyskotkach. Jak ofiara gwałtu w odwróconych gaciach, związana taśmą. A potem zjawia się Tyler i rzuca: Pozbądź się jej (Get rid of her). Kobieta staje się więc ową „dziurą”, kondomem, z którym przetańczyło się całą noc, a potem spuściło w klozecie. Jakże to incelskie, z mrocznej rzeczywistości manosfery. Znów odnalazł się więc kolejny przyczynek, żeby Fight Club znalazł posłuch w opisywanym przez nas środowisku, co wprawiło w takie osłupienie Davida Finchera.

Środowisko incelskie istnieje więc głównie w Internecie. Jak już wspomniałem, organizuje się w mniejsze grupy wzajemnej nieformalnej adoracji na forach dyskusyjnych, ale najlepiej, żeby to były fora zorientowane na jakiś konkretny temat. Wtedy łatwiej na już zbudowanej strukturze odnaleźć zarówno najbardziej oddanych członków incelstwa, jak i dać im motywy w postaci np. konkretnych dzieł literackich lub filmowych. Podbudowa ideologiczna jest potrzebna – wiemy to nie od dzisiaj, patrząc np. na rozwój nazizmu. Dlatego inceli znajdziemy na 4chanie, Reddicie, ale i forum np. Filmwebu. Tam będą kiełkować wyjątkowo szybko, znajdując sobie ideologiczne motywy w postaci np. Fight Clubu, Czasu apokalipsy czy też Ojca chrzestnego, żeby udowodnić, jak błędnie te dzieła zostały zinterpretowane, a nawet nakręcone przez nieprawomyślnie postępujących twórców. Jakiś czas temu pisałem o toksycznych środowiskach fanowskich – one w dużej części składają się właśnie z inceli – mimowolnych celibatariuszy (involuntary celibacy). Zresztą co ciekawe, na przykład na FB są to jednostki wyjątkowo aktywne i monotematyczne w tej aktywności. Przykład tego mogliśmy zobaczyć pod opublikowanym postem o reakcji Davida Finchera na opinie prawicowych inceli o Fight Clubie na fanpage’u film.orgu. Włączyli się bardzo szybko, co oznacza, że bacznie obserwują Internet i wszelkie w nim aktywności podające w wątpliwość ich reinterpretację motywów kulturowych. Mam nadzieję, że już całkiem wyraźnie dostrzec można, dlaczego środowiska incelskie tak ukochały Fight Club, co ciekawe, nie bez logicznej racji. Manifest buntu słychać w tak wielu dialogach, a nawet podziale mentalnym głównego bohatera. Pytanie więc do reżysera, czy to przewidział, bo jego dzieło nie jest w swojej naturze w żadnym wypadku lewicowe – bo lewicowość nie jest anarchistyczna, a taki jest Podziemny krąg.

Incele w rzeczywistości wirtualnej żyją w tzw. manosferze. Zrozumienie mechanizmów działania ich internetowego ruchu wymaga poznania, czym jest manosfera. Można ją opisać jako (na razie) niesformalizowany ruch polityczno-społeczny, funkcjonujący głównie w sieci. Jej członkowie to w większości biali, heteroseksualni mężczyźni, raczej młodsi, nieprzekraczający 50. roku życia. Pracują w różnych zawodach. Mają różnie wykształcenie od podstawowego do wyższego, chociaż to ostatnie jest w mniejszości, co do końca nie jest związane z ich inteligencją. Chodzi bardziej o ich stan psychiczny, wpływ rodziny, zobowiązania, a nawet siłę mentalną, bo bycie incelem w manosferze wcale nie oznacza bycia złym czy bycia dewiantem, lecz człowiekiem cierpiącym, niewidzącym dla siebie szans na zmianę, uwiązanym na smyczy rodziców, przeżywającym swoją samotność radykalnie, aż do destrukcyjnego buntu. Dopiero po przejściu tych wszystkich etapów można stać się faktycznie złym. Manosfera jest mizoginicznym systemem forów, grup dyskusyjnych, kanałów YT, profili FB, których członkowie wymieniają się informacjami, jak można by jednak te kobiety chociaż na chwilę zaciągnąć do łóżka, ale z drugiej strony nie jest to warte rezygnacji z aktualnego stanu i przyjaciół w sieci. Manosfera daje poczucie wspólnoty, celu.

Manosfera zyskuje popularność, co widać w ostatnich 5 latach nawet w Polsce. Manosfera pozycjonuje się jako ruch kontrkulturowy, afirmuje polityczną niepoprawność, lecz ta kusząco brzmiąca fasada służy tylko za uzasadnienie romantyzacji ksenofobii, radykalnego indywidualizmu – będącego tak naprawdę niszczącym izolacjonizmem, rasizmem – i kwintesencji manosfery – nazizmu. Incel w manosferze więc odnajduje swoje nowe ja, którego nie posiadał w realnej rzeczywistości, tak jak odnalazł je Narrator z Fight Clubu w alternatywnej tożsamości Tylera Durdena. Tyler Durden jest więc złudą, aczkolwiek w sieci, dla wyizolowanego incela bardziej realną i atrakcyjną niż realna i namacalna Marla. Seks z nią schodzi więc na dalszy plan, bo nawet jeśli istnieje, to jest mniej ważny niż wirtualne samoocenianie siebie jako incela. Marla staje się z kochanki więc siostrą, bo nie może być kobietą, która dla incela jest kimś bezwartościowym. Jeśli Marla siostrą by się nie stała, trzeba by było się jej pozbyć, jak nakazał Tyler Durden, gdy ją już wielokrotnie zaliczył. I tak w manosferze incel, nawet jeśli nim nie jest do końca, staje się nim do dna z czasem, radykalizuje się i stopniowo traci człowieczeństwo, bazujące na osądzie faktualnym rzeczywistości. Jakże to przypomina narodziny nazizmu w organizacji nazywanej Freikorpsem.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA