search
REKLAMA
Zestawienie

ENNIO MORRICONE. 90 najlepszych soundtracków

Katarzyna Kebernik

10 listopada 2018

REKLAMA

What Have You Done to Solange? (reż. M. Dallamano, 1972)

Kolejne giallo, które nie miałoby równie morderczej siły rażenia, gdyby nie doskonała oprawa muzyczna. Film Dallamano to mroczna i perwersyjna historia o erotycznym klubie, założonym przez uczennice prestiżowej katolickiej szkoły dla dziewcząt – klubie, którego członkinie giną w tajemniczych okolicznościach. Wysokie, piskliwe, nieskoordynowane i przyśpieszające tętno dźwięki przeplatają się tutaj z subtelnymi, niewinnymi jak szkolny mundurek melodiami. Dwa lata temu gruchnęła wiadomość, że Nicolas Winding Refn ma w planach nakręcenie remake’u Cosa avete fatto a Solange? Biorąc pod uwagę audiowizualne wysmakowanie dzieł reżysera film taki zapowiadałby się więcej niż intrygująco.

Dekameron (reż. P.P. Pasolini, 1972) oraz Opowieści kanterberyjskie (reż. P.P. Pasolini, 1972)

Muzyka w dwóch pierwszych odsłonach Trylogii życia może wydawać się niezauważalna. Pasoliniego interesował przede wszystkim naturalizm: nie tylko zachowania i wyglądu postaci (ach, te szczerbate uśmiechy), ale i dźwięków. Na pierwszym planie mamy tu zatem ptasi świergot, odgłosy końskich kopyt, gwar średniowiecznego miasteczka… Sztuczność wpisana w film – jak w każdą sztukę – ustępuje miejsca witalności i wrażeniu obserwowania autentycznego życia. Ale także muzyka tła skomponowana przez Morricone pomaga w odtworzeniu realiów sprzed wieków. Na uwagę zasługują zwłaszcza piosenki, przenoszące widza wprost do średniowiecza.

Nazywam się Nobody (reż. T. Valerii, 1973)

Parodia spaghetti westernów z Henrym Fondą i Terence’em Hillem w głównych rolach zdaniem wielu nie zestarzała się z równą godnością, jak gatunek filmowy, który próbowała obśmiewać. Tego samego nie można powiedzieć o pogodnym soundtracku Morricone. Motyw przewodni z charakterystycznym efektem dźwiękowym, budzącym skojarzenia z kaczką, wprowadza nas w sielski nastrój. Prosta, skoczna melodyjka wygrywana na flecie wywołuje z naszej pamięci wspomnienie beztroskich, letnich dni dzieciństwa. Dla mnie jednak największym hitem tego obrazu pozostaje The Wild Horde – fascynujący kawałek z inteligentnie wplecionym Cwałem Walkirii.

Rewolwer (reż. S. Sollima, 1973)

Czasem w kontekście tego filmu można napotkać też podtytuł Blood in the Streets, czyli „krew na ulicah”. To idealne podsumowanie tego rasowego kina sensacyjnego, które powinien obejrzeć każdy fan produkcji z tego gatunku, jakie kręcono w latach 70. Solidna robota Sollimy i równie dobra oprawa muzyczna Maestra – nie zawsze kojarząca się z typowym, twardym kinem. Oprócz tworzącej nastrój niebezpieczeństwa dwunastominutowej tytułowej suity w soundtracku znajduje się i znane z Bękartów wojny, brzmiące jak wzruszające pożegnanie z najlepszym przyjacielem, Un Amico.

Mussolini – Ostatni akt (reż. C. Lizzani, 1974)

Opowieść o ostatnich czterech dniach życia Mussoliniego ze świetnym Rodem Steigerem w roli tytułowej. Nie jest to groteskowy portret tyrana, ale film o niezwykle skomplikowanym człowieku. Także ścieżka dźwiękowa powstrzymuje się od osądu. Jest w niej pewna żołnierska duma, jest i smutek, wynikający z poczucia schyłkowości.

Kwiat tysiąca i jednej nocy (reż. P.P. Pasolini, 1974)

Najpiękniejsze i najbardziej zmysłowe dzieło z całej Trylogii życia doczekało się równie zachwycającej dźwiękowej oprawy. Morricone subtelnie odmalowuje niesamowitość, baśniowość i fantazyjność opowieści Szeherezady. Przenosi nas w inną rzeczywistość, sięgając po elementy muzyki dawnej, a także orientalnej i arabskiej oraz dworskiej i średniowiecznej. Muzyka to powściągliwa, nienarzucająca się, biorąca za cel tworzenie klimatu, a nie atakowanie chwytliwą melodią. Morricone czerpie tu z tradycji muzyki impresjonistycznej, tworząc szereg krótkich, migotliwych, ulotnych utworów.

Allonsanfan (reż. G. Ruzzolini, 1974)

Ta wojownicza tarantela jest znana przede wszystkim z Bękartow wojny. Tarantino przez lata wykorzystywał muzykę Morricone w swoich filmach, nie mogąc nakłonić Włocha do napisania soundtracku specjalne do swoich dzieł – albo dając mu zbyt mało czasu na jego skomponowanie, na co uskarżał się muzyk. Chociaż panowie dogadali się dopiero przy okazji Nienawistnej ósemki, to ta współpraca była marzeniem Tarantino już od czasów Pulp Fiction – gdy wówczas zaproponował Morricone skomponowanie soundtracku do tego filmu, Włoch odmówił (co wyszło w sumie na dobre: reżyser sam ułożył ścieżkę dźwiękową ze swoich ulubionych piosenek i w ten sposób otrzymaliśmy kultową dziś kompilację utworów). Tarantino nie zraził się i zawsze mówił o Morricone w samych superlatywach:

Ennio Morricone jest moim ulubionym kompozytorem. Mówiąc „ulubiony kompozytor”, nie mam na myśli po prostu kompozytora filmowego. Ja mówię o Beethovenie i Mozarcie.

Antychryst (reż. A. De Martino, 1974)

Chyba najklasyczniej horrorowe brzmienie w dorobku Morricone. Choćby z tego względu zasługujące na przypomnienie. Organowe sola bezpośrednio odsyłają nas do tradycji kina grozy. A jednak mocniej niż strach odczuwamy przyjemność, słuchając tych przemyślanych kompozycji. Klawisze nabierają mocy i przybierają na sile, czyniąc z Antychrysta kolejny przykład tego, jak muzyka Morricone okazała się lepsza od filmu, dla którego ją skomponował.

Mojżesz prawodawca (reż. G. De Bosio, 1974)

Komponowanie pod obrazy biblijne czy, szerzej, religijne to ważny dział w dorobku Morricone. Czuć w tych „pobożnych” utworach autentyczną wiarę i mistyczność. Mojżesz prawodawca, brytyjski serial telewizyjny z Burtem Lancesterem w tytułowej roli, ma epicki soundtrack, pełen przestrzeni i atmosfery cudowności. Można się zatopić w tych tajemniczych dźwiękach.

Spasmo (reż. U. Lenzi, 1974)

Igiełkowate brzdąkania instrumentów strunowych i zawodzący śpiew chóru składają się na niepowtarzalne brzmienie La Bambola: niby melodyjne, wręcz „piosenkowe”, a jednak podszyte pewną dziwacznością i zapowiedzią czegoś fantastycznego, nie-z-tej-ziemi. Z kolei króciutki, skrzypcowy utwór tytułowy na przestrzeni trzech minut rozwija się w coś niemal żałobnego po dołączeniu organowo-syntezatorowych brzmień. Ta romantyczna, nostalgiczna ścieżka dźwiękowa służy za tło dla horroru – czyniąc grozę piękną i podniosłą.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA