EDGAR WRIGHT. O gościu, który prawie nakręcił „Ant-Mana”

Na kolejne dzieło Wrighta trzeba było czekać aż trzy lata i był to pierwszy „samodzielny” projekt Anglika – nie współpracował przy nim ze swoim stałym partnerem Simonem Peggiem ani z Nickiem Frostem. Scott Pilgrim kontra świat (2010), adaptacja komiksu Bryana Lee O’Malleya, to była już zupełnie inna liga – z budżetem sięgającym 85 milionów dolarów projekt ten stanowił najbardziej ambitne przedsięwzięcie w reżyserskiej karierze Edgara, który po raz pierwszy musiał dbać o to, by jego film był zgodny z materiałem źródłowym.
Czym innym jest bowiem samodzielne wplatanie do swych dzieł intertekstualnych odwołań, a czym innym realizacja przedsięwzięcia, które z góry skazane jest na porównania z pierwowzorem. Biorąc pod uwagę, że komiks Scott Pilgrim to nie Marvel ani DC, grupa odbiorcza filmu Wrighta od początku była mniejsza. Nikt nie spodziewał się jednak, że wyniki finansowe będą aż tak mizerne – adaptacja powieści obrazkowej O’Malleya zarobiła nieco ponad połowę kwoty swojego budżetu, mimo że krytycy byli zachwyceni filmem Edgara. Szalone tempo i odjazdy w stronę psychodelii, a wszystko w komiksowo-elektronicznej otoczce – Scott Pilgrim egzemplifikował wszystkie artystyczno-popkulturowe ciągoty reżysera i zdecydowanie mógł się podobać, ale to nie wystarczyło, by przyciągnąć do kin tłumy. Mimo szerokiej dystrybucji historia o chłopaku zmagającym się z siedmioma potężnymi byłymi swojej nowej dziewczyny poniosła porażkę w box office. Sam Wright raczej specjalnie się tym nie przejął – oprócz tego, że Universal Pictures wstawiło się za nim i jego filmem, twierdząc, że za jakiś czas zostanie on odpowiednio doceniony, a o Scotcie Pilgrimie bardzo pochlebnie wypowiadali się utytułowani koledzy po fachu: Kevin Smith, Jason Reitman czy nawet sam Quentin Tarantino.

Podobne wpisy
A gdy chwalą cię takie tuzy, możesz jedynie dalej robić to, co najlepiej potrafisz – kręcić odjechane filmy. Po zamknięciu rozdziału nieudanej komiksowej adaptacji i stworzeniu scenariusza do Spielbergowskich Przygód Tintina (2011) Wright zabrał się za finałowy odcinek trylogii rożkowej, To już jest koniec (2013). Powrót do stałych współpracowników w osobach Simona Pegga i Nicka Frosta był tym, czego Edgar potrzebował – pijacko-apokaliptyczna opowieść o swoistym „zlocie absolwentów” znowu eksplorowała gatunkowe meandry horroru i science fiction, atakując widza doskonale znanym z poprzednich części trylogii humorem. To już jest koniec w box office poradził sobie przyzwoicie, zgarniając przy tym naprawdę wysokie noty od krytyków. Ostatnia odsłona tryptyku Cornetto mogła pochwalić się także wyjątkowo mocną obsadą – oprócz Pegga i Frosta zobaczyliśmy w niej całą plejadę brytyjskich i irlandzkich aktorów, z Martinem Freemanem, Pierce’em Brosnanem, Rosamund Pike i Paddym Considine’em na czele. Jak miało się okazać, To już jest koniec było tytułem nad wyraz znamiennym dla współpracy Wright–Pegg–Frost, bowiem od 2013 roku panowie nie mieli okazji ze sobą współpracować i nic nie zapowiada, by w najbliższych latach miało się to zmienić. Nie należy się w tym jednak doszukiwać konfliktu w popularnym tercecie – specjaliści od pastiszu na poziomie najwyraźniej stwierdzili po prostu, że powiedzieli już wszystko, co na tamtą chwilę mieli do powiedzenia. Niewykluczone, że brytyjskie trio jeszcze powróci do wspólnych projektów, ale taka przerwa na pewno przyda się widzom – w końcu nawet najlepsze żarty mogą się przejeść.

Tymczasem tuż po zakończeniu prac nad To już jest koniec Edgar Wright zabrał się za pracę nad Ant-Manem (2015), do którego scenariusz napisał wraz z Joe Cornishem (z którym współpracował przy okazji pisania Tintina. Romans Wrighta z Marvel Cinematic Universe zapowiadał się znakomicie – mówiło się o najbardziej jajcarskiej komiksowej adaptacji w historii, o połączeniu świetnej komedii z superbohaterskim widowiskiem na najwyższym poziomie. Edgar miał również stanąć za kamerą, ale… do gry weszły tak zwane kreatywne rozbieżności. To był spory cios, bo Wright i Cornish rozkręcali ten projekt od 2006 roku, a tymczasem na rok przed premierą Ant-Mana musieli pozostawić swoje dziecko komuś innemu – reżyserią zajął się Peyton Reed, a za zmianę scenariusza odpowiadali Adam McKay i Paul Rudd, odtwórca tytułowej roli. Niedawno Edgar przyznał w jednym z wywiadów, że on bardzo chciał nakręcić film Marvelowski, ale Marvel nie do końca chciał zrobić film z Edgarem Wrightem… Pozostaje nam żałować, bo Ant-Man od twórcy Hot Fuzz byłby z pewnością jedną z mocniejszych pozycji w MCU. Tym samym na kolejny reżyserski projekt przyszło nam czekać aż do teraz, ale wiemy już, że było warto – Baby Driver, zapowiedziany w 2014 roku, to kino pulsujące „wrightyzmem”, energiczne, dynamicznie nakręcone, pełne miłości do kina i popkultury. To kolejny dowód na to, że pochodzący z Dorset filmowy zapaleniec należy do czołówki współczesnych brytyjskich reżyserów i tylko kwestią zaufania producentów i powierzonej mu wolności twórczej zależy, czy Edgar Wright z twórcy znakomitego zamieni się w wybitnego.
korekta: Kornelia Farynowska