DWAYNE „THE ROCK” JOHNSON. Złoty chłopak z Samoa

Gdy w 2011 dołączył do obsady piątej części kultowej serii Szybcy i wściekli, wielu widzów – łącznie z autorem tego tekstu – nie ukrywało zdziwienia tym faktem. The Rock zawsze bowiem miał w sobie sporo przaśności, a jego ekranowa persona od zawsze była w znacznym stopniu umowna – wielu jego bohaterów było przerysowanych, często z wręcz kreskówkową manierą. Nie inaczej było w przypadku Luke’a Hobbsa, superagenta, który ścigał głównych bohaterów motoryzacyjnej serii. Szybko jednak okazało się, że Szybcy i wściekli obrali nowy, bardziej mainstreamowy i rozrywkowy kierunek, w który Johnson wpisywał się idealnie. To także dzięki niemu firmowany przez Vina Diesela cykl filmów stał się wielomiliardowym fenomenem, a nie zaszkodziły mu nawet przedwczesna śmierć Paula Walkera, gwiazdora serii, ani stale pojawiające się plotki o konflikcie na linii Johnson-Diesel. Hobbs stał się na tyle ważną postacią Szybkich i wściekłych, że oprócz pewnego miejsca w kolejnych częściach serii (zabookowano ich jeszcze co najmniej dwie), otrzyma także poświęcony mu spin-off, który ma wejść na ekrany w 2019 roku, jeszcze przed następną odsłoną głównego cyklu. Na dobrą sprawę dopiero Szybcy i wściekli 5 zrobiło z Dwayne’a Johnsona gwiazdę największego (dosłownie i w przenośni) formatu.
Kolejne lata przyniosły prawdziwie wybuchową mieszanką kina akcji i produkcji o zacięciu komediowym. W przesadzonej do granic możliwości Sztandze i cashu (2013) Michaela Baya grał niezbyt inteligentnego i nadwrażliwego kulturystę, u Bretta Ratnera w 2014 roku był tytułowym bohaterem w fatalnie przyjętym Herkulesie, zaś rok później ratował świat przed zagładą w bardzo przyzwoitym realizacyjnie i komercyjnie katastroficznym San Andreas Brada Peytona. Także w 2015 roku rozpoczął swój pierwszy poważny projekt telewizyjny – w realizowanych przez HBO Graczach po raz kolejny w swojej karierze wciela się w futbolistę (ta niebyła kariera w NFL musi być prawdziwą zadrą w sercu The Rocka), który po przejściu na emeryturę zostaje doradcą finansowym aktualnych gwiazd tego sportu. Niedawno zakończył się trzeci sezon dobrze ocenianego serialu, a w 2018 roku odbędzie się premiera czwartego. Biorąc pod uwagę, jak wiele projektów filmowych ma na rozkładzie The Rock, sukces Graczy jest dla niego zapewne miłym dodatkiem, ale stanowi także dowód na to, że (niemal) wszystko, czego dotknie się ten legendarny wrestler, zamienia się w złoto. Tak było choćby w przypadku głupawej komedii kumpelskiej Agent i pół (2016) Rawsona Marshalla Thurbera, w której Dwayne zagrał dawnego niedorajdę, a obecnego superagenta, który werbuje do tajnej operacji swego dawnego znajomego (Kevin Hart). Niepozorna historia nakręcona za 50 milionów dolarów zarobiła na całym świecie ponad czterokrotnie więcej, a w Stanach w pokonanym polu zostawiła takie tytuły, jak Obecność 2 czy Legenda Tarzana. Nawet w mało pracowitym – jak na jego standardy – 2016 roku The Rock osiągnął więc kolejny komercyjny sukces, potwierdzając, że nie bez przyczyny trzy lata wcześniej został najbardziej kasowym aktorem świata. Obecnie 10 najbardziej dochodowych filmów w dorobku Dwayne’a zarobiło kwotę blisko 6,5 miliarda dolarów, co czyni z niego jednego z największych „bankable stars” w historii kina.
Podobne wpisy
Mijający rok był w jego wydaniu niesamowity – najpierw rozbił bank z ósmą częścią Szybkich i wściekłych, przy okazji informując świat o zbliżającym się spin-offie, później zaskoczył wszystkich wyluzowaną i mocno wulgarną kinową adaptacją Słonecznego patrolu Setha Gordona (która należy do wąskiego grona projektów The Rocka, które nie przyniosły zysku), a już za kilka dni będziemy mogli ocenić, czy pomysł, by „rimejkować” Jumanji, jedną z najukochańszych familijno-przygodowych produkcji lat 90., nie był przypadkiem misją samobójczą. Jak jednak sugerują pierwsze wyniki finansowe zza Oceanu i wstępne oceny (77% na Rotten Tomatoes po czterech dniach od premiery), The Rock właśnie może dopisywać do swoich sukcesów kolejny udany projekt. W czym tkwi fenomen wielkoluda, w którego żyłach płynie mieszanka samoańskiej, kanadyjskiej i amerykańskiej krwi? Dwayne Johnson wydaje się być tym, czego potrzebuje teraz przesadnie poważne i asekuracyjne Hollywood: odrobiną humoru i dystansu. Mało kto bowiem może oprzeć się potężnej sylwetce i rozbrajającemu uśmiechowi tego wielkiego, sympatycznego, obrzydliwie bogatego miśka.