Donnie Darko. Co jest prawdziwe?
And I find it kind of funny
I find it kind of sad
The dreams in which I’m dying are the best I’ve ever had
Czym właściwie jest Donnie Darko? Satyrą? Tragikomedią? Fantazją na temat podróży w czasie? Aberracją schizofrenicznego umysłu? Snem? A może wszystkim po trochu?
Proste wyjaśnienie, do którego kluczem miałaby być książka Roberty Sparrow – “Babci Śmierć” pod tytułem “Philosophy of time travel” zaspokaja ciekawość jedynie na chwilę. Bliższa analiza ujawnia bowiem szereg nieścisłości, a nieścisłości rodzą kolejne pytania. I nagle okazuje się, że ta opowieść jest bliższa ludzkiej duchowości, aniżeli płynnym zagadkom podróży między wymiarami. W istocie “Philosophy of time travel” stanowi jedynie pretekst – zasłonę dymną, a nawet kpinę. Pochłonięci analizowaniem przełożenia fantazji byłej zakonnicy Roberty Sparrow na rzeczywistość Donniego Darko i jego otoczenia, nagle stwierdzamy, że umyka nam bardzo ludzki i bardzo zwyczajny dramat.
W kilku wywiadach udzielonych na okoliczność tajemnicy Donniego Darko Richard Kelly zabawia się podsuwaniem różnych tropów. Jednym z nich jest sugestia, że całość filmu to sen Donniego – do sfery jawy należy kilka pierwszych scen (kolacja z rodziną, niemiła wymiana zdań z matką) i końcowa sekwencja, kiedy pokój naszego bohatera zostaje zmiażdżony przez silnik samolotu.
Wskazywałyby na to trzy elementy: zdecydowanie łagodniejszy i bardziej sympatyczny rysunek postaci Donniego w późniejszej akcji filmu (czyli we śnie), aniżeli w realnym życiu na początku (kiedy wydaje się mrukliwym gburem), zażycie tabletek (których uboczne działanie może być uspokajające i nasenne) oraz scena “przebudzenia”, kiedy Donnie śmieje się do siebie, wspominając własny sen i swoje poczucie mocy, władzy nad czasem (po czym znowu zasypia, by już nigdy się nie obudzić). Innymi słowy, sen Donniego, zaczynający się od proroctwa (spadający silnik) jest zapisem alternatywnej wersji wydarzeń, które doszłyby do skutku, gdyby w chwili wypadku przebywał poza swoim pokojem.
Drugim możliwym rozwiązaniem jest wizja zawarta przez Robertę Sparrow w jej fantastyczno – naukowej rozprawie o podróżach w czasie. Wedle tej koncepcji, akcja rozgrywa się równocześnie w dwóch równoległych wymiarach: Wszechświecie Pierwotnym i Stycznym. Wszechświat Styczny pojawia się wtedy, gdy równowaga między wymiarami zostaje zaburzona. Jest nietrwały i po kilku tygodniach samounicestwia się, narażając jednak na zagładę także pozostałe wymiary. Fizyczną manifestacją powstania Wszechświata Stycznego jest tak zwany Artefakt, zazwyczaj zbudowany z metalu, którego pojawienie się jest niejasne i kojarzy się z interwencją boską (byłby to zatem silnik samolotu).
Zadaniem człowieka zwanego przez Sparrow Żywym Odbiornikiem (w tym wypadku Donniego) jest odesłanie Artefaktu do rzeczywistości Pierwotnej. Odbiornik to osoba o szczególnej mocy, wyposażona w zdolności parapsychiczne. Jej otoczenie, składające się z tak zwanych Zmanipulowanych (Żywych i Martwych) boi się Odbiornika i utrudnia mu zadanie. Martwym Zmanipulowanym miałby tutaj być Królik – Frank, kontaktujący się z Donniem z alternatywnej rzeczywistości za pomocą wodnego teleportu.
I tu właśnie rodzą się pytania. Czy Donnie wykonał swoje zadanie i z jakiej przyczyny je wykonał? Apokaliptyczna wizja Roberty Sparrow bowiem nie ma w sobie celowości: jedynie na końcu pada zdanie, iż “powiedziano nam, że działo się to nie bez przyczyny”. Jaka jednak jest ta przyczyna – tego już nie wiemy. “Babcia Śmierć” nie wspomina także o jakimś “wyższym Sprawcy” chociaż ewidentnie taki musi istnieć – wszystkie osoby dramatu bowiem pełnią role wtórne. Nazwa “Receiver” wskazuje na status wykonawcy, podobnie jeśli chodzi o “zmanipulowanych” – przez co, przez kogo?
Dalej, czy enigmatyczny Królik i nastolatek Frank w kostiumie królika, winny śmierci Gretchen, to aby na pewno ta sama osoba? A jeśli tak, to może jego działanie z rzeczywistości alternatywnej nie jest manipulacją, lecz próbą odkupienia win? O tyle przewrotną, że jej wypełnienie wymaga od Donniego dokonania wyboru, który w każdej sytuacji skazuje go na najgorsze?
Wszechświat Styczny zapada się w czarną dziurę i Donnie Darko ma ostatnie kilka sekund na podjęcie decyzji. W tym samym czasie, w tej samej sytuacji, lecz we Wszechświecie Pierwotnym ten sam Donnie Darko nie ma możliwości, by tę decyzję podjąć. Jeden z nich jest świadomy zagłady. Drugi nie. Obaj natomiast cierpią. Donnie podejmuje decyzję. Wybiera własną śmierć. Wszechświat Styczny się zapada, a Pierwotny idzie od nowa drugim torem – tym, którym by poszedł, gdyby Królik nie wywabił Donniego z pokoju. W tym świecie Gretchen żyje, Jim Cunningham nie zostaje zdemaskowany, a obietnica złożona Charicie zostaje spełniona. To jest ten lepszy świat. Królik uświadomił Donniemu prawdę, że każdy umiera w samotności. Donnie natomiast wierzył, że destrukcja jest formą tworzenia. Końcowa tragedia to wypadkowa obu tych przekonań i pełny dowód na ich słuszność.
The dreams in which I’m dying are the best I’ve ever had.
Ten wybór, którego zmuszony był dokonać Donnie, między akceptacją nieuchronności pełnej zagłady a samounicestwieniem, by zagłada nie doszła do skutku, czyni z Donniego Darko obraz bardzo ponury, przygnębiający. Smutek niespełnienia, ofiara z miłości, o której nikt nie wie i której nikt nie doceni, dziewczyna, której ktoś, nagle obcy, a przecież bliski, podarował dalsze życie – wybierając los, w którym jest dla niej nikim. I być może tylko odrobina pociechy w ostatniej scenie, gdy matka Donniego i Gretchen przekazują sobie smutne pozdrowienie, czując jakieś ulotne porozumienie, jakąś niezrozumiałą wspólnotę. To echo snu, o którym Roberta Sparrow pisze w ostatnim rozdziale swojej książki.
Istnieje jeszcze trzecia możliwość: wizje Donniego, których doznaje podczas trwania filmu, są faktycznie rojeniem schizofrenicznego umysłu. Snem, a może raczej – marzeniem, wyobrażeniem, byłaby tutaj ostatnia sekwencja, nie zaś pierwsza. Donnie, dręczony bólem po utracie Gretchen, rozważa, jak zmieniłaby się sytuacja, gdyby faktycznie zginął zmiażdżony podczas wypadku. Katastrofa samolotu, tworząca się czarna dziura miałyby w tym kontekście znaczenie symboliczne: rozpad świata po śmierci bliskiej osoby.
Jest jednak w Donniem Darko także miejsce na satyrę. Groteskowa postać nauczycielki zapatrzonej w kretyńskie idee Jima Cunninghama (pokonaj strach! wybierz miłość!) to kpina ze schematyczności nauczania, ciemnoty, zacofania, zamknięcia w kółku wyświechtanych banałów. Jednocześnie jednak takie jak ona wciąż utrzymują się na powierzchni, podczas gdy indywidualności – takie jak Donnie – są odrzucane jako niebezpieczne, a postępowi pedagodzy tacy jak nauczycielka literatury, reprezentujący świeży powiew, nową jakość – muszą odejść, gdyż wnoszą niepożądaną wywrotowość. Zgrabne pozoranctwo Jima Cunninghama jest w większej cenie, niż prawdziwe emocje i szczerość. Zawartość jest nieistotna, o ile tylko spowija ją odpowiednio estetyczne opakowanie. Szalony świat.
Zagadka Donniego Darko to miła gimnastyka dla umysłu, zwłaszcza że trudno wytypować to jedno prawidłowe rozwiązanie. W istocie jednak najistotniejszy w tym filmie jest portret człowieka i jego dramatycznego wyboru. Złudny komfort cofnięcia czasu – któż z nas chociaż raz o tym nie marzył. Jednak przeznaczenie tak czy siak musi się spełnić. Rachunek musi być równy. Co wybierzesz? I czy potrafiłbyś wybrać?
Tekst z archiwum film.org.pl.