search
REKLAMA
Artykuł

DINOZAURY NA EKRANIE. Od gumowych modeli do tresowanych raptorów

Dawid Konieczka

7 czerwca 2018

REKLAMA

Wielkie gady powróciły na ekrany dopiero w latach pięćdziesiątych, można by rzec, za sprawą zimnej wojny. Ich wizerunek niewiele się jednak zmienił. Dinozaury coraz częściej odbiegały od tego, czym naprawdę były i zmieniały się w nieokreślone monstra o gigantycznych rozmiarach, które stanowiły zagrożenie dla ludzkości. Wkrótce filmowe potwory stały się odrębnym popkulturowym fenomenem, zaledwie wywodzącym się od prawdziwych zwierząt. Zainteresowanie ogromnymi bestiami niszczącymi miasta wyrastało na gruncie społecznych lęków wywołanych zagrożeniem wojny atomowej. Ekranowe monstra rodziły się lub budziły z wieloletniego snu w wyniku prób nuklearnych; je same można też interpretować właśnie jako symbol zagłady. Przykładami takich dinozauropodobnych stworów są Bestia z głębokości 20.000 sążni (1953), Behemoth, the Sea Monster (1959) oraz wszelkie wcielenia Godzilli (1954) i jej przeciwników. Ciekawostkę stanowi duński film Reptilicus (1961), jedyny monster movie w historii tego kraju — oglądając zwiastun, trudno się dziwić, że Duńczycy nie chcieli iść za ciosem. Nie była to oczywiście jedyna droga. Kino jednocześnie kontynuowało tradycję z poprzednich dekad, snując opowieści o walczących z dinozaurami jaskiniowcach oraz zapomnianych przez czas „zaginionych światach”. Warto wspomnieć, że przy tworzeniu ekranowych bestii zazwyczaj nie powtarzano technik z pierwszego King Konga, gdyż okazały się one zbyt drogie i pracochłonne. Z tego powodu niemal wszystkie gadzie monstra były modelami poruszanymi metodą poklatkową, aktorami w kostiumach albo — i to wypadało zdecydowanie najgorzej — zwyczajnymi jaszczurkami w powiększeniu. Przyjaźniejszy wizerunek dinozaurów pojawił się za to w telewizji, głównie za sprawą dobrze znanego serialu Flintstonowie (1960-1966), opowiadającego o perypetiach jaskiniowców koegzystujących z większymi i mniejszymi sympatycznymi gadami.

Lata sześćdziesiąte przyniosły przełom w paleontologii. Wówczas nastąpił tzw. renesans dinozaurów. Odkryto setki nowych gatunków, badania nad skamielinami zaczęły rozwijać się w zawrotnym tempie, podobnie jak całościowy stan wiedzy o zwierzętach ery mezozoicznej. Ich filmowo-serialowy wizerunek także zaczął się zmieniać, co można zauważyć w wyraźnie zwiększonej różnorodności przedstawianych na ekranie gadów, ich zachowaniach oraz postawie. Pierwsze znaczące efekty wzrostu zainteresowania paleontologią uwidoczniły się w prostszych produkcjach, często przeznaczonych dla młodszej widowni, takich jak świetny Pradawny ląd (1988), Denver, ostatni dinozaur (1988), Dinosaurs (znany w USA sitcom o rodzinie antropomorficznych dinozaurów, 1991-1994) czy Barney i przyjaciele (program edukacyjny, 1992-2009). Prawdziwy przełom czaił się tuż za rogiem.

W czerwcu 1993 roku premierę miał bowiem Park jurajski, adaptacja powieści Michaela Crichtona. Arcydzieło Stevena Spielberga na dobre rozpoczęło ogólnoświatowe zainteresowanie dinozaurami, zarówno widzów, jak i producentów. Opowieść o tytułowym parku łączyła fabułę kina nowej przygody z najnowocześniejszymi osiągnięciami na polu efektów specjalnych i całkiem dużą zgodnością z ówczesnym poziomem wiedzy o prehistorycznej faunie. Park jurajski zarobił w sumie ponad miliard dolarów i do premiery Titanica (1997) był najbardziej kasowym filmem w historii. Co jednak ważniejsze, na trwałe zapisał się w kulturze masowej i świadomości ludzi, rozbudzając ich ciekawość i tym samym torując drogę kolejnym dziełom podejmującym temat dinozaurów (w tym co najmniej pięciu kontynuacjom — najnowsza ma mieć premierę w roku 2021). Na fali popularności dzieła Spielberga powstało kilka dokumentów przybliżających w sposób stricte naukowy dziedzinę paleontologii — wśród najwybitniejszych z nich można wymienić Wędrówki z dinozaurami (1999), Balladę o Wielkim Alu (2000) czy Planetę dinozaurów (2011), wszystkie produkcji BBC. Prehistoryczne zwierzęta pojawiły się też w kolejnych inkarnacjach King Konga, z 2005 i 2017 roku, oraz filmach rozrywkowych pokroju Podróży do wnętrza Ziemi (2008). Młodsza widownia mogła natomiast podziwiać takie utwory jak pięknie zrealizowany Dinozaur (2000) Disneya, skrytykowany jednak za stanie w rozkroku między filmem dla dzieci a quasi-dokumentem, trzecią część Epoki lodowcowej (2009), a ostatnio dość odtwórczego Dobrego dinozaura (2015) wytwórni Pixar. Na dalekich obrzeżach sztuki filmowej sytuują się również beznadziejne filmy klasy Z, eksploatujące pomysł zmutowanych, krwiożerczych potworów — Dinoshark (2010), Atak dinozaurów (2010) z wówczas nieznaną Emilią Clarke czy Krwawe ranczo (2013) to tylko niektóre z tych abominacji. Co ciekawe, nawet Park jurajski Spielberga ma swojego „złego brata bliźniaka”. W tym samym roku powstał bowiem Carnosaur na motywach powieści Johna Brosnana (ps. Harry Adam Knight), który pomimo fatalnej realizacji zyskał grupkę sympatyków.

Mimo niewątpliwej fascynacji wielu ludzi prehistorycznymi zwierzętami nie goszczą one szczególnie często na wielkim ekranie. Jedyną okazją do ujrzenia dinozaurów w filmach jest zazwyczaj kolejna odsłona Parku jurajskiego, który zaczyna pożerać własny ogon; od czasu do czasu dochodzą też do tego gościnne występy w dziełach spod znaku science fiction. Wydaje się, że przemysł filmowy postrzega je jedynie jako widowiskowe atrakcje do umieszczenia w filmie przygodowym albo materiał na stworzenie sympatycznej postaci z myślą o najmłodszych. Być może kino nie jest odpowiednim środowiskiem dla dinozaurów. Oczywiście nie licząc tych, które hasają na smyczy Chrisa Pratta.

Dawid Konieczka

Dawid Konieczka

W kinie szuka przede wszystkim kreatywności, wieloznaczności i autentycznych emocji, oglądając praktycznie wszystko, co wpadnie mu w ręce. Darzy szczególną sympatią filmy irańskie, science fiction i te, które mówią coś więcej o człowieku. Poza filmami poświęca czas na inną, mniej docenioną sztukę gier wideo, szuka fascynujących książek, ogląda piłkę nożną, nie wyrasta z miłości do paleontologii i zastanawia się, dlaczego świat jest tak dziwny. Próbuje wprowadzać do swojego życia szczyptę ekologii, garść filozofii i jeszcze więcej psychologii.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA