DINOZAURY NA EKRANIE. Od gumowych modeli do tresowanych raptorów
Wiele dzieci, zwłaszcza chłopców, w pewnym wieku przeżywa fascynację dinozaurami. W domu pojawiają się wówczas prehistoryczne gady w postaci zabawek, mniej lub bardziej poważne książki na ich temat i inne przedmioty pozwalające realizować pasję małych odkrywców. Część dzieci prędzej czy później wyrasta jednak z zainteresowania dinozaurami, mimo że przez wiele lat pozostaje w nich jakiś sentyment do tych zwierząt. Filmowcy po wielokroć pozwalali nam ponownie poczuć się takimi chłopcami czy dziewczynkami, którzy na widok niesamowitych bestii z czasów mezozoiku szeroko otwierali buzie w zachwycie.
Pierwsze, co przychodzi na myśl w tym temacie, to oczywiście kamień milowy w przedstawianiu dinozaurów w popkulturze i zapewne najlepszy film fabularny o nich, czyli Park jurajski Stevena Spielberga. Zapoczątkował on swoisty boom na prehistoryczne gady, który w mniejszym lub większym stopniu trwa aż do dziś. Jednakże opowieść o stworzonym przez Johna Hammonda parku, w którym coś poszło nie tak, nie jest oczywiście pierwszym pojawieniem się dinozaurów na ekranie, czy to dużym, czy małym. Dawno, dawno temu, jeszcze przed tyranozaurem Spielberga, na filmowej Ziemi żyły bowiem inne majestatyczne gady.
Ekranowy debiut dinozaurów nastąpił już u zarania kina, bo datuje się go na rok 1914. Wówczas premierę miały dwa dzieła, w których te zwierzęta się pojawiły. Pierwszym była krótkometrażowa animacja Gertie the Dinosaur Winsora McCaya. Reżyser, który poza filmami animowanymi zajmował się m.in. komiksami, po raz pierwszy pokazał Gertie jako część swojego wodewilu. Animacja przedstawiała pojedynczego dinozaura na dość prostym tle, a McCay stworzył film w taki sposób, by podczas spektaklu zdawało się, że tytułowe zwierzę wykonuje (mniej lub bardziej chętnie) polecenia swojego pana. Wkrótce Gertie the Dinosaur trafił również do kin, a reżyser dodał do niego prostą fabułkę opartą właśnie na przebiegu wspomnianego występu. Co zwraca uwagę w krótkometrażówce McCaya to niezwykła jak na owe czasy naturalność, z jaką porusza się dinozaur, w tym takie detale jak miarowe ruchy brzucha Gertie czy podłoże reagujące na ciężar „bohaterki”. Choć dziś Gertie… potrafi zwyczajnie znudzić, to pozostaje imponującym osiągnięciem technicznym. Równocześnie do filmu McCaya powstał inny krótki metraż, Brute Force, za który odpowiadał nie kto inny jak sam David Wark Griffith, wybitny twórca takich arcydzieł jak Narodziny narodu czy Nietolerancja. To prawdopodobnie pierwszy film aktorski, w którym pojawiają się dinozaury. Co prawda nie odgrywają one szczególnej roli w fabule, ale co ważne, Brute Force wykreował błędne wyobrażenie, według którego prehistoryczne gady żyły w tych samych czasach co ludzie pierwotni i były istotami niezwykle agresywnymi, stanowiącymi zagrożenie dla otoczenia.
Kolejne lata przynosiły kolejne filmy spod znaku szeroko pojętej fantastyki, w których dinozaury zaznaczały swoją obecność. Wiele tych utworów adaptowało lub inspirowało się dziełami takich pisarzy jak Arthur Conan Doyle czy Edgar Rice Burroughs. Dzięki temu narodził się kolejny standardowy chwyt fabularny, według którego prehistoryczne zwierzęta żyły w nieodkrytych, odciętych od świata krainach lub wyspach, gdzie czas jakby się zatrzymał. Na tym gruncie wyrósł kultowy King Kong (1933), stanowiący kolejny ważny moment w historii kinowego przedstawiania dinozaurów. Przełomem były nie tylko wyprzedzające swoje czasy efekty specjalne, łączące autentyczne modele, animację poklatkową, nagrania żywych aktorów i malowane na szkle obrazy (matte painting). Istotny jest również wizerunek samych wielkich gadów, który za sprawą King Konga jeszcze głębiej zapisał się w kulturze popularnej. Obraz dinozaurów w filmie Meriana C. Coopera i Ernesta B. Schoedsacka wyrastał ze schematu stworzonego przez Brute Force i utwierdził ludzi w przekonaniu, jakoby były one nie tylko niezwykle agresywne, lecz także powolne, niezgrabne, ciągnące ogon po ziemi, często poruszające się w pozycji wyprostowanej. Taki wizerunek gadów kopalnych utrzymał się jeszcze przez wiele lat, a warto zaznaczyć, że był on zgodny z ówczesnymi poglądami nauki. Paleontologia była bowiem jeszcze w powijakach. Jednakże należy odnotować jedno odstępstwo od tego „potwornego” schematu. Próbę przedstawienia prehistorycznych gadów jako zwierząt, a nie bezmyślnych maszyn do zabijania podjęła bowiem wytwórnia Walta Disneya w jednej z części Fantazji (1940). W segmencie Święto wiosny dominuje podejście niemal przyrodnicze, mimo że wciąż niedoskonałe. Dinozaury, wówczas bardzo słabo zbadane, miały przed sobą niezbyt chlubną filmową przyszłość.