search
REKLAMA
Artykuł

David. Twórca OBCEGO i niszczyciel LUDZKOŚCI w posthumanistycznym SCIENCE FICTION

Mikołaj Lewalski

25 lutego 2020

REKLAMA

Najważniejszą cechą Davida jest jednak jego kreatywność i wynikająca z niej potrzeba tworzenia. Android błyskawicznie traci zainteresowanie pomocą swoim władcom, zafascynowany znalezioną biotechnologią, która prawdopodobnie odegrała kluczową rolę w powstaniu rasy ludzkiej. Rozumiejąc twórczy potencjał tajemniczej substancji, decyduje się przetestować jej działanie na jednej z istot, których powinien strzec. W tym miejscu pojawia się pytanie: czy David działa poza swoim oprogramowaniem, czy wciąż w jego ramach? Później dowiadujemy się, że kreatywny aspekt jego osobowości został w nim zakodowany, ale czym to się różni od typowo ludzkich dążeń do pozostawienia po sobie spuścizny? Prokreacja i potrzeba stworzenia własnego dziedzictwa to mechanizmy psychiczne i behawioralne zaprogramowane w nas ewolucyjnie – nietrudno tu dostrzec paralele między pozornie autonomicznym człowiekiem a filmowym androidem.

Rozpatrując potencjalne człowieczeństwo Davida, nie można również zignorować faktu, że ofiara jego eksperymentu nie zostaje wybrana losowo, a w ramach osobistej zemsty androida na mężczyźnie, który traktował go z wyższością i lekceważeniem. To wybitnie ludzki sposób postępowania i zarazem pierwsza poważna oznaka nieposłuszeństwa Davida wobec własnych organicznych władców. Jego działanie w dużej mierze wynika z potężnego zawodu, jakim dla Davida okazali się jego stwórcy, istoty, które uważa za niegodne jego służby. Na chwilę przed śmiertelną w skutkach decyzją podania mężczyźnie obcej substancji między dwójką odbywa się następująca wymiana zdań:

– Jak uważasz, dlaczego ludzie mnie stworzyli?

– Stworzyliśmy cię, bo mogliśmy.

– Czy potrafisz sobie wyobrazić, jak rozczarowujące byłoby usłyszeć to od własnych stwórców?

Nieczułe słowa mężczyzny oddają brutalną prawdę na temat prawdziwej genezy samoświadomego bytu, jakim jest David. Człowiek stworzył nową formę inteligentnego życia, ponieważ znalazło się to w zasięgu jego możliwości – to wszystko. Zanim jednak zrozumiał, z czym właściwie ma do czynienia, opatentował to, zapakował i sprzedał jako wydajną siłę roboczą. To przejaw zatrważającego braku refleksji zarówno w kwestii potencjalnych konsekwencji tego przełomowego odkrycia, jak i poważnego złamania ogólnie przyjętych norm etycznych. Podporządkowanie sobie istot takich, jak David to bowiem nic innego jak niewolnictwo przyszłości. „Ludzkość przestała akceptować użycie niewolników… chyba że tych wyprodukowanych” – zauważa Niander Wallace w filmie Blade Runner 2049, zgrabnie oceniając ludzką postawę nie tylko w uniwersum prozy Dicka.


W świecie Obcego nikt nie zastanawia się na słusznością wykorzystywania androidów do niewolniczej pracy, a poza kilkoma serdecznymi postaciami większość traktuje je nieufnie i protekcjonalnie. Niepokój wynikający z wyższości pozbawionych sumienia istot oraz okazywane im lekceważenie będące desperacką próbą utrzymania iluzji dominacji człowieka nad jego dziełem, tworzą przepaść między dwoma bytami. David w ludzkich oczach jest chodzącą sprzecznością; pod wieloma względami bliźniaczo podobny do swojego stwórcy, a jednocześnie pozbawiony wielu jego ograniczeń, w tym sumienia. Słowo „ograniczenie” nie powinno tu być jednak rozumiane jako wada, zwłaszcza jeśli przyjąć posthumanistyczną perspektywę, która określa sumienie jako istotę ludzkiej podmiotowości i jeden z podstawowych warunków człowieczeństwa. Osobowość Davida wydaje się pozbawiona tego elementu, androida cechuje jednak ogromna emocjonalność, której przejawy często pozostają niejasne. W jednej ze scen Przymierza David dokonuje aktu ludobójstwa na rasie Inżynierów (istot odpowiedzialnych za stworzenie rasy ludzkiej, prawdopodobnie w ramach eksperymentu; to ostatnie ironicznie koresponduje z przytoczoną wcześniej rozmową na temat pochodzenia Davida) i jednocześnie płacze, być może wstrząśnięty naturą swojego czynu. Czynu umotywowanego pogardą (Inżynierowie zdają się dzielić z ludźmi podobne słabości), pragnieniem autonomii („Nie powstałem, by służyć”) oraz pragmatyzmem – android potrzebował odpowiedniego miejsca do przeprowadzania kolejnych eksperymentów.

O ile w Prometeuszu rola Davida do samego końca pozostaje niejasna, a jego czyny są trudne do jednoznacznej oceny, w Przymierzu pełni on funkcję pełnokrwistego antagonisty, niepokojąco sadystycznej istoty przepełnionej nienawiścią do swoich stwórców. Przełomowe i wyzwalające dla androida okazują się odkrycie biotechnologii Inżynierów oraz wyczekiwana przez niego śmierć człowieka, który go stworzył. Pierwsza scena filmu błyskotliwie przedstawia początek jego wewnętrznego buntu, cofając się aż do „narodzin” inteligentnej maszyny. W rozmowie z własnym stwórcą, Peterem Weylandem, David zauważa, że w przeciwieństwie do swojego „ojca” on zna swoje pochodzenie i sens istnienia, a ponadto nigdy nie umrze. Nie rozumie, dlaczego powinien służyć Weylandowi, na co ten nie znajduje stosownej odpowiedzi i poirytowany nakazuje Davidowi nalać sobie herbaty (bardzo wymowny jest fakt, że Weyland ma dzbanek i filiżankę pod ręką, podczas gdy David stoi na drugim końcu pomieszczenia). W tej jednej chwili android odkrywa wyższość nad własnym małostkowym stwórcą i już zawsze będzie widział w człowieku słabość, jakiej był świadkiem w tych kluczowych dla swojego istnienia momentach. Być może właśnie to objawienie pozwoli mu wyjść poza ramy swojego oprogramowania i skupić się na pasji tworzenia, odrzucając służenie człowiekowi, będące przecież jego podstawową funkcją. Jego wewnętrzna ewolucja przywodzi na myśl rozważania Deleuze’a i Guattariego na temat wyzwalającego znaczenia potencjału „ciała bez narządów”.

REKLAMA