CZEŚĆ, WIDZU! Filmy, które burzą czwartą ścianę
Podziemny krąg
Jedna wielka meta zabawa z widzem. Film naszpikowany do granic licznymi smaczkami przeznaczonymi jedynie dla ślęczących przed ekranem świadków poczynań Tylera Durdena. Zresztą cały twist fabularny jest tu poniekąd rezultatem tej zgrywy. W tym wszystkim najbardziej zdaje się bawić motyw wyjaśniania nam charakterystycznych dla filmowej taśmy czarnych kółek, które drzewiej pojawiały się na ułamek sekundy w rogu ekranu. To część większego żartu, ale też chytrze przemycona do akcji ciekawostka branżowa, z której przypuszczalnie niewielu widzów zdawało sobie sprawę przed premierą. Ot, magia kina.
Świat Wayne’a
Bardzo mało filmów burzy czwartą ścianę w tak otwarty i ordynarny sposób, jak ma to miejsce w tym tour de force Mike’a Myersa i Dany Carveya. Bohaterowie przez cały czas traktują widownię na zasadzie nieistniejącego kumpla, wręcz trzeciej, równorzędnej im postaci. Dzielą się z nami wszystkimi przemyśleniami, nawet tymi nie najwyższych lotów, a także żarcikami czy marzeniami. Jednocześnie Myers wykorzystuje ten sposób narracji do robienia sobie jaj z product placementu. I wychodzi mu to wprost znakomicie.
Wojna polsko-ruska
Rzadka próbka rodzimego podejścia do tematu. Być może nawet i jedyna tego typu w polskiej kinematografii. W porównaniu z filmami zagranicznymi to w sumie nic specjalnego, bo w większości mamy tu ponownie do czynienia z manierą nawracających przemów bohatera do kamery. Warto jednak zauważyć, że w jednej ze scen czwarta ściana upada dosłownie. A przewraca ją… autorka książkowego pierwowzoru, Dorota Masłowska. Czyni to w ramach przekonania swojego Silnego dziecka, że on sam, jak i wszystko wokół jest fikcją, zależną jedynie od jej słowa pisanego. Sympatyczny mindfuck.
Wolny dzień Ferrisa Buellera
Podobne wpisy
Jeden z najsłynniejszych przykładów, w którym główny bohater od samego początku (do samego końca) prowadzi dialog z widzem. Tytułowa postać już w pierwszych scenach uczy nas swoich sztuczek, dzięki którym systematycznie unika wypraw do przybytku szkołą zwanego. Następnie dzieli się z nami także swoimi złotymi myślami i na bieżąco komentuje akcję oraz inne osoby pojawiające się na ekranie. W końcu też pojawia się w trakcie napisów, namawiając do opuszczenia sali po zakończonym właśnie seansie.
Z pewnością wielu z was kojarzy podobne zagrywki z Deadpoola, który na tej stopie stanowi jawną – i nie jedyną – kalkę przygód Ferrisa Buellera (odziany w kostium Mr. Dead nie tylko dosłownie cytuje go, ale też ubrany jest tak samo). Można i tak.
Wilk z Wall Street
I na koniec pewien cwany drapieżca finansowy. Wcielający się w niego Leonardo DiCaprio także bez żadnych przeszkód co chwila rzuca bezpośrednio w nas monologami, w których bez pardonu wyjaśnia w najdrobniejszych szczegółach kulisy biznesowego świata oraz swoje prywatne zagrywki na tym polu. Na tle wszystkich poprzednich przykładów wypada co prawda dość sztampowo, ale trzeba oddać wszystkim tym sekwencjom bezbłędnie komediowy sznyt i zaskakująco dynamiczne wykonanie. Idealnie łączą się one też z resztą filmu, odpowiednio ubarwiając go, jak i mimochodem dodając wartości poznawczej. Brawo!