search
REKLAMA
Seriale TV

CZARNOBYL. Człowieczeństwo skażone kłamstwem

Przemysław Mudlaff

5 czerwca 2019

REKLAMA

Tysiące tabu, partyjnych i wojskowych tajemnic. Na dodatek wszyscy byli wychowani w wierze, że pokojowy sowiecki atom nie jest tak niebezpieczny jak torf i węgiel. Byliśmy ludźmi skutymi strachem i przesądami. Zabobonem wiary.
(S. Aleksijewicz, Krzyk Czarnobyla)

26 kwietnia 1986 roku w paru zapomnianych przez świat miejscach w środkowo-wschodniej Europie spełniła się apokalipsa. W ciepły, prawie letni dzień nieoczekiwanie spadł śnieg. Spadł z monstrualnych rozmiarów chmur o przedziwnej barwie, nie pozostawiał po sobie żadnych śladów wilgoci, nie był wcale zimny. Spadł na ludzi śpieszących się do pracy lub do mieszkań w ogromnych blokach. Obsypał również szkolne mundurki dzieciaków, które tego dnia przygotowywały transparenty i doskonaliły śpiewanie piosenek z okazji zbliżającego się pierwszomajowego pochodu. Apokalipsa może być piękna, zwłaszcza jeśli nikt nie zdaje sobie z niej sprawy. U progu tego samego dnia, kilkanaście sekund przed godziną 1:24, przepowiedziana w Apokalipsie św. Jana gwiazda o nazwie Piołun uderzyła w ziemię. Sprowadziły ją tu powtarzane miliony razy kłamstwa, zamordyzm, krew niewinnych, którą te ziemie nasiąkły, pogarda i brak szacunku dla drugiego człowieka. 26 kwietnia 1986 roku doszło bowiem do katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej.

Zarówno cytat z książki Swietłany Aleksijewicz Krzyk Czarnobyla, jak i powyższa parafraza spisanych i opublikowanych w miesięczniku „Znak” wspomnień Oksany Zabużko zdają się idealnie odzwierciedlać wymowę miniserialu Czarnobyl autorstwa Johana Rencka i Craiga Mazina. Zresztą, dramatyzując prawdziwe wydarzenia z kwietnia i kolejnych miesięcy 1986 i 1987 roku, twórcy produkcji wyraźnie posiłkowali się dostępną dla wszystkich literaturą faktu.

Czarnobyl jest historią człowieczeństwa. Opowiada bowiem o zwykłych ludziach zmuszonych do reagowania w odpowiedni dla naszego gatunku sposób w niezwykłej sytuacji. Przeżywamy więc apokalipsę oczami strażaka Wasilija Ignatenki i jego żony Ludmiły, zmagających się z chorobą tego pierwszego, której nabawił się wskutek promieniowania podczas gaszenia pożaru elektrowni; pielęgniarki starającej się pomóc setkom ludzi, którzy w katastrofie ucierpieli; trzech nurków decydujących się poświęcić swoje życie dla uratowania ludności znacznej części Europy; myśliwego tłumiącego wódką poczucie winy wobec zabijanych zwierząt domowych; starszej kobiety, która nie opuści miejsca swojego zamieszkania z powodu czegoś, czego nawet nie widzi. Wspólny mianownik dla wszystkich wymienionych wyżej i jeszcze innych zawartych w serialu historii stanowią: człowieczeństwo, wydarzenie, czyli katastrofa elektrowni, i co chyba bardziej przerażające, brak jakiejkolwiek wiedzy o jej wpływie na nich i świat, jaki dotychczas znali. Najdobitniej ukazuje to scena przywodząca na myśl wizje końca świata z Melancholii Larsa von Triera. Oto tłum gapiów – w którego skład wchodzą zarówno dorośli, jak i dzieci – skoncentrowanych na moście przygląda się płonącej w oddali elektrowni, nagle ich twarze i ciała oprósza radioaktywny śnieg, a oni szczęśliwi i porażeni pięknem, jakiego nie zaznali, skaczą i tańczą. Dobrze zapamiętacie tę sekwencję ujęć, a informacja o tym, że wszyscy ci ludzie już dziś nie żyją, wzbudzi w was przerażenie. W serialu mnóstwo jest też scen zdecydowanie mniej symbolicznych. Ich bezpośredniość może spowodować, że będziecie odwracać wzrok, aby wizje rozpadających się ludzkich ciał czy zabitych zwierząt złożonych w wykopanych dziurach zalewanych następnie betonem nie prześladowały was, kiedy tylko zamkniecie oczy. Najgorsze jest przecież to, że cała przedstawiona w Czarnobylu historia wydarzyła się naprawdę.

Drastyczność, bezpośredniość i ciężar niektórych sekwencji ujęć służą jednak wyższemu celowi. Mimo że autorów serialu również zajmują bezpośrednie przyczyny eksplozji reaktora, to zdecydowanie większy nacisk położyli na pośrednie (ale bardziej znaczące) podłoże tych wydarzeń, a więc siejący od wielu lat strach i kłamstwo system komunistyczny. Mazin i Renck stworzyli bowiem swoisty, pięciogodzinny traktat o prawdzie. Złem jest tu wszędobylskie kłamstwo służące zarówno wszystkim wysoko postawionym ludziom w mocarstwie, jak i tym, którzy za wszelką cenę chcą się nimi stać. W trakcie oglądania Czarnobyla chwilami wręcz trudno powstrzymać się przed rzuceniem niecenzuralnych słów pod adresem kolejnych łżących postaci i tym samym nie sposób nie docenić kunsztu aktorów, którzy tych bohaterów odgrywali. Trzeba przyznać, że casting do 5-godzinnego miniserialu został w tym wypadku przeprowadzony wzorowo, a wszystkie aktorskie wybory okazały się strzałem w dziesiątkę.

Wojnę o dobro (prawdę) z siłami zła (kłamstwo) w serialu Rencka toczą Legasow (fenomenalny Jared Harris), Ulana Chomiuk (Emily Watson) i przechodzący spektakularną przemianę Szczerbina (Stellan Skarsgård). Ich drobne zwycięstwa w bitwach z aparatem władzy cieszą szczególnie. Renck i Mazin poszli jednak o krok dalej i być może kupią tym zagraniem publiczność lubującą się w głośnym bohaterstwie i poświęceniach dla prawdy. Według mnie był to jednak, choć efektowny w wykonaniu, to zupełnie nietrafiony względem wcześniejszej dbałości o szczegóły i subtelność wymowy obrazu ruch. Człowieczeństwo wspomnianej trójki ujawniające się w walce o prawdę polukrowano niepotrzebnie amerykańskim patosem, choć może on niektórym smakować. Zwolennikom mniej słodkich rzeczy pociechy doda jednak fakt, że zrobiono to w najlepszej formie, a zdania padające z ust Legasowa, takie jak: “tajemnice i kłamstwa nas definiują” czy “każde nasze kłamstwo to dług zaciągnięty wobec prawdy” to złote cytaty, które znakomicie wpisują się w wizję twórców i czynią z Jareda Harrisa prawdziwą gwiazdą tej produkcji.

Nie zmienia to jednak faktu, że gęsty, przerażający, trzymający za gardło do ostatniego odcinka serial Czarnobyl to fenomen i rarytas wśród dzisiejszych ofert platform streamingowych. Mądre dialogi, precyzyjna reżyseria, płynna praca kamery, duszne zdjęcia i hipnotyzująca muzyka ze “skrzeczącym” po koniec skali dozymetrem na czele sprawiają, że dzieło Rencka i Mazina należy uznać za jeden z najlepszych miniseriali w historii telewizji. Jest to bowiem dzieło kompletne, które perfekcyjnie wykorzystało każdą z 299 minut czasu trwania, by opowiedzieć swoją wizję spełnionej w 1986 roku na terenie wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej apokalipsy oraz złożyć hołd wszystkim jej bohaterom.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA