Cykl KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW. Freddy Krueger, wiadra krwi i drugie dno
W obdarzonego wisielczym poczuciem humoru Freddy’ego wcielił się, mający na koncie dziesiątki ról we wszelakiej maści horrorach klasy B – Robert Englund. Aktor powtórzył swoją rolę w kolejnych sześciu sequelach i cross-overze Freddy vs. Jason (2003 r.), gdzie zmierzył się z inną ikoną horroru młodzieżowego – Jasonem Voorheesem z Piątku 13-go. Nikt, w całej historii cyklu, nie ośmielił się nawet pomyśleć o obsadzeniu w roli Kruegera kogoś innego od znakomitego Englunda, który jest dla Kruegera tym, kim Boris Karloff dla postaci monstrum Frankensteina. Dopiero inny naczelny brzydal/psychol (niepotrzebne skreślić) Hollywood – Jackie Earle Haley, pamiętany z roli Rorschacha w Watchmen. Strażnicy (2009 r.), dostąpił zaszczytu wcielenia się we Freddy’ego w remake’u Koszmaru z ulicy Wiązów z 2010 roku w reżyserii Samuela Bayera.
Podobne wpisy
Sukces pierwszego Koszmaru… był tak wielki, że już rok później (1985 r.) Freddy powrócił. Zemsta Freddy’ego w reżyserii Jacka Sholdera nie dorównywała jednak poziomem filmowi Cravena. Zabrakło klimatu oryginału, co próbowano wynagrodzić największą (jak się miało wkrótce okazać) liczbą trupów w historii cyklu. Dwa lata później powstają Wojownicy snów Chucka Russella (późniejszy reżyser Maski z Jimem Carreyem). Trzecia odsłona krwawej krucjaty zmory z Elm Street usiłuje powrócić do fabularnych korzeni, od których nieco oddaliła się Zemsta… . Do obsady trafiają aktorzy znani z oryginału: Heather Langenkamp i John Saxon, a reżyser kontynuuje zapoczątkowane przez Cravena grzebanie w mrocznej przeszłości Freddy’ego. W obrazie Russella znaleźć można wiele ciekawie zainscenizowanych, podnoszących poziom adrenaliny, scen. Jedną z najmocniejszych jest wyciąganie żył z przedramion i nóg jednego z bohaterów i prowadzenie go za ich pomocą, na podobieństwo marionetki. Rok 1988 przynosi Władcę snów, czwartą część kultowej już serii. Tym razem na stołku reżysera zasiada Renny Harlin (Szklana pułapka 2, Cliffhanger), który proponuje widzom nowatorskie zabiegi formalne. To właśnie w tej części możemy podziwiać sugestywną scenę zasypiania wykreowaną za pomocą wymyślnych ustawień kamery. Film Harlina dość nieoczekiwanie okazuje się największym sukcesem kasowym w historii Koszmarów…. Piątka, czyli Dziecko snów z roku 1989 (reż. Stephen Hopkins) jest z kolei najciekawsza wizualnie. Szaleńcza jazda motocyklisty zrośniętego z maszyną i stylizowany na komiksową modłę pojedynek Super-Freddy’ego z niejakim Plantomem Prowlerem zapadają w pamięci jak żadne inne sceny.
Najsłabszy z serii – Freddy nie żyje: Koniec koszmaru w reżyserii Rachel Talalay z 1991 roku zwiastuje wyczerpanie tematu i chęć definitywnego zakończenia cyklu. Przeszłość Freddy’ego zostaje, jak nigdy wcześniej, pokazana w szerokim kontekście, spinając wszystkie Koszmary… fabularną klamrą. Zaglądanie do dzieciństwa i młodości bezlitosnego mordercy okazuje się zresztą ciekawsze od oglądania pozbawionych fantazji zabójstw przez niego dokonywanych. Warto nadmienić, że to właśnie w tej odsłonie twórcy wpadli wreszcie na pomysł, aby Freddy przeciągnął stalowymi ostrzami swej rękawicy po szkolnej tablicy. Brrr, ciarki biegną po plecach. W 1994 roku, równo dziesięć lat po powstaniu Koszmaru z ulicy Wiązów, sam Wes Craven powraca do tematu, który uczynił go sławnym i realizuje kolejną, siódmą już część krwawej horroronoweli. Tym razem reżyser proponuje widzom enigmatyczną zabawę konwencją i postaciami. Freddy przechodzi face-lifting, dostaje nową rękawicę (z piątym ostrzem osadzonym na kciuku) i przenika z filmu wprost do naszej rzeczywistości. Głównym celem Kruegera jest aktorka Heather Langenkamp, kobieta, która jako pierwsza ośmieliła się go pokonać. Choć film razi dłużyznami i znikomą dawką przemocy, ogląda się nieźle ze względu na widowiskowe efekty specjalne. Nowy koszmar Wesa Cravena stanowi ostateczne zamknięcie serii.
Tekst z archiwum film.org.pl (14.05.2010).