George R.R. Martin o oglądaniu adaptacji swoich książek. „To coś zupełnie innego”

George R.R. Martin, twórca kilkudziesięciu powieści i opowiadań fantasy, w tym słynnej Gry o tron, od lat współpracuje z twórcami telewizyjnymi podczas kręcenia adaptacji swoich dzieł. Podczas rozmowy z dziennikarką magazynu Collider, pisarz opowiedział o jednej z bolączek, z jakimi mierzą się popularni literaci – oglądaniu ekranizacji własnych książek i godzeniu się na pewne zmiany w fabule czy strukturze opowieści.

Jak zapewne wiedzą zagorzali fani Pieśni lodu i ognia, w serialu Gra o tron najwierniej ukazano wydarzenia z pierwszych dwóch tomów sagi. Z każdym kolejnym sezonem, showrunnerzy coraz częściej stawiali na własne pomysły, odchodząc od szczegółów zapisanych w książkach – sławetny ósmy sezon produkcji powstał co prawda we współpracy z Martinem, jednak odpowiedzialność za rozwiązanie poszczególnych wątków leżała głównie po stronie D.B. Weissa i Davida Benioffa.

George R.R. Martin został niedawno zapytany o to, jak radzi sobie ze zmianami, jakie w ekranizacjach jego słynnych dzieł wprowadzają serialowi twórcy,

Zadałeś bardzo trudne pytanie – jedno z tych, o których pisałem na blogu i miałem przez to problemy. W pewnym sensie pisarzowi najtrudniej jest o tym mówić. Kiedyś napisałem opowiadanie zatytułowane „Portraits of Children”, które opowiadało o pisarzu nawiedzanym przez jego fikcyjne postacie. Sam nie mam dzieci, ale podobnie jak wielu innych pisarzy, uważam, że moje historie są moimi dziećmi. Kiedy sprzedajesz swoje dzieło do adaptacji, masz dwie opcje: możesz spróbować się zaangażować albo powiedzieć: „Ja napisałem książkę. Oni robią film. To coś zupełnie innego.” Czasami warto zrobić jedno, a czasami lepiej postawić na drugie.

W 2025 roku na platformie MAX zadebiutuje nowy 6-odcinkowy serial bazujący na twórczości Martina. Rycerz siedmiu królestw, jak zapowiadał sam autor, jest niezwykle wierną adaptacją jego opowiadania Wędrowny rycerz i ma spore szanse okazać się hitem.