Oczywiście podane powyżej przykłady są interesujące, niemniej jednak największym echem wśród publiczności odbił się odcinek Nosedive, w którym przedstawiono świat oparty na ocenach jego użytkowników. Ktoś się ładnie do ciebie uśmiechnął w windzie? Pięć gwiazdek. Ktoś się potknął i wpadł na ciebie? Jedna gwiazdka. Z kolei średnia ocen obywateli wpływa na jakość przysługujących im usług – „bogatsi” w gwiazdki mogą latać samolotami, „biedniejsi” są skazani na wypożyczalnie najgorszych samochodów. Ten scenariusz Czarnego lustra oczywiście podobny jest do sytuacji w Chinach, gdzie rząd i współpracujące z nim firmy szukają jak najlepszego modelu Systemu Wiarygodności Społecznej, dzięki któremu można byłoby zawiadywać całą społecznością. Na razie nie powstał jednolity system funkcjonujący w całym kraju. Po Chinach rozsianych jest kilkadziesiąt równolegle istniejących systemów punktowych. Wprawdzie dochodzi między nimi do wymiany danych, ale potrzeba jeszcze trochę czasu, by wszystkie zostały ujednolicone. Z pośród najbardziej kontrowersyjnych warto wymienić rejestr nieuczciwych osób oraz firm – kto znajdzie się na takiej czarnej liście, może mieć problem z kupnem biletu kolejowego lub lotniczego. Czasami pojawienie się na takiej liście może wynikać z udowodnionego oszukiwania kontrahentów, a czasami z tego, że wrzuca się do internetu treści „niemoralne”. Innym przykładem chińskiego zamordyzmu jest testowany w mieście Suzhou system punktacji obejmujący całokształt ludzkiej działalności. Oczywiście przynależność do partii komunistycznej jest premiowana wieloma punktami.
Jednak nie miejmy złudzeń – zachodnie społeczeństwa również samodzielnie tworzą takie rejestry, tyle że to wszystko na razie nie jest przedstawiane w czarnych barwach jako zamach na wolność jednostek. Czy komuś przeszkadza system gwiazdek na Filmwebie? A może ocenianie kierowców Ubera? A przecież to działa na podstawie takich samych mechanizmów, z tym że te „nasze” są jeszcze mniej miarodajne. Nikt nie wie, na jakiej podstawie przy danej produkcji filmowej nagle pojawił się stos jedynek albo dziesiątek, a od wysokości średniej ocen często zależy, czy widzowie sięgną po daną produkcję. W końcu szkoda tracić czasu na coś, co ma średnią poniżej, dajmy na to, 6,5. Wystawianie gwiazdek kierowcom Ubera również wpływa na to, ile mogą w przyszłości dostać zleceń, a że nie ma obiektywnej punktacji, według której oceny przyznają jurorzy-pasażerowie, to może dochodzić do nadużyć. A to z kolei może prowadzić do utraty przez kogoś pracy, chociaż konsumenci powiedzą, że to nie ma znaczenia, bo przecież najwidoczniej pracownikowi „się należało”. Czy taki sposób myślenia nie jest podobny do chińskiego?
Nowinki technologiczne są oczywiście bardzo istotne, niemniej jednak w Czarnym lustrze pojawiają się również intelektualne tendencje porządkujące naszą rzeczywistość. Dobrze to widać na przykładzie odcinka The National Anthem, w którym dochodzi do porwania członkini brytyjskiej rodziny królewskiej. Bandyci stawiają ultimatum – albo kobieta straci życie, albo premier na wizji, przed milionami widzów, będzie uprawiać seks ze świnią. Abstrahując od tego, że scenariusz tej historii został powtórzony w rzeczywistości przy okazji anegdoty na temat Davida Camerona, warto w tej opowieści zwrócić uwagę na reakcje tłumu. Brooker dużo czasu poświęca na przedstawienie zmian opinii publicznej, a przede wszystkim kierującym nimi motywacjami. W pewnym momencie okazuje się, że to nie los księżniczki jest najważniejszy, tylko odpowiedź na pytanie, czy premier to zrobi. Mieszkańcy z mieszaniną obrzydzenia i ekscytacji oczekują na rozwój wydarzeń. W tym odcinku pokazano w pigułce zmienność i prymitywność instynktów stadnych, które często odpowiadają za to, jakimi tematami zajmują się media.
Bodaj najpopularniejszy odcinek Czarnego lustra – San Junipero – jest z kolei emanacją powszechnego lęku przed śmiercią, a także eskapistycznego pragnienia przygody nieograniczonej czasem ani miejscem. Opowieść o cyfrowym życiu po życiu zawiera kilka niezwykle istotnych elementów, na czele z potrzebą uniknięcia zgonu i prowadzenia dalszego losu w bezkresnej cyfrowej krainie. Istotne są kwestie związane ze scenografią i strojami, świadomie nawiązujące do stylistyki lat 80. Chodzi bowiem o zabawę, odczuwanie całą sobą, porzucenie starzejącej się cielesnej powłoki i rozpłynięcie w kolejnych doznaniach zmysłowych. W San Junipero zostaje wyrażony najskrytszy sen ludzkości na temat kultu wiecznej młodości i niemożności przystosowania się do naturalnych procesów życiowych. Choć w narracji pojawiają się smutniejsze elementy, to na pewno nie ma w tej serialowej antologii bardziej hedonistycznego obrazka.
Najwięcej problemów sprawił widzom odcinek Bandersnatch. Sądząc po skrajnych opiniach, niektórzy przyjęli z zachwytem wizję Brookera, natomiast inni poczuli się przez niego oszukani. Przypomnijmy: interaktywny odcinek Czarnego lustra polegał na tym, że odbiorcy mogli decydować, w którą stronę będzie podążać główny bohater. W pewnym momencie okazywało się, że tak naprawdę nie mają za bardzo kontroli nad losem protagonisty, że wpływ jest zerowy, a tak naprawdę cała fabuła została już odgórnie narzucona przez twórców. Widzowie mogli co najwyżej zdecydować, co mężczyzna zje na śniadanie. Interaktywność Bandersnatch to cudowna pułapka na konsumentów myślących o sobie jako o panach/paniach sytuacji. Konsumentom wydaje się, że są omnipotentni i sprawują kontrolę nad doświadczanymi obrazami. „Beznadziejna reklama, nie działa na mnie”, „spokojnie, to tylko film, a nie rzeczywistość” – ile razy słyszeliśmy komentarze deprecjonujące wpływ kultury i marketingu na życie? To jest tylko iluzja. Co ciekawsze, ujawnił się stosunek części odbiorców do konsumowanych treści, które mają być właśnie takie, jakie sobie wyobrazili. Pokazawszy środkowy palec, Brooker udowodnił, że współczesna kultura nie jest źródłem poszerzania horyzontów i nie ma na celu, przynajmniej dla niektórych, uczyć czegoś nowego. Ma jedynie utwierdzać ludzi w ich przekonaniach, łaskotać ich kruche ego, by tylko ich myślenie nie zostało wystawione na próbę. Tak też było z odbiorem Bandersnatch – kto poczuł się urażony, bo nie dostał zabawki, ten od razu wystawiał temu odcinkowi niską ocenę (najlepiej na portalu społecznościowym).
Czarne lustro rezonuje z teraźniejszością na wielu płaszczyznach. Oczywiście najłatwiejsze do wyłapania są wszelkie nowinki technologiczne prezentowane przez scenarzystów, niemniej jednak warto też zwrócić uwagę na kwestie ideologiczne. Brooker przemyca czasami wizje nie odległej przyszłości, lecz skromnego „tu i teraz”, gdy nawet nie spodziewamy się tego, że właśnie postępujemy tak jak bohaterowie jego dystopii. A skoro te historie tak szybko się urzeczywistniają, to jednak niezbyt dobrze to o nas świadczy.